Tarasiewicz popłynął pod prąd. I szacun!

Autor wpisu: 13 stycznia 2017 12:49

W Polsce nie ma takiej możliwości, bym w trakcie sezonu, będąc "pod kontraktem", zmienił klub na inny.

Niby nie ma się na co gniewać, niby nic w tym nagannego, jeśli ktoś zmienia pracę na lepszą. A jednak jesienna migracja trenerów w pierwszej lidze zastanawia – czemu ludzie idący ze swoją grupą po sukces, decydują się ją zostawić? Aż w końcu znalazł się ktoś, kto z tego trendu potrafił się wyłamać. Ryszard Tarasiewicz.

Coś w tym wszystkim było nie tak. Niby dla każdego, z sympatii czy bez sympatii, można było znaleźć usprawiedliwienie. Jacek Magiera – bo wiadomo, Legia. Maciej Bartoszek – mniej wiadomo, bo zmiana Chojniczanki na usiłującą się sprzedać za dwa miliony złotych Senegalczykom Koronę to już nie taka oczywistość, ale dobra: ekstraklasa. Dariusz Banasik – bo (uwaga: uproszczenie, które trener wyjaśnia TUTAJ) „wycisnął zespół jak cytrynę”, a z Zagłębia da się wycisnąć więcej.
A jednak gdzieś za tym wszystkim stały jeszcze porzucone zespoły, piłkarze, kibice. Najmniej boleśnie, na razie, proces przeszła Chojniczanka – dzięki temu, że Hermes po prostu robotę Bartoszka kontynuował. Jakby „szef” wciąż był, tylko na chwilę pojechał na wakacje. Pogoń jeszcze nie wie, jak na tym wyjdzie, bo nie było grania. Aczkolwiek… utrzymać trend Banasika będzie piekielnie ciężko. Zagłębie – tu burza była, jak wiadomo, największa. Gubione punkty, nietrafione wybory następcy, tumult na kibicowskich forach. Za każdym razem padało pytanie: czy można zostawić grupę, z którą się pracuje, która „trybi”, która ma konkretny cel i zmienić na inną?
Dziś słyszymy, że Aleksandar Prijović chce odejść z Legii do Chin (albo Grecji) i się oburzamy. Świeża sprawa – w Londynie usłyszeli, że gwiazda WHU Dmitri Payet chce odejść i się oburzyli. Czyli co? Trenerowi wolno, bo „wyzwanie czeka”, a piłkarzowi już nie?

Na dodatek znalazł się wreszcie ktoś w tej pierwszej lidze, kto powiedział trendowi wyraźne „nie”. Tym kimś jest Ryszard Tarasiewicz. Trener, po odejściu Mariusza Rumaka, dla Śląska Wrocław idealny. Charakterologicznie, wizerunkowo, wizją zespołu. We Wrocławiu mieszkający, szanowany, jedna z największych klubowych legend, czego nie zmienia ostatnie dość gwałtowne rozstanie ze Śląskiem. Można powiedzieć, że sportowa „twarz” miasta.
Na dodatek, co istotne, bardzo bliski znajomy dyrektora sportowego Adama Matyska. To właśnie on wprowadzał Matyska do zespołu Śląska pod koniec lat 80., pełniąc rolę swoistego „taty” czy też „starszego brata”. Potem, gdy rozjechali się po świecie, cały czas utrzymywali ze sobą kontakt. Jeszcze niedawno, gdy Matysek pracował w Norymberdze, Tarasiewicz jeździł do niego, by podglądać Bundesligę.
I Śląsk dla Tarasiewicza ofertę miał. Albo „by miał”, gdyby nie to, że ten, zanim Matysek zdążył zamachać papierami, powiedział stanowcze „nie”. Dlaczego? Zapytałem o to trenera Miedzi Legnica, gdy spotkaliśmy się we Wrocławiu (obszerna rozmowa niebawem na Futbolfejs). I usłyszałem odpowiedź prostą i męską. I bardzo zdecydowaną:

– Z prostej przyczyny. W Polsce nie ma takiej możliwości, bym w trakcie sezonu, będąc „pod kontraktem”, zmienił klub na inny. To, co sobie powiedzieliśmy i założyliśmy z zawodnikami – jakie wartości są dla nas ważne, według jakich postępujemy: honor, godność, szacunek, jest priorytetem. I musi działać w obie strony.  Na tym bazujemy jako kolektyw i to nam pozwala w ciężkich momentach przezwyciężać kryzysy. Nigdy się nie stanie tak, że zostawię zespół w trakcie sezonu dla jakiejś innej propozycji z ligi. To nie w moim stylu ani charakterze.

Jednocześnie Tarasiewicz uczciwie przyznaje, że mógłby rozważyć odejście w trakcie sezonu tylko w jednym przypadku – mocnej oferty z zachodniego klubu, ale zauważa, że tę sprawę stawiał od początku bardzo jasno: – Gdybym w ogóle miał rozważyć zostawienie jakiegoś zespołu, to tylko za wyraźną zgodą szefa klubu i tylko z powodu wyjazdu za granicę. Od początku nie kryłem się z tym i nie kryję, że będę jeszcze chciał kiedyś spróbować wyjechać, zweryfikować swoje umiejętności za granicą, na Zachodzie. Zresztą to też nie tak, że cokolwiek zostanie mi zaproponowane, rzucam wszystko i jadę. Nie. Na początku tego sezonu miałem taką okazję. Była propozycja z drugiej ligi belgijskiej, potem bardzo ciekawy projekt w Szwajcarii (Tarasiewicz grał niegdyś m.in. w Neuchatel Xamax – przyp. red.), ale i tak nie zdecydowałem się opuścić Legnicy. Bo uznałem, że muszę kontynuować tę pracę, jaką zacząłem z Miedzią. Mając nadzieję, że ta współpraca, która twa od 2015 roku, przyniesie nam dużo satysfakcji.

O jakiej satysfakcji mowa – wiadomo. Tarasiewicz i Miedź nie ukrywają, że celem jest ekstraklasa, mimo że to w obecnym sezonie sportowo olbrzymie wyzwanie. I wypada tylko tej „satysfakcji” życzyć – Tarasiewicz nie raz i nie dwa udowadniał, że jest postacią nietuzinkową. I że dla niego „słowo droższe od pieniędzy”.

Inne artykuły o: Blogi | I Liga | Miedź Legnica

  • znużony

    A może warto by wspomnieć fakt długiego procesu sądowego Tarasiewicza ze Śląskiem o zaległe pieniądze. Który wygrał i dostał kasę z odsetkami. Czy chętnie się wraca do takiej firmy?

    • Thiago

      Teraz tam już inni ludzie są w większości, ale być moze to tez miało wpływ na jego decyzje. Zresztą wtedy slask się skompromitował bo Tarasiewicz proponował ugode, Sląsk się nie zgodził i w rezultacie zapłacił o wiele więcej niż by ich kosztowała ugoda. Ale kto bogatemu zabroni ;)

  • Hoopty

    Panie Taraś, ufam Tobie.

  • Thiago

    Szacun!

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli