Cacek: Na Widzewie Boniek zarobił kupę kasy i zostawił go z gnojem w postaci afery korupcyjnej

Autor wpisu: 26 października 2016 13:45

Sylwester Cacek, przedsiębiorca i biznesmen, były właściciel Widzewa, w którym był udziałowcem razem ze Zbigniewem Bońkiem. Wspólna inwestycja w łódzki klub jedynie na początku wyglądała obiecująco. Później, kiedy „trupy zaczęły wypadać z szafy”, a Widzew okazał się klubem zamieszanym w korupcję, Cacek miał wielkie pretensje do obecnego prezesa PZPN, że zataił przed nim wiele istotnych faktów. Od tamtej pory byli współudziałowcy stali się wrogami. Cacek o Bońku mówi źle w sposób otwarty, bezpośrednio. Boniek z Cacka pokpiwa na Twitterze i okazuje mu swój lekceważący stosunek. Biznesmen zapowiada podanie prezesa PZPN do sądu.

FUTBOLFEJS.PL: Zaprzyjaźniony ze Zbigniewem Bońkiem dziennikarz pokpiwał ostatnio na wizji, że prezes PZPN główną bombę opozycji, czyli sprawę szwajcarskiego konta, sam rozbroił, wyjaśniając to w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
SYLWESTER CACEK: Zbyszek nie rozbroił żadnej bomby. Zresztą on całe życie siedzi na bombie, ale kryje się za dobrym PR-em. Zawsze mówi to, co mu wygodne, za to niekoniecznie zgodne z prawdą.

To zacytujmy z tego wywiadu: „Milion euro to tylko mała część pieniędzy, które przez trzy lata włożyłem w Widzew. Pan Cacek absolutnie nie negował tej kwoty. Jako że jestem rezydentem Szwajcarii, spytał, czy mógłby mi przelać tę kwotę jako darowiznę na szwajcarskie konto. Dla mnie to bez znaczenia, czy miało być to w Polsce, we Włoszech, czy w Szwajcarii, bo i tak odprowadziłem od tego podatki”. Tak było?
Pierwsze kłamstwo jest takie, że to nie była darowizna, ale zwrot kosztów poniesionych na Widzew. Od tego się płaci inne podatki. Drugie kłamstwo dotyczy tego, że według jego słów sam zaproponowałem mu przelew na szwajcarskie konto. A skąd niby miałem wiedzieć, że on ma konto w Szwajcarii? Nie miałem o tym pojęcia, dopóki nie podał mi numeru tego konta. Czy mógłbym komuś, kto nie ma konta w Szwajcarii, przelać pieniądze? No właśnie… tak to jest z tymi jego wyjaśnieniami. Aha, i bądźmy precyzyjni – to było 1,2 mln euro.

O prezesie Śląska, który oberwał odłamkiem TUTAJ

Ale o co tyle hałasu z tym szwajcarskim kontem? Boniek mówi, że zapłacił podatki, rozliczył się zgodnie z obowiązującym prawem i tyle.
Konto numeryczne polega na tym, że nie podaje się nazwiska właściciela tego konta. Każdy człowiek w Szwajcarii, który ma konto numeryczne, ma ku temu jakiś powód, czyli coś do ukrycia. Zbyszek twierdzi, że dostał ode mnie darowiznę, ale ja utrzymuję, że to nie była darowizna, lecz zwrot kosztów. Tak jak zostało to napisane na przelewie. Opodatkowanie powinno być więc inne. Ale tym niech się już zajmują jego prawnicy i prawnicy fiskusa. Natomiast pytanie związane z tym kontem jest inne: ile na to konto wpływa środków od bukmacherów? Jeśli ktoś zakłada konto numeryczne, to ma przychody, których nie chce ujawniać światu.

Boniek mówi, że to niegodziwe wyciągać po tylu latach tę sprawę, akurat przed wyborami na prezesa PZPN.
No, ale akurat teraz trwa proces w sprawie Widzewa, w którym obaj jesteśmy świadkami, i ja i Boniek, dzięki któremu mogłem dowiedzieć się o nowych faktach. On zresztą nie stawił się na kilka kolejnych wezwań sądu, zasłaniając się obowiązkami za granicą.

Nie dziwimy mu się. Przekładał sprawę tak długo, jak mógł. Wiedział – albo mu doradzono – że zeznawanie przed sądem może być źle odebrane przed wyborami. Bońka stojącego przed sądem, nawet tylko w roli świadka, pokazałyby media. Słaba kampania, a on o PR zawsze bardzo dba. Pojawi się na kolejnej rozprawie, w listopadzie. Wtedy nic, o co zostanie zapytany, nie będzie już miało wpływu na wybory.
Tak, ale to kpina z powagi sądu. W czasie rozprawy, na którą nie mógł przybyć, był tak pochłonięty obowiązkami, że sobie spokojnie… tweetował…

Ale to nie pan wytoczył ten proces, który toczy się teraz w Łodzi?
Nie, nie jestem stroną w tej sprawie. Moi prawnicy w sprawie widzewskiej dopiero pracują nad złożeniem doniesienia do prokuratury.

Czemu tak późno? Minęło od waszego konfliktu parę lat.
Bo już podczas tego obecnego postępowania na światło dzienne wychodzą sprawy, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Jak chociażby to, że RTS Widzew wszystkie aktywa do Stowarzyszenia Widzew Łódź, czyli tego, w którym działał Boniek, przekazał za darmo. Do tego doszło kilka postępowań sądowych z poprzednich lat, wezwań do uregulowania długów. Nie wszystkie zostały ujawnione przy umowie inwestycyjnej. Do tego dochodzi świadome działanie ludzi z dawnego RTS i Bońka w zakresie uniknięcia regulowania zobowiązań przez RTS.

W jaki sposób unikali regulowania zobowiązań?
Przenosząc aktywa, w tym znaki towarowe i prawa do uczestnictwa w rozgrywkach piłkarskich, jednocześnie w niedługim czasie po tym zgłaszając wniosek o upadłość, którego nota bene sąd nie przyjął, bo nie mieli aktywów, żeby postępowanie upadłościowe opłacić. Wszystkie znaki towarowe przekazali za darmo na rzecz stowarzyszenia Bońka. Co więcej, Andrzej Grajewski stwierdził, że w sądzie jest złożony akt notarialny, z którego wynikało, że prawa do korzystania ze wszystkich znaków towarowych, czyli loga, nazwy itd, były zastawione na rzecz jego spółki.

Grajewskiego?
Tak. W zamian za pożyczki. Dokumenty świadczące o tym są podobno złożone w sądzie, choć na razie nie mam do nich dostępu. Ale myślę, że w odpowiednim czasie będę mógł się z nimi zapoznać. Grajewski twierdzi, że Boniek doskonale o tym wiedział, bo w tym uczestniczył.

To po kolei: jak to było z tym Widzewem, co pan kupił?
Najpierw był RTS (Stowarzyszenie Robotnicze Towarzystwo Sportowe) Widzew Łódź. W 1992 roku została powołana spółka SPN Widzew Łódź Sportowa Spółka Akcyjna i do niej przeniesiono drużynę piłkarską. Tak to się wtedy odbywało – jeden klub był wykreślany, drugi wpisywany i zaczynał prowadzić działalność. Natomiast w tym akurat przypadku RTS nie został wykreślony, mimo iż został wpisany nowy członek – SPN. Gdy w tym SPN-ie pojawiły się problemy finansowe, to w RTS uznano, że dzięki kruczkom prawnym da się przenieść drużynę z powrotem do RTS-u. I tak się stało. RTS wypowiedział umowę SPN-owi, i przy wsparciu PZPN, ale bez zgody SPN-u, zgłosił drużynę do rozgrywek i dostał licencję, której de facto nie miał prawa dostać.

Czemu?
Zgodnie z przepisami PZPN, bezwarunkowo licencję dostaje klub, który nie ma żadnych zobowiązań. Klub, który jest czysty. A okazało się, że czysty nie jest. Po miesiącu od wycofania umowy z SPN-em RTS przekazał wszystkie aktywa Stowarzyszeniu Widzew Łódź, w którym działali Zbigniew Boniek i Władysław Puchalski jako prezes („ekspert w 40 dziedzinach” – jak o sobie mówił). Boniek doskonale wiedział już wtedy, gdy uczestniczył przy przejmowaniu drużyny z SPN-u via RTS, że Stowarzyszenie będzie musiało przekształcić się w spółkę akcyjną.

Ale czy to ważne? Bo wie pan, nie zamierzamy pisać książki o historii Widzewa…
Ważne, bo moim zdaniem już wówczas zostało popełnione przestępstwo polegające na doprowadzeniu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem Stowarzyszenia RTS Widzew i spółki SPN Widzew Łódź Sportowa Spółka Akcyjna. Czyli wyprowadzenia z tamtych podmiotów aktywów.

Chce pan postawić tezę, że to Boniek popełnił to przestępstwo? Ale nawet gdyby się to panu udało, to pewnie się to już przedawniło.
Nie, nie przedawniło się. Przekazałem wszystkie dokumenty, jakimi w tej sprawie dysponuję, prawnikom. Otrzymałem odpowiedź, że sprawa wcale się nie przedawniła, bo działanie doprowadzające do niekorzystnego rozporządzania mieniem jest zagrożone wyrokiem do ośmiu lat. A jeżeli postępowanie dotyczy sprawy zagrożonej wyrokiem ośmiu lat, to przedawnia się dopiero po piętnastu latach. Tak więc żadna bomba nie została jeszcze rozbrojona. Zbyszkowi się wydaje, że jak dostał pieniądze i deklaruje, że zapłacił od nich podatek, to wszystko jest w porządku.

Dobra, ale jaki jest pana główny zarzut do Bońka? Że namówił pana na kupno Widzewa, ale nie powiedział o prawdziwym stanie klubu?
Boniek zadzwonił do mnie w grudniu 2006 roku. Wraz z synem postanowiliśmy pomóc jakiejś dużej marce piłkarskiej. W grę wchodziło pięć klubów, z których tylko Górnik nie miał wtedy inwestora. Prowadziliśmy więc rozmowy w Zabrzu. Kilka dni po tym, jak w mediach pojawiły się informacje, że wycofałem się z tych rozmów, odebrałem telefon od Zbyszka. Byłem zaskoczony, bo nie sądziłem wtedy, że Widzew poszukuje inwestora.

I co, aż tak ujęło pana, że taki słynny piłkarz dzwoni i proponuje udziały w Widzewie, że nie sprawdził pan wtedy wszystkich dokumentów? Trochę naiwne…
Inaczej. Dokumenty sprawdzili prawnicy. Problem polega na tym, że nie do końca przejrzyste są przepisy w PZPN-ie. Zbyszek, będąc wcześniej wiceprezesem, miał wpływ na przyznanie licencji, jak się później okazało – niezgodnie z obowiązującymi w związku przepisami. On to sobie załatwił, obchodził przepisy. Zresztą z tego co wiem, w sprawie SPN Widzew, w której jesteśmy świadkami, zeznawał też ówczesny przewodniczący komisji licencyjnej i stwierdził, że gdyby znał wszystkie szczegóły, to licencji by nie udzielił. Gdy już wszedłem w Widzew, zaczęły pojawiać się zobowiązania, o których przy podpisywaniu umowy inwestycyjnej nie miałem pojęcia, bo nie były one w tej umowie wyszczególnione. Nie miałem pojęcia, że w Widzewie są aż takie problemy, że są jakieś zaszłości, trupy w szafach i sprawy zamiatane pod dywan. Tę transakcję firmował Boniek, wiarygodna osoba, znana i szanowana w środowisku. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało. Zaufałem jej, ale potem życie to zweryfikowało.

Czyli chce pan powiedzieć, że pan kupił klub w dobrej wierze. Był pan przekonany, iż kupuje „przedsiębiorstwo”, które może nie funkcjonuje doskonale, ale nie wiedział pan, że ma ileś tam obciążeń i nie wiedział pan, że za chwilę wypadnie ten największy trup z szafy, czyli korupcja, która de facto zrujnuje to „przedsiębiorstwo”, które pan kupił.
Zgadza się. Przecież on miał wielką wiedzę o tym, co się dzieje w PZPN i co się szykuje. Wiedział, jakie kary mogą spotkać klub. Zataił to przede mną. Miał świadomość, że zdegradowany klub będzie miał dużo mniejszą wartość, więc spieszył się, żeby mnie w to wciągnąć, zanim sprawy wyjdą na jaw. To oczywiste. Dostałem bilans Stowarzyszenia Widzew Łódź – stan na 31 grudnia 2006 roku. Nie ma w nim śladu po kwocie 5 mln zł jako zobowiązanie wobec Zbigniewa Bońka. Że niby tyle pożyczył klubowi. Tę kwotę mu spłacałem na numeryczne konto w Szwajcarii, czyli 1 200 000 euro.

Twierdzi pan, że Boniek nigdy takich pieniędzy w Widzew nie zainwestował?
Oczywiście, że nie. W tym bilansie są kwoty pożyczek po kilka, kilkanaście tysięcy złotych. W sumie grosze w stosunku do tego, czego się ode mnie domagał i co – na to szwajcarskie konto – dostał. Boniek już w 2004 roku musiał jako były wiceprezes PZPN wiedzieć, że klub będzie musiał przekształcić się w spółkę akcyjną i w mojej opinii od tamtego czasu z premedytacją działał z zamiarem wykorzystania tego do celów prywatnych. Krótko mówiąc, robił to tylko po to, by w odpowiednim czasie zarobić na tej transakcji kosztem Widzewa. Ode mnie otrzymał przelew, który nie był – jak dziś mówi – darowizną, tylko zwrotem kosztów poniesionych na Widzew. Ale po tym, że on naprawdę poniósł takie koszty, w bilansie nie ma śladu.

We wspomnianym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Boniek mówi, że milion euro to tylko mała część pieniędzy, które przez trzy lata włożył w Widzew.
No to pokazuję wam odnaleziony niedawno bilans z końca 2006 roku i powiedzcie mi, gdzie tu jest ta kwota. Tu nie ma nawet sumy bilansowej w takiej wysokości. Sami widzicie, raport podpisany przez Puchalskiego, który był wówczas prezesem Stowarzyszenia Widzew Łódź, i przez głównego księgowego. Całe aktywa wynoszą 600 tys. zł.

Czyli Boniek nie jest zbawcą Widzewa, na którego się kreuje?
On na tym Widzewie zarobił kupę kasy i zostawił go z gnojem w postaci afery korupcyjnej. Zresztą myślę, że gdyby ta afera nie wybuchła, wyjąłby z Widzewa jeszcze więcej, bo klub być może do dziś grałby w Ekstraklasie i na pewno byłby w innej kondycji finansowej.

To jak to jest – ma pan przeświadczenie, że Boniek pana oszukał przy sprzedaży klubu, czy ma pan też na to dowody?
Dowody nadal gromadzę. Mnie nie interesuje, czy on włoskiemu fiskusowi zapłacił podatki, czy nie. Dla mnie istotne jest to, że naraził mnie na straty poprzez niekorzystne rozporządzanie mieniem. Chcę, by prokurator, a później sąd, rozstrzygnęli, czy podpisując ze mną umowę inwestycyjną, wiedział już, że w sprawie Widzewa toczy się postępowanie korupcyjne. Czy ukrywał przede mną istotne informacje przed podpisaniem umowy inwestycyjnej. Jeżeli uda się adwokatom to udowodnić, a myślę, że się uda, to ja i inne podmioty doprowadzone do niekorzystnego rozporządzania mieniem będę miały między innymi w stosunku do niego prywatne roszczenia. Ta sprawa dopiero zaczyna nabierać rozpędu, gdyż po ujawnionych przez media moich zeznaniach w sądzie dostaję różne nowe informacje dotyczące tamtych zdarzeń. Bo tak to już jest, że jak ktoś gra nieuczciwie, to prędzej czy później popełni błąd.

To czemu pan tak długo czekał z pójściem do sądu? W sumie kilka lat…
Po pierwsze, nie mogę bez przerwy przechodzić nad tym wszystkim do porządku dziennego. Zbyszek znów ostatnio zaczął mnie zaczepiać, chociażby przy okazji ostatnich derbów Łodzi, na Twitterze. Po raz kolejny próbował mnie opluwać, robić aluzje i tak dalej. Czas powiedzieć „dość”. Po drugie, Puchalski z Bońkiem szykują powtórkę z rozrywki. Znów na Widzewie jest pielęgnowane złodziejstwo. PZPN Zbigniewa Bońka dopuścił do gry kolejny podmiot niezgodnie z przepisami. Proszę zwrócić uwagę, że nadal istnieje spółka RTS Widzew Łódź SA w upadłości, której jestem prezesem. Natomiast ten grający obecnie w III lidze Widzew, czyli Reaktywacja Tradycji Sportowych, nie ma żadnego następstwa prawnego poprzedniego Widzewa. Nie wystąpił do syndyka o zakup przedsiębiorstwa upadłego, natomiast używa loga i nazwy. Czyli długi nie, aktywa tak. Wygodne. I robi to za przyzwoleniem PZPN-u. A Boniek z Puchalskim już się koło tego nowego Widzewa kręcą. Czyli mamy powtórkę z rozrywki. Znów przygotowywany jest grunt, by wciągnąć w bagno kolejnego biznesmena, który będzie chciał pomóc. I znów stoją za tym ci sami pomysłodawcy. Raz się udało, czemu więc nie spróbować kolejny raz? Tym bardziej że teraz mają jeszcze większe umocowanie w PZPN. I po trzecie, chodzi o zwykłą sprawiedliwość i moją godność. Mnie się przypisuje różne rzeczy, a prawda jest taka, że od czwartego miesiąca po sprzedaniu przez Bońka Widzewa, zmagałem się z różnymi starymi problemami, które wyłaziły jak trupy z szafy. Pewnie, że ja też popełniłem błędy, każdy by popełnił, działając w takiej atmosferze.

Nie próbował pan z Bońkiem rozmawiać, gdy został prezesem PZPN?
Próbowałem, bo Zbyszek miał szansę pewne rzeczy naprawić. Cztery lata temu, zaraz po wyborach, spotkałem się z nim i mówię mu: „Słuchaj, korupcja w Widzewie była za twoich czasów, mówisz, że nic nie wiesz, albo udajesz, że nic nie wiesz, ale teraz jako prezes PZPN masz okazję to naprawić. Jest pozew przeciwko PZPN, można się polubownie dogadać”. Odpowiedział: „A idźcie sobie do sądu i róbcie, co chcecie”. A gotówka, której w ramach zadośćuczynienia się domagaliśmy, a którą przez PZPN straciliśmy, pozwoliłaby nam na spłatę wszystkich zobowiązań. I dzięki niej dziś Widzew normalnie by funkcjonował.

Nam się wydaje, że w tym pana konflikcie z Bońkiem udało mu się z pana zrobić takiego szalonego biznesmena, który nie do końca wiedział, co kupuje i jak tym, co kupił, zarządzać. Takiego, który po przejęciu klubu szarpał się i doprowadził go do upadku. Chodzi o pokazanie, że jest pan osobą niewiarygodną i wobec tego te pańskie roszczenia są niewiarygodne.
Zbyszek będzie cały czas tak funkcjonował, bo tego jest nauczony. Jego życie jest życiem PR-owskim. Na pokaz. Rozgrywa ludzi. Neguje jednych, podsrywa innych. I ta ogromna arogancja… Jak się dowiedziałem, jaki jest w PZPN-ie budżet związany z PR, to złapałem się za głowę. To ja mam spółkę giełdową i mam dużo więcej obowiązków informacyjnych, a budżet na to dużo mniejszy. Proszę też zauważyć, jak się ładnie wycisza niektóre rzeczy z nim związane. Ktoś dziś mówi, że usunięto Bońka z galerii sław Juventusu? Ktoś dziś mówi, że zdezerterował jako selekcjoner reprezentacji?

Po co pan po latach chce iść do sądu? Chce pan wygrać odszkodowanie?
Ja się o pieniądze nie będę dopominał, ale chciałbym, żeby świat zobaczył, jak Boniek działał. Że nie był fair w stosunku do mnie, w stosunku do Widzewa. Jeśli on twierdzi, że nie wiedział o korupcji w Widzewie za jego czasów…

No właśnie… Wszystkie wyroki za korupcję w Widzewie dostał drugi, obok Bońka, udziałowiec klubu – Wojciech Szymański. Poznał go pan dobrze w Widzewie. Czy pana zdaniem rzeczywiście jest to możliwe, że Szymański, masarz z branży wędliniarskiej, mógł być mózgiem wszystkich akcji z handlowaniem meczami? Znał się tak dobrze na piłce? Miał takie kontakty? Miał taki potencjał? Robił to po cichu, za plecami wspólnika?
Do robienia takich akcji trzeba mieć wieloletnie doświadczenie w piłce. Szymański był zapatrzony w Bońka. W mojej opinii o problemach korupcyjnych musiało wiedzieć w klubie minimum pięć osób. Czy uczestniczyli w korupcji, tego nie wiem. Natomiast ktoś, kto siedzi w piłce długo, nie może pewnych rzeczy nie zauważyć. Nie może nie zauważyć, jak mecz prowadzi sędzia, czy napastnik z premedytacją strzela Panu Bogu w okno, czy obrońca specjalnie fauluje w polu karnym itd. Przed zawodowcem nie da się tego ukryć. Nikt mi tego nie wmówi. Dowodów nie mam, bo Szymański wszystko wziął na siebie i w sądzie milczy. Nie wiem, jakie rozliczenia były między nimi. Podczas negocjacji dotyczących inwestycji w Widzew Boniek mówił, że te 1,2 mln euro na szwajcarskie konto, to jest zwrot wydatków dla nich obu. Żebym wpłacił na to konto, a oni się już rozliczą między sobą. Ile Boniek przelał Szymańskiemu, a ile sobie zatrzymał, tego nie wiem.

Mocno pan wali. Ma pan na to dowody, że ten przelew na numeryczne konto był zwrotem kosztów dla nich obu?
Tak. Zbyszek powiedział: „Dobra, niech pójdzie przez moje konto, a ja się z Wojtkiem już rozliczę”. Byli świadkowie, gdy to ustalaliśmy, więc nie jest to żadna tajemnica. Tak więc niech teraz nie mówi, że rozbroił bombę, bo on tak naprawdę siedzi na bombie całe swoje życie. Do czasu, aż ktoś mu udowodni, że nie jest taki przejrzysty, za jakiego się uważa.

Pan to udowodni, wygrywając przed sądem?
Taki mam zamiar, bo to jest sprawa honoru i mojej reputacji. I chętnie się dowiem, co powie przed sądem już w listopadzie w sprawie SPN Widzew. Tacy ludzie jak Boniek i Puchalski powinni jak najdalej być trzymani od dużych pieniędzy, a takie jak na nasze warunki są w polskiej piłce.

Rozmawiali Krzysztof Budka i Dariusz Tuzimek

Inne artykuły o: Fejs 2 fejs | Polecane | PZPN

  • Red

    Żałosne wypociny nieudolnego, byłego właściciela Klubu. Jego krzywda ważniejsza niż ta, którą wyrządził Kibicom zasłużonego Widzewa. Panie Cacek: łatwo się liczy cudze pieniądze i ocenia innych. A co pan widzi w lusterku?????

    • piotr174

      a skąd wiesz, że nie mówi prawdy?

  • pablo

    Ale jaja, nic o tym nie wiedziałem, pewnie w PZPN też Boniek sobie „dorabia”

  • Cichy

    Zawsze wiedziałem, że Boniek ma coś za paznokciami i teraz mam dowód

  • skowron

    Boniek musi być ulubioną postacią kibiców ŁKS-u, bo nikt tak nie ośmieszył Widzewa jak on

  • miro

    Pierwsze slysze, Boniek stracił dużo w moich oczach

  • tomas84

    Boniek jest cwany i wizerunkowo dobrze sobie radzi, gdyby nie ten pr i sukcesy kadry to inaczej byłby rozliczany i mógłyby jedynie pomarzyć o byciu prezesem. Minęła kadencja i zabyt wiele dobrego to on wniósł do życia polskiej piłki

  • Tadek

    Tylko pieniadze sie dla nich liczą, a nie dobro polskiej pilki i ktos taki ma byc dalej prezesem PZPN? Wole Wojciechowskiego, przynajmniej nie bedzie szukal pieniedzy w futbolu bo juz sie dorobil na czyms innym

  • piotr174

    będę śledzić informacje w tym temacie, jestem ciekaw sprawy sądowej

  • hansolo

    Panu Bońkowi już dziękujemy, pora na zmiany

  • grafstone

    niefajnie, nie pozdrawiam

  • Piotr Sagalara

    Czyżby dziennikarze Wojciechowskiego dotarli do Cacka ? Na to wygląda… Boniek to Boniek, prawdziwy Widzewiak, zawsze to było słychać i widać. Nikt nie musi mi tego udowadniać. Wiemy jakie są media, a Pan Cacek akurat z Bońkiem nigdy się nie lubił, więc nic dziwnego, że takie rzeczy gada.

  • Tralala

    Panie Cacek, stracił Pan właśnie resztki przyzwoitości, o które Pana posądzałem czytając o Panu rożne artykuły od Forbsa począwszy. Jest Pan małym, niedowartościowanym straganiarzem, który chciałby aspirować do wielkiej finansjery. Do tego trzeba mieć klasę, wiedzę i styl. Brakuje Panu absolutnie wszystkich tych trzech rzeczy. Zostań Pan przy swoim biznesiku i nie właź Pan w zabłoconych laczkach na salony.

  • rYcio

    Dziś wieczorem P.Zarzeczny otworzył mi oczy.
    To nie jest rozgrywka Boniek – Wojciechowski.
    To jest konflikt miedzy Bońkiem, a Lewandowskim!

  • Zordon CHN

    Co rude, to fałszywe. To nie zabobon, tacy są rudzielce.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli