Maciej Chrzanowski, Ojciec Dyrektor Chojniczanki: „My z tą ekstraklasą to tak na poważnie…”

Autor wpisu: 13 lutego 2017 08:21

Nie byłoby tak mocnej drużyny w Chojnicach, gdyby nie on. To on zbudował zespół, który jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do awansu do ekstraklasy. Nam zdradza kulisy tego wszystkiego. O Chojniczance rozmawiamy z jej Ojcem Dyrektorem (Sportowym), czyli Maciejem Chrzanowskim.

FUTBOLFEJS.PL: Wy tak na poważnie z tą ekstraklasą?
MACIEJ CHRZANOWSKI: Jak najbardziej. Już przed sezonem uważałem, że mamy jedną z najmocniejszych drużyn w pierwszej lidze. Jeszcze wtedy się tym nie chwaliłem, bo różnie mogło być, ale te moje przypuszczenia potwierdziła tabela po rundzie jesiennej. No więc tym bardziej głupio by było teraz mówić, że jesienią tak tylko żartowaliśmy, a za chwilę zaczniemy przegrywać. Nic z tego.

Ale wciąż was lekceważą. A jeśli nie lekceważą, to przynajmniej traktują wasze aspiracje z przymrużeniem oka. Z kim bym nie rozmawiał – pierwszoligowymi trenerami, piłkarzami innych drużyn, byłymi szkoleniowcami, ekspertami – jeszcze nikt nie wymienił Chojniczanki w gronie dwóch zespołów, które wywalczą awans.
I bardzo dobrze.

To znaczy, że was to nie wkurza?
Bynajmniej. Niech nas lekceważą, niech się z nas śmieją, niech nas nie doceniają, a my i tak robimy swoje. Nawet lepiej, że traktują nas wciąż jak kopciuszka. Wcale nam to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Natomiast jeśli ktoś interesuje się pierwszą ligą, ogląda mecze, musi stwierdzić, że mamy silny zespół. Bo mamy i nie boimy się o tym mówić. Tak samo jak o tym, że za cztery miesiące chcemy zrobić niespodziankę.

Mówią, że ten zespół, to pana zasługa, że to pan go zbudował. Gdyby nie pan, Chojniczanka nie walczyłaby dziś o ekstraklasę. Maciej Chrzanowski to rzeczywiście ojciec tej drużyny? A właściwie chyba Ojciec Dyrektor?
(śmiech) Faktom trudno zaprzeczać, niech i tak będzie. Pracuję tu już piąty sezon i od tego czasu ten zespół z roku na rok jest mocniejszy. Ale nic by się nie działo bez bardzo dobrej współpracy z zarządem, szczególnie z Jarkiem Klauzo (wiceprezes klubu – przyp. red.). Wierzą mi, wierzą w to, co robię. Jasne, że zdarzają się nam pomyłki, bo nie ma ludzi nieomylnych, ale jest ich coraz mniej. I cały czas na spokojnie, bez ciśnienia, krok po kroku budujemy tu to swoje małe piłkarskie imperium. Nie bez przyczyny wspominam o Jarku i całym zarządzie, bo oni łożą na ten klub swoje własne, niemałe pieniądze. Śmieją się z nas, że na naszych koszulkach nie ma wolnej przestrzeni, bo całe są w reklamach, ale ci sponsorzy, których firmy widnieją na koszulkach piłkarzy, są właśnie w zarządzie i tak jak mówiłem – dzięki pieniądzom ich i ich firm klub może funkcjonować i wciąż tak fajnie się rozwijać. Ci ludzie są dobrymi biznesmenami i myślę, że również na niwie sportowej spotka ich za to nagroda.

Ale rozumiem, że to, iż pod względem sportowym ta drużyna wygląda, tak jak wygląda, że grają tu faceci po przejściach, piłkarze, którzy wciąż mają coś komuś do udowodnienia, to nie jest przypadek?
Nie jest. Takie mamy realia i w tych realiach się poruszamy. Wiadomo, że nie jesteśmy bogatym klubem, nie stać nas na jakieś hitowe transfery, musimy więc radzić sobie inaczej. Taki pomysł, polegający na sprowadzaniu zawodników głównie odstawionych, niechcianych w innych klubach, piłkarzy – jak pan to mówi – po przejściach, wypalił nam już od pierwszego sezonu, odkąd tu jestem. I konsekwentnie idziemy tą drogą. Oni tu mają bardzo dobre warunki do tego, by odbudować swoje kariery. Lubię takich chłopaków, którzy się nie poddają, którzy chcą jeszcze powalczyć, pokazać, że za szybko zostali skreśleni. Bardzo dobrze się nam tutaj z takimi zawodnikami pracuje. My jesteśmy takim trochę specyficznym klubem, w którym olbrzymią rolę odgrywa atmosfera. Wszystko jest oczywiście bardzo dobrze poukładane, ale na wyniki w bardzo dużej mierze wpływa to, jaką atmosferę potrafimy sobie stworzyć.

Czyli rozumiem, że piłkarze nie mają jeszcze siebie dość, nie skaczą sobie do gardeł?
Skaczą.

I co, nie reagujecie?
Nie, bo na razie skaczą sobie tylko podczas gierek treningowych. I oby tak zostało. To wynika z bardzo dużej rywalizacji o miejsce w składzie. Inaczej swojej przydatności do zespołu, niż podczas takich zajęć, nie udowodnią. A mówiąc nieco poważniej, rzeczywiście bardzo ciężko pracują. Serce się człowiekowi raduje, gdy patrzy, jak zasuwają. Od pięciu lat jeszcze nie widziałem, by zespół na zgrupowaniu tak mocno pracował. Takiego zaangażowania zawodników i sztabu szkoleniowego jeszcze tu nie było. A proszę mi wierzyć, że dotychczas naprawdę nie miałem powodów do narzekań. Myślę, że wszyscy zaczęli już na poważnie zdawać sobie sprawę, jaka szansa przed nami i za nic nie chcą tej szansy wypuścić z rąk.

Macie jeszcze żal do trenera Bartoszka za to, że odszedł w takim momencie?
Nie. Było, minęło. Gniewać się nie będziemy. Zresztą kibicujemy Maćkowi, jesteśmy cały czas w kontakcie. Poza tym uważam, że Hermes i trener Piotr Gruszka będą kontynuowali tę pracę, jaką zrobił tu Maciek i spokojnie sobie poradzą.

Czyj to był pomysł z zatrudnieniem trenera Gruszki? To był bardzo zaskakujący krok, kto wie, czy nie najbardziej zaskakujący ruch transferowy tej zimy w całej pierwszej lidze.
Ale jak najbardziej przemyślany.

To pana pomysł?
Mój. Ale jakby pan prześledził nasze wcześniejsze decyzje dotyczące szkoleniowców, to aż tak by się pewnie nie dziwił. Podobnie było z trenerem Mariuszem Pawlakiem (dziś w Bełchatowie – przyp. red.). Przyszedł do Chojnic po tym, jak przepracował tylko rok w Zniczu Pruszków. I był u nas prawie cztery sezony. Potem nagle wyciągnąłem Macieja Bartoszka, któremu nie wiedzieć czemu podziękowano chwilę wcześniej w Zawiszy, a teraz znaleźliśmy Gruszkę, który też jest na dorobku. Na salonach jeszcze nie pracował, ale taki jest nasz cel, by dzięki pracy u nas dał się poznać jako dobry fachowiec.

Ale Gruszka nie był jedynym kandydatem, prawda? Z tego co wiem, rozmawialiście m.in. z Arturem Derbinem.
Prawda. Ale trenera Gruszkę znałem ze wspólnej pracy w Nielbie Wągrowiec, gdzie też go zresztą ściągałem. Wiem, jak pracuje, jaki ma warsztat, na co stawia, co jest dla niego najważniejsze i stwierdziłem, że w tym momencie to będzie najlepszy wybór dla Chojniczanki. Tak więc była to jak najbardziej przemyślana decyzja. To nie jest żaden przypadkowy trener, tylko facet, który jest jak najbardziej przygotowany do pracy na takim szczeblu.

Co było najważniejszym kryterium?
Nie wiem, czy najważniejszym, ale na pewno jednym z kluczowych. Uznaliśmy z zarządem, że potrzebujemy w szatni spokojnych trenerów, a Hermes i Gruszka to wyjątkowo spokojni, opanowani i wyważeni ludzie. Jesteśmy już tak zmobilizowani, wręcz nabuzowani, że gdyby przyszedł ktoś z takim temperamentem jak Maciek, to ta szatnia chyba by z tych wszystkich emocji eksplodowała. Przyda się nam ktoś, kto te emocje będzie potrafił wyciszyć.

Nie mam wątpliwości, że pod względem sportowym jesteście gotowi na ekstraklasę. A jak jest pod względem organizacyjnym i infrastrukturalnym?
Jakiś czas temu był tu wielki lament, że Chojniczanka nie ma świateł, nie ma tego, nie ma tamtego. Lamentu już nie ma, bo wszystko, co potrzebne do rozgrywek pierwszej ligi, już jest. Tak samo będzie w przypadku ekstraklasy – na pewno sprostamy wszystkim wymogom licencyjnym. O to proszę być spokojnym. Niezbędnym działaniom w tej kwestii nadaliśmy już bieg, tak więc niezależnie od tego, czy drużyna wywalczy awans, czy jednak nie – będzie tu spółka, będzie podgrzewana murawa i wszystko, co potrzeba, by grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z tym zarządem i tym burmistrzem jestem o tym przekonany. Gdyby miał być problem, pewnie byśmy się mocno nad walką o awans zastanawiali, ale problemu nie ma.

Rok temu o tej samej porze byliście w głębokim lesie. Groził wam spadek, trzeba było zmieniać trenera i tak dalej. Co się przez ten czas takiego zdarzyło, że dziś jesteście w zupełnie innym miejscu?
Myślę, że najważniejszą zmianą była zmiana sposobu gry. Po przyjściu trenera Bartoszka z Hermesem zespół zaczął grać dużo odważniej i przede wszystkim ofensywnie. Takim skrótem myślowym można powiedzieć, że po prostu pozwolili tej drużynie grać w piłkę. Zdjęli z niej jakiś taki defensywny gorset, czy łańcuchy, którymi od jakiegoś czasu ci piłkarze byli związani. Zresztą piłkarze sami tuż po tym, jak zatrudniliśmy Bartoszka, powiedzieli mu, że tak właśnie chcą grać – ofensywnie, wysokim pressingiem. Że taki styl im odpowiada. To był klucz do tego, że tak się to później fajnie rozwinęło. Zmieniło się podejście do zawodników, poprawiła się atmosfera i poszło. Wszyscy mówią, że Chojniczanka dobre wyniki zawdzięcza atmosferze. Atmosfera, atmosferą, ale trzeba jeszcze umieć grać w piłkę. Na samej atmosferze to można wygrać trzy, cztery mecze. Dalej się nie zajedzie. Ci trenerzy sprawili, że piłkarze znów zaczęli grać w piłkę. A że grać potrafią, udowodnili właśnie jesienią. Takich piłkarzy jak Grzelak, czy Zawistowski ściągaliśmy przecież nie po to, by robili nam tu atmosferę, ale by przede wszystkim dobrze grali w piłkę, bo to potrafią. Dostali wolną rękę na boisku i grają.

Na razie za dużo transferów tej zimy nie przeprowadziliście. Świadomie, bo macie już na tyle mocno kadrę, że nie trzeba w niej mieszać, czy po prostu na razie nikt więcej prócz Pawła Golańskiego się nie trafił?
Wrócił jeszcze z wypożyczenia Arek Widelski i doszedł młodzieżowiec Michał Suchanek. Ale myślimy jeszcze nad wzmocnieniami. Pracujemy nad dwoma, trzema tematami i na pewno coś się wydarzy. Na razie nie powiem jednak ani kto to, ani nawet na jakie pozycje. Niech piłkarze, których mamy, spokojnie sobie pracują na zgrupowaniu i w razie czego nie myślą, że są za słabi, w związku z czym szukamy im konkurentów.

Rozmawiał Krzysztof Budka

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli