Brawo za zwycięstwo, ale czemu znów zaczynamy wszystko od zera?
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 24 marca 2019 23:09
Długo zanosiło się na kompromitację, ale uratował nas w 76. minucie kapitan Robert Lewandowski. A gdy drugiego gola (także strzelonego głową) dorzucił Kamil Glik, to się kompletnie uspokoiliśmy. Ale nie zapomnimy, jak ten mecz wyglądał naprawdę. Gdyby kilka minut wcześniej Karasauks wykorzystał kontrę Łotwy, to gol „Lewego” mógł być tylko wyrównujący. Albo w ogóle by go nie było, bo zdenerwowanie naszej reprezentacji rosło z każdą chwilą. Nic nam nie szło. Nawet rzuty wolne kapitana nie miały jakości tej co zawsze.
Mamy na początek eliminacji dwa zwycięstwa i sześć punktów. To dobrze. Ale też mamy mnóstwo niepokoju. A to już niedobrze.
Mam poczucie, że jesteśmy z naszą reprezentacją w nieprawidłowym miejscu. Pobłądziliśmy, wsiedliśmy do niewłaściwego autobusu. Pomyliśmy linię, numer wozu, a nawet kierunek, w jakim zmierzamy. Facet za kierownicą też nie wygląda zbyt pewnie.
Budujemy wszystko od nowa, powolutku podnosimy się kolan, na które rzuciła nas Liga Narodów i mundial w Rosji. A tak być nie powinno. Jerzy Brzęczek nie dostał po Nawałce kadry w ruinie, nie musiał odbudowywać jej z gruzów. A znów zaczynamy od początku, np. od budowania pewności siebie. Wańka-wstańka. A przecież ta drużyna przeszła jak burza eliminacje do mundialu, eliminacje do Euro 2016 i miała znakomity turniej we Francji. Jakąś pozycję sobie wypracowała, nie może się bać Austrii czy – jeszcze gorzej – Łotwy!
W niedzielę, znów – tak jak w Wiedniu – fatalnie zaczęliśmy mecz. W czwartek można było to tłumaczyć, że to nerwowy początek eliminacji, że gramy na wyjeździe, że Austriacy to najgroźniejszy rywal w grupie itd. No ale w Warszawie? Na Narodowym? Z… Łotwą? No bez jaj.
A tu się okazuje, że od początku daliśmy się zaskoczyć.
Najpierw rypnął jak z armaty Gutkovskis z… Termaliki Bruk-Betu Nieciecza. Chłop ruszył na gazie ze środka pola, a Krychowiak go gonił, gonił i… nie dogonił. Najwyższym kunsztem musiał się wykazać Wojciech Szczęsny. Ale czemu Krychowiak nie faulował rywala w środku pola, gdy groźna akcja była dopiero w zarodku? Od czego jest do diabła defensywny pomocnik?
Po chwili poszli Łotysze z drugą kontrą, która skończyła się faulem i groźnym uderzeniem Rakelsa.
Niedługo później Arkadiusz Reca został minięty dryblingiem z siatą założoną między nogami…
Po chwili Mateusz Borek, który komentował mecz w Polsacie podsumował: – Trzecie uderzenie na bramkę Łotyszy, którzy prowadzą z nami w tej chwili 3:0 w strzałach na bramkę.
A jeszcze w 37. minucie sam na sam – fakt że trochę z boku – ze Szczęsnym wyszedł Gutkovskis, ale nasz bramkarz go wyczekał. Dobrze, że rywale nie mieli piłkarskiej jakości. Jedynie chęci, nic więcej.
Widać było, że Łotysze mają receptę prostą: piła do przodu i walka. Ale byli przy tym skoncentrowani i zdeterminowani. Jakby wiedzieli, że przyjechali na targ niewolników, można się dobrze pokazać i znaleźć w Polsce dobrą robotę. I to nie w Legii czy Lechu, tylko w 1. lidze. Dziwnie się patrzyło na tę kopaninę w jakiej uczestniczyły z jednej strony gwiazdy europejskiego futbolu (Bayern Monachium, AC Milan, Napoli, Juventus, Monaco) a z drugiej strony ludzie z futbolowych nizin. Za cholerę różnicy nie było widać. I – o zgrozo! – ta armia przeciętniaków przycisnęła nas na początku meczu jak ciężka, stoczniowa prasa.
Od razu okazało się, że reprezentacja Polski nie ma żadnej pewności siebie. Nerwowość, złe przyjęcia piłki, fatalne decyzje…
Było parę jaśniejszych chwil, jak choćby ta gdy Michał Pazdan zagrał śmiałe podanie przez dwie linii rywali do Roberta Lewandowskiego, ale takich momentów nie było zbyt wiele. Może jeszcze trafienie w słupek kapitana warto odnotować. Niestety, nie byliśmy w stanie narzucić rywalom swoich warunków gry.
Częściej mieliśmy takie obrazki, które są obrazą dla klasy naszych reprezentantów.
Lewonożny Arkadiusz Reca np. pokazał, że dośrodkowanie prawą nogą to ma słabiutkie. Za słabe na poziom reprezentacji. Ale Reca – choć ogólnie był cieniutki – miał asystę przy golu Lewandowskiego. Więc tę decyzję Jerzy Brzęczek obroni.
Zresztą gdyby komuś – kto przyleciał z kosmosu – chcieć pokazać na czym polega fatalna współpraca bocznego obrońcy z bocznym pomocnikiem, to można było spokojnie wskazać na Recę z Kamilem Grosickim i to byłby model: jak ze sobą nie grać. Nawet ktoś z Marsa by to pojął, patrząc na tych dwóch piłkarzy.
Następny „mistrz” to Krychowiak. Ten jak przyjmuje piłkę, to ojcowie zasłaniają synom oczy, żeby się dzieci źle nie nauczyły… Nawet współkomentator Polsatu Artur Wichniarek kpił, widząc kiks „Krychy”: – Co za zwód! Oczywiście żartowałem – szydził „Wichniar”.
A po chwili musieliśmy się cieszyć, że nie przegrywamy. Karasauks wyszedł z kontrą sam na sam ze Szczęsnym, ale tak długo zwlekał ze strzałem, że zablokował go ratunkowym wślizgiem Kamil Glik. Aż się ciepło zrobiło ludziom na Narodowym.
Kurtuazja kurtuazją, szacunek do rywala szacunkiem, ale jak się gra z Łotwą, która w dostała 3:1 od Macedonii Północnej, a w Lidze Narodów nie była w stanie wygrać ani jednego meczu (nawet z Andorą) – to czego się można było spodziewać? Festiwalu bramkowego i pogromu na Narodowym. Niczego innego.
Wymagamy od reprezentantów żeby grali odważnie, żeby eliminacje w tak słabej grupie potraktować jako czas na budowanie silnej drużyny, która będzie w stanie osiągnąć sukces na turnieju finałowym mistrzostw Europy. Bo mając w składzie Szczęsnego, Glika, Zielińskiego, Milika, Piątka, Lewandowskiego czy Grosickiego, nie możemy się podniecać zwycięstwami w grupie ze słabeuszami.
Eliminacje musimy przejść na luzie – to obowiązek przy jakości piłkarskiej obecnej kadry – ale biorąc pod uwagę, że w turnieju w 2020 roku zagra niemal połowa federacji, to trzeba patrzeć w przyszłość. I to wcale nie odległą.
Niby dopiero się zaczęły eliminacje, ale raptem za trochę więcej niż rok powinniśmy się szykować do turnieju finałowego. Logicznie – patrząc na stopień trudności meczów w grupie i że jest dodatkowa szansa awansu ze ścieżki w Lidze Narodów, innej możliwości nie ma.
Cieszmy się zatem ze zwycięstw z Austrią i Łotwą, ale odważnie patrzmy w przyszłość. Ale tak naprawdę odważnie.
Bo czy Jerzy Brzęczek pokazał odwagę decydując, że w meczu z Łotwą nie zagra w środku pola Szymon Żurkowski, jeden z najzdolniejszych polskich piłkarzy młodego pokolenia?
Żurkowski przesiedział mecz z Austrią na trybunach, z Łotwą też na trybunach i pojechał na mecz młodzieżówki, która przygotowuje się do meczu z Serbią.
Ktoś powie: Brzęczek widział Żurkowskiego na treningach kadry i to wystarczy, skoro zdecydował się piłkarza Górnika Zabrze (a w zasadzie już Fiorentiny) wysłać na trybuny.
Ale to jest myślenie na tu i teraz. Bo przyszłością kadry jest Żurkowski, a nie Grzegorz Krychowiak, o którym – od jakiegoś czasu – wiemy co zagra. Wiemy, niestety.
A Żurkowski będzie grał w reprezentacji nawet gdy jej selekcjonerem nie będzie już Brzęczek, więc warto inwestować w tego chłopaka. Jemu przydałoby się już trochę doświadczenia seniorskiego na międzynarodowym poziomie jeszcze zanim trafi do wymagającej Serie A. Mógł je zbierać w marcu, bo w czerwcu zapewne będzie potrzebny reprezentacji U-21 na turnieju mistrzostw Europy.
Co ryzykowałby Brzęczek dając grać Żurkowskiemu z Łotwą, outsiderem europejskiego futbolu? Nic. Tym bardziej nie rozumiem decyzji selekcjonera. Lęk nie jest dobrym doradcą. A my musimy myśleć o przyszłości, o budowaniu silnej kadry, której moc opiera się na konkurencji o miejsce w składzie.
Krychowiak musi czuć, że nie ma pewnego miejsca w składzie reprezentacji z góry, że musi je wywalczyć z starciu z „młodym gniewnym” Żurkowskim. To samo dotyczy np. Piotra Zielińskiego i Sebastiana Szymańskiego z Legii. Niech konkurują, tzw. starych trzeba wyrwać ze strefy komfortu. Jesteś dobry to grasz. Masz słabszy moment, to jest w drużynie „młody”, który cię może zastąpić. Ale najpierw trzeba u tych młodych zbudować poczucie, że w ogóle mogą aspirować, że mają realnie szansę na wygryzienie starszych kolegów.
Niestety mecz z Łotwą i odesłanie Żurkowskiego na trybuny nie było tego przykładem.
W tym meczu warto pochwalić kadrę za jedno: za konsekwencję. Ale to jest tylko baza, fundament. Wymagajmy od reprezentacji więcej. Jest od kogo.
Inne artykuły o: Reprezentacja
-
ursynów
-
smutas