Afera, na której wszyscy zyskali
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 30 grudnia 2016 11:33
Bohaterowie afery alkoholowej dostali drugie życie. Warto żeby go nie zmarnowali. Trzeźwego roku kadro!
Gdy byłem dzieckiem, mama uczyła mnie, że stare sprawy warto załatwić jeszcze w starym roku. Tak, żeby na Nowy Rok nic już nie zostało. W polskim futbolu rok 2016 jawi się jako rok sukcesów. Kadra dobrze pokazała się na francuskim Euro 2016, a Legia awansowała do Ligi Mistrzów. Ale jak są plusy, to muszą być i minusy.
Takim minusem była na pewno afera alkoholowa w reprezentacji Polski. Nazywana także aferą dywanową. I to nie od tego, że całą sprawę zamieciono pod dywan, ale dlatego, że jednemu z pijących dawka alkoholu zaszkodziła na tyle, że zanieczyścił dywan.
Słynne party w hotelu kadry to coś co się wydarzyć – teoretycznie – nie miało prawa, ale też – logicznie rzecz biorąc – zdarzyć się musiało. Cała ta afera zmieniała myślenie – oczywiście dla osób myślących – o kadrze Adama Nawałki.
Do tej pory byliśmy karmieni opowieściami z mchu i paproci o tym, że nasi reprezentanci piją tylko wodę, wpieprzają jarmuż, nasiona chia i batony mocy. Ot, stuprocentowi profesjonaliści, którym nie zdarzają się chwile słabości, a prowadzi ich trener, który panuje nad każdym detalem, nie sypia i boją się go okrutnie wszyscy, bo jest totalnie bezkompromisowy.
Jest to prawda o reprezentacji, ale częściowa. Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek, Fabiański, może ktoś jeszcze – za nich można ręczyć. Wiedzą, że do końca karier mają bliżej niż dalej i nie pomylą im się priorytety.
Ale jest też w tej reprezentacji pierwiastek dionizyjski, czyli rozrywkowy. Kilku chłopaków żądnych wrażeń, sukcesów, pieniędzy. Takich, którzy oczywiście dają jakość piłkarską, ale żadni to herosi sportu. Raczej chłopaki z sąsiedztwa, tacy którym w życiu się powiodło.
Dlaczego afera dywanowa musiała się wydarzyć? Ano dlatego, że sytuacja nabrzmiewała od dawna. Mityczna dyscyplina Nawałki stawała się powoli legendą, która – w codziennej praktyce – rozmijała się z rzeczywistością. Już nawet nie po sukcesach na Euro 2016, ale także po samym awansie na mistrzostwa, wkradło się rozluźnienie, pojawiały się oznaki samozadowolenia i uderzeń wody sodowej do głowy.
„Przegląd Sportowy”, który sam tę aferę rozdmuchał (a potem koniunkturalnie przestał drążyć) pisał, że alkoholowe imprezy piłkarzy odbywały się już na zgrupowaniach przed mistrzostwami (Arłamów) oraz w czasie turnieju w ośrodku kadry w La Baule. Mistrzostwa się skończyły, nowe eliminacje zaczęły się od wpadki w Kazachstanie, ale rozbawienie trwało nadal. Drużyna zdychała fizycznie w końcówkach meczów (Dania, Armenia), ale tyłek imprezowiczom ratował kapitan Lewandowski. Jego forma przykrywała brak ich formy. I nie wiadomo, czy gdyby nie afera dywanowa, to kiedykolwiek by się ostre imprezowanie skończyło, bo przecież (poza Kazachstanem) wyniki się zgadzały. Na koniec tę całą „gnojówkę” przykryło zwycięstwo w Bukareszcie i sprawa ucichła.
Ale dobrze, że wyszła. Sprawa stała się publiczna, nie można było udawać, że jej nie ma. Że Nawałka panuje na kadrze nad wszystkim, że piłkarze dobrze się prowadzą, że w głowie mają jedynie treningi i mecze.
Każdy, kto widział jak wyglądało zgrupowanie reprezentacji przed odlotem do Kazachstanu, powie że to była farsa. Domykało się właśnie letnie okienko transferowe i wszyscy trochę odjechali. Pogubiono priorytety. Piłkarze zwalniani z treningów, faksy wysyłane z recepcji, menedżerowie biegający po hotelu w amoku, delegacje z klubów zagranicznych na zgrupowaniu i ten kompletnie aberracyjny wylot ze zgrupowania „Grosika” do Anglii.
To wszystko burzyło powagę tej reprezentacji. Ani Nawałka ani Boniek nie interweniowali. Byli zakładnikami sukcesów i nienagannego wizerunku tej kadry. Wbrew pozorom afera dywanowa tylko im pomogła. Przywróciła Bońkowi i Nawałce władzę i panowanie nad reprezentacją. Znów mogą wymagać, a przecież tego od nich, w gruncie rzeczy, oczekujemy. Ta grupa piłkarzy musi czuć szefów, wtedy lepiej pracuje, wtedy więcej może osiągnąć.
Dzięki upublicznieniu afery można było wprost i otwarcie porozmawiać o obowiązkach reprezentantów, poprosić ich, żeby skończyli z nieustającymi wycieczkami i odwiedzinami rodzin i przyjaciół w hotelu. Do niektórych przychodziły całe pielgrzymki. Innych kumple nieustannie odwiedzali w pokojach, żeby… pogadać. Zdarzało się nawet, że z piłkarzem pomieszkiwała jego partnerka… No ludzie złoci! – jak to mawiał Franciszek Smuda – przecież to zgrupowanie trwa tylko kilka dni!
Dlaczego nie interweniowano? Dlaczego nie zrobiono z tym porządku? Z prostego pragmatyzmu. Grupa rozrywkowa była zbyt liczna, zbyt wartościowa pod względem jakości piłkarskiej i nie można było sobie pozwolić – gdyby wszystkich wyrzucić – na tak drastyczne obniżenie wartości sportowej reprezentacji.
Kto wiedział? Kto nie wiedział? Dla Nawałki i Bońka nie ma tu dobrej odpowiedzi. Jeśli wiedzieli i nie interweniowali to źle, jeśli nie wiedzieli co się dzieje w kadrze na zgrupowaniach – to też o nich źle świadczy jako o przełożonych. Dlatego afera dywanowa spadła im jak z nieba. Można było to wszystko wyczyścić, postawić sprawy z głowy na nogi i od tej pory trzymać dyscyplinę.
Dziś nie ma już znaczenia czy upublicznienie afery inspirował Boniek, Kucharski, Lewandowski czy ktoś inny. Efekt okazał się wart rozkręcenia sprawy.
Zagadką roku pozostanie kto poszczuł dziennikarzy na dyrektora Tomasza Iwana i kto potem wstrzymał „konie” widząc jak murem za Iwanem stoi Adam Nawałka.
Dziś nikt nie narzeka na aferę dywanową. Bo prawie wszyscy na niej wygrali. Kadra wróciła do równowagi, Boniek ponownie został prezesem, Nawałka będzie trenerem roku a Iwan nadal ma robotę w PZPN-ie. Mimo, że wciąż nie ściągnął z tyłka tych cholernych krótkich spodenek, czego domagali się dziennikarze.
Ale nawet oni nie narzekają. Za milczenie dostali swoje ekskluzywne wywiady. Warto było siedzieć cicho.
Piłkarz Teodorczyk już dziś nie jest gościem, który zanieczyścił dywan – jest misterem Europy w skuteczności strzeleckiej. Także wymieniony z nazwiska przez „Przegląd”– Artur Boruc, dobrze sobie radzi w Anglii. Bohaterowie afery alkoholowej dostali drugie życie. Warto żeby go nie zmarnowali.
Trzeźwego roku kadro!
Inne artykuły o: Blogi | Reprezentacja