Grosicki: Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 6 października 2016 00:42
Jest jednym z najsympatyczniejszych piłkarzy reprezentacji. Kamila Grosickiego nie da się nie lubić. Jest jak bohater filmu, który ciągle wpada w tarapaty, ale cały czas trzymamy za niego kciuki, żeby udało mu się z tych tarapatów wykaraskać. Po emocjonalnym rozchwianiu, jakie towarzyszyło „Grosikowi” w ostatnim dniu okna transferowego, Kamil wrócił do kadry. Jak sam twierdzi, wyrzucił już z głowy nieudane przejście ze Stade Rennais do Burnley, choć cała akcja mocno dała mu się we znaki.
FUTBOLFEJS.PL: Mam przed oczami takie obrazki z poprzedniego zgrupowania. Najpierw widzę cię, jak w środę wsiadasz do taksówki pod hotelem kadry w Wawrze i pędzisz na lotnisko pełen nadziei na podpisanie nowego kontraktu. Dzień później, w czwartek, widzę cię w tym samym hotelu, jak wszystkim tłumaczysz i wyjaśniasz co się stało, że nie podpisałeś kontraktu z Burnley. W piątek cała kadra odleciała na mecz do Astany. Ty zostałeś na miejscu: z fiaskiem transferowym, rozwalony psychicznie, kontuzjowany, zostawiony. „Jak zbity pies…” pomyślałem wtedy i bałem się, że się nie podniesiesz.
KAMIL GROSICKI: Faktycznie, wesoło nie było… Miałem kontuzję, więc zgłosiłem w klubie, że chcę się rehabilitować w Polsce. Pojechałem do domu, do Szczecina…
…no właśnie! Jak się dowiedziałem, że pojechałeś do Szczecina, to się dopiero przestraszyłem!
Że co? Że ruszę w tango? Nie, nawet nie miałem na to najmniejszej ochoty. Ten tydzień z rodziną, z rodzicami, bardzo mi pomógł. Uspokoiłem się, wyciszyłem się, przebolałem.
Dlaczego w ogóle wsiadłeś do tego samolotu? Mocno ryzykowałeś, byłeś w ostatnim dniu okienka transferowego, bardzo zdesperowany żeby odejść. Łatwo wtedy takiego napalonego wykorzystać. Dostałeś kasę ze Stade Rennais, ale w momencie transferu do Burnley kazano ci ją oddać. Poczułeś, że to trochę nie w porządku…
Bardzo nie w porządku!
Ale o co chodziło?
Wiosną miałem już tylko rok kontraktu ze Stade Rennais, do czerwca 2017. Klub wiedział, że w takiej sytuacji już na mnie nie zarobi, bo przecież ja teraz zimą mógłbym już negocjować odejście z klubu za darmo. Dlatego w marcu zaproponowano mi podwyżkę w zamian za podpisanie nowego kontraktu. Podpisałem, byłem zadowolony z warunków. Nie przypuszczałem, że o tę kwotę będziemy się jeszcze spierać. A tu przy kontrakcie to okazało się kością niezgody.
Ale Kamil, wyjaśnijmy sobie, pewnych rzeczy nie miałeś na papierze, pewne deklaracje – nie wchodząc w szczegóły – padły tylko ustnie…
No tak. Dlatego później klub miał nade mną przewagę.
W Burnley musieli być zaszokowani. Facet przylatuje z Polski żeby dopiąć transfer, a tu zamiast dogadywania szczegółów kontraktu z Anglikami, piłkarz negocjuje, a w zasadzie kłóci się, ze starym klubem. Anglicy musieli być zszokowani, to trochę nie ich standardy.
No troszkę zdziwieni byli. Przecież ja nawet nie zobaczyłem nowego klubu, nikt ze mną nie zdążył porozmawiać o mojej w nim roli, nawet kontraktu z Burnley nie przeczytałem, bo do tego w ogóle nie doszliśmy. Wszystko się przedłużało, targi trwały, aż w końcu Anglicy powiedzieli, że się wycofują. Transfer upadł.
Wtedy pojawiły się plotki w angielskiej prasie, że twoje nieporozumienie to była kwestia nierozliczonego długu hazardowego, jaki Stade Rennais miało za ciebie zapłacić.
To były obrzydliwe plotki. Zresztą to były moje pieniądze za podpisanie kontraktu. Mogłem z nimi zrobić to, co tylko chciałem. Mogłem je wyrzucić do śmietnika, wydać, przehulać. Nikogo nie powinno to interesować – to moje pieniądze!
Miałeś chwilę, że w czasie tych gorących negocjacji się zawahałeś i byłeś bliski, żeby to podpisać?
Nie. Gdybym to podpisał, nie byłbym szczęśliwy. Już gdy wsiadałem do samolotu dostałem informację, że może być problem, że klub będzie żądał zwrotu kwoty, którą otrzymałem za podpis nowego kontraktu. Przysiągłem sobie, że nie dam się złamać. Że na transfer na takich warunkach się nie zgodzę. Przecież ja na te pieniądze zapracowałem, ja je uczciwe zarobiłem. Czemu miałbym je oddawać? Dosyć się już w życiu kasy narozdawałem…
Kto na tym nieudanym transferze bardziej stracił? Stade Rennais czy ty?
Ja straciłem duże pieniądze, ale oni też. 8 milionów euro za faceta, który ma 28 lat to chyba niemało.
Może trochę się rozzuchwalili, bo za Ousmane’a Dembele wzięli 15 baniek.
No właśnie, a to chłopak zaledwie 19-letni i jeden z największych talentów piłkarskich w Europie. Przed nim cała kariera jeszcze, a ja już się powoli zbliżam do 30-tki, to tych osiem milionów, to były dobre pieniądze.
Dlaczego zatem klub tak się uparł, żebyś tę kasę zwrócił? To była tak duża kwota, że warto było przez nią wywrócić cały twój transfer?
Dla mnie duża, ale dla klubu – w skali całego budżetu – to naprawdę drobne. Chyba liczyli na to, że z tego transferu uda im się wyciągnąć jeszcze więcej, bo dobrze im szły negocjacje w tym ostatnim dniu okienka.
Zaskakujące, że twój konflikt z klubem tak szybko został wyprostowany. Myślałem, że będziesz tam miał teraz przechlapane, że cię odeślą do jakiegoś „Klubu Kokosa” i zgnijesz w rezerwach za brak subordynacji.
Ale to by było, ze szkodą nie tylko dla mnie, ale i dla Stade Rennais. Przecież ja byłem jednym z najlepszych piłkarzy w poprzednim sezonie, trener z takiego piłkarza łatwo nie rezygnuje.
Duże ukłony dla twojego trenera. Christian Gourcuff dość szybko przywrócił cię do drużyny. Porządny gość!
Tak, od początku, w tej trudnej sytuacji, w jakiej się znalazłem, czułem jego wsparcie. Duża rzecz. Po zgrupowaniu jeszcze tydzień byłem w Szczecinie, potem wznowiłem treningi i zgłosiłem, że chcę zagrać w rezerwach. Nawet trener się zdziwił, że chcę grać w II drużynie, ale to było mi potrzebne. W rezerwach zaliczyłem 70 minut, a w następnej kolejce wystąpiłem już przez 30 minut przeciwko Marsylii. Wróciłem do drużyny, trener nie robił żadnego kłopotu.
Trener trenerem, ale w Stade Rennes jest kilka osób, o których powiedziałeś mocne słowa. Taki Mikael Silvestre, doradca prezydenta klubu, to chyba z uśmiechem na ciebie nie patrzy, co?
Myślę, że wszyscy żałują tego co się stało. Jestem piłkarzem, zajmuję się grą w piłkę i najważniejsze, żebym dobrze grał i był w dobrej formie, a całą resztą w klubie zajmują się moi menadżerowie. Nikt nie jest zainteresowany eskalowaniem konfliktu, pewne rzeczy się wydarzyły, ale życie toczy się dalej i trzeba myśleć o przyszłości.
Czy to twoje napalenie się na nowy klub nie wynikało czasem z tego, że wielu kolegów z kadry pozmieniało kluby, mimo że w reprezentacji odgrywali mniejszą rolę niż ty? Taki Igor Lewczuk o kadrę się zaledwie otarł, a klub zmienił. Czułeś się trochę pokrzywdzony?
Uważałem, że też na taki transfer zasłużyłem, zapracowałem. I to zarówno w reprezentacji, jak i w klubie. Przecież w poprzednim sezonie strzelałem bramki, które dawały nam punkty w lidze. Ale nie spodziewałem się takich kłopotów ze strony Stade Rennais. Przecież ja nawet to przedłużenie kontraktu w marcu – żeby nie musieli płacić prowizji menadżerskiej – podpisałem bez agenta.
Zawarłeś umowę z wielką agencją europejską Pro Profil Thomasa Krotha, która ma w portfolio takich piłkarzy jak Manuel Neuer czy Shinji Kagawa. Przecież wiadomo, że oni nie będą mieli czasu cię dopieszczać, pilnować szczegółów, dbać o detale. Mają poważniejsze tematy.
No właśnie liczyłem, że dzięki ich europejskiej renomie będzie łatwiej o ten kontrakt i prawda jest taka, że oni ten kontrakt z Anglii „przynieśli”, ale inne elementy nie wypaliły.
Taki Mariusz Piekarski sprzedał Lewczuka na ofertę, którą miał dla Jędrzejczyka – to był majstersztyk. Ktoś taki by ci się przydał.
Rozmawiałem z menadżerem po tej sytuacji ze Stade Rennais i nieudanym transferze do Burnley, podpisaliśmy kolejną umowę, bo dalej w niego wierzę, dałem mu kolejną szansę.
To już chyba trzecią…
Sam jestem człowiekiem, który czasem potrzebował drugiej czy trzeciej szansy żeby wyjść na prostą. Teraz liczę, że mój agent wyprostuje moje sprawy w Stade Rennais i jeśli się nadarzy kolejna szansa na transfer, to wszystko będzie lepiej przygotowane.
Czyli nastawiasz się na transfer? Już zimą?
Nie nastawiam się, ale kto wie co się wydarzy? Jeśli będę dobrze grał to i oferty będą. Mój agent bardzo chce, żebym był zadowolony. On tę sprawę traktuje teraz jak wyzwanie.
Ale temat Burnley jest już zamknięty?
Tak, raczej już się zrazili. To już spalone.
Co na to całe zamieszanie powiedział trener Nawałka?
Co cię nie zabije, to cię wzmocni – powiedział selekcjoner i dodał, że przecież już nie raz dostałem obuchem w głowę i umiałem się podnieść. Byłem z selekcjonerem cały czas w kontakcie, dał mi duże wsparcie. Jestem mu za to wdzięczny. Powiedział mi, że muszę tylko wyprostować swoją sytuację klubową. Dziś tamtą historię z Burnley już poukładałem sobie w głowie. Nie jest tak, że dzieje mi się jakaś krzywda. Mam 4 lata kontraktu z klubem, jestem zabezpieczony. Teraz najważniejsze, że przyjechałem na kadrę w formie, w dobrej dyspozycji i chcę się już skoncentrować na meczach z Danią i Armenią.
Rozmawiał Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl z wizytą u Kamila Grosickiego w Rennes
Inne artykuły o: Fejs 2 fejs | Hit | Polecane | Reprezentacja