Warta kłopoty ma, ale jeszcze żyje. Tylko ruszać mogłaby się trochę szybciej

Autor wpisu: 27 lipca 2018 21:48

Siedemnaście zespołów w pierwszej lidze? Taka hiobowa wieść przemknęła gdzieś przez sieć w tygodniu. „Wieść”, a może raczej „fake news”. Z obserwacji dyskusji w poznańskim środowisku wynika raczej, że pytaniem jest: „gdzie Warta będzie rozgrywać mecze w pierwszej lidze”, a nie: „czy będzie rozgrywać mecze w pierwszej lidze”. W piątkowe popołudnie w Grodzisku Wielkopolskim rozpoczęła drugą kolejkę remisując z inną wielką, a przykurzoną firmą – Garbarnią Kraków remisując 1:1.

Hasło było mrożące krew w żyłach każdego sympatyka pierwszej ligi. I szokujące. „Warta może się wycofać z rozgrywek, bo nie ma gdzie grać”. Dla robiącej potężny postęp organizacyjny, finansowy i sportowy pierwszej ligi to byłby potężny cios wizerunkowy. Konieczność gry niemal całego sezonu w „17” odbierałaby część emocji, burzyła porządek i mocno rozczarowywała.
Gdy jednak wsłuchać się w głosy z Poznania, to na szczęście jawi się jakąś upiorną wizją z pogranicza fake newsa.
Warta problemy ze stadionem (i nie tylko – o tym za chwilę) ma. Podobnie zresztą jak Garbarnia, która u siebie grać nie może. Ale Garbarnia przeszła proces zmiany pierwszoligowego „miejsca pracy” w miarę bezboleśnie. Miasto Kraków zgodziło się na to, by mistrz Polski (z 1931 roku) grał na miejskim stadionie przy Reymonta, czyli tam, gdzie i Wisła. To obiekt dla Garbarni zdecydowanie za duży, ale przynajmniej godny infrastrukturalnie. W zasadzie najbardziej reprezentacyjny w pierwszej lidze.

Warta problemy ma większe, bo w Poznaniu zdaje się, że nikt nie chce słyszeć o użyczeniu Bułgarskiej, a obiekt Warty przy Drodze Dębińskiej nie spełnia wymogów licencyjnych. W Warcie podkreślają, że zrobiono już wiele, ale wciąż jeszcze trwają prace – przede wszystkim nad zadaszaniem trybun i dostosowaniem szatni do standardów pierwszej ligi. W dalszej kolejności – także trzeba dostosować się do wymogów oświetlenia stadionu.
Pierwszego meczu rozgrywać nie trzeba było – swój obiekt modernizuje także… Stomil Olsztyn (wciąż i nieprzerwanie, a my z utęsknieniem czekamy, kiedy hasła „Stomil” i „stadion” staną się zupełnie normalną zbitką słów).
Na drugi – z Garbarnią – Warta wyprowadziła się do Grodziska Wlkp., ale podobno na stałą wyprowadzkę jej po prostu nie stać. Dlatego z utęsknieniem w Warcie czekają na zakończenie prac i warunkową licencję.
– Nie jest nam z tym lekko, ale wierzę, że wkrótce będziemy mogli zagrać u siebie. Prace trwają – przyznawał trener Petr Nemec. – Nie jest to pozytywne. Każdy z nas chciałby grać w „ogródku” (tak pieszczotliwie określany jest stadion Warty – red.) i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości tak będzie – wtórował mu Bartosz Kieliba po meczu z Garbarnią.
– Pracownicy działają i wszystko idzie do przodu – uspokajał w tygodniu dyrektor sportowy Warty Arkadiusz Miklosik w czasie audycji w Radiu Poznań. I wymieniał całą litanię rzeczy do poprawienia. Gdy się tej listy wysłucha, można powiedzieć: same drobiazgi. Ale w tle kołacze pytanie: czemu dopiero teraz? Walka beniaminków z kwestiami infrastrukturalnymi na „ostatnią chwilę”, a raczej już „po ostatniej chwili” to najbardziej wkurzająca rzecz w pierwszej lidze.

Dobra, ze stadionem pewnie Warta się jakoś upora, a z grą? I to dopiero jest pytanie. Mecz dwóch beniaminków z chwalebną przeszłością (Garbarnia – mistrz Polski 1931, Warta – mistrz Polski 1929 i 1947) delikatnie mówiąc nie porwał. Był jakiś taki… drugoligowy i to ze stanów średnich raczej niż wysokich.
Garbarnia po porażce na inaugurację ze Stalą Mielec 0:2, teraz ma cenny punkt z wyjazdu. Mogła mieć trzy – długo prowadziła po golu Jakuba Wróbla, na początku drugiej połowy mogła (i powinna) była wbić drugiego gola, ale skończyło się na 1:1, bo w 77. minucie kapitalne podanie perfekcyjnie wykończył wspomniany kapitan poznaniaków Bartosz Kieliba.
Natomiast uczciwie stawiając sprawę – zostało poczucie słabości i jednych, i drugich. Faktem jest, że rozpieścili nas pierwszoligowi beniaminkowie. W poprzednim sezonie Odra Opole i Raków Częstochowa to były ekipy, o których od początku mówiło się pozytywnie i które do ligi wniosły świeżość. Ba, Puszcza Niepołomice – akurat porównywalna z Wartą czy Garbarnią przez stabilny, w porównaniu z drugą ligą, skład – zaskakiwała solidnością i okazała się bardzo twardym orzechem dla najlepszych.
Rok wcześniej było podobnie: Stal Mielec i GKS Tychy dały nową jakość, Znicz i Wisła Puławy walczyły zacięcie i na większość ich meczów patrzyło się bez bólu zębów, choć – jasne – na końcu nie dały rady.

Po Warcie i Garbarni widać, że w tej coraz lepszej sportowo pierwszej lidze będą mieć kłopoty. Nie tylko infrastrukturalne.

 

Inne artykuły o: I Liga

  • kibic

    Nie nalezy wyciagac zbyt daleko idacych wnioskow po jednym lub dwoch meczach. Pozdrawiam

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli