ŁKS powalczy o ekstraklasę? Hmm… Odważna deklaracja!
Autor wpisu: Marcin Kalita 29 lipca 2018 00:41
Nie, nie, nie zwariowaliśmy (na razie). Nie będziemy stawiać ŁKS Łódź w gronie faworytów walki o ekstraklasę i chyba nikt o zdrowych zmysłach łodzian w takiej sytuacji nie widzi. Ale odważna wypowiedź Bartłomieja Kalinkowskiego po meczu z GKS Katowice (przegranym 0:1 – by nie było niedomówień) leje miód na serca fanów ŁKS. A czemu niby nie? – tak brzmi przesłanie. Brawo za odwagę. A na marginesie – brawo i za grę, mimo porażki.
Dobrze znacie te dyplomatyczne wypowiedzi z obozu beniaminków. Gładkie, ułożone, do bólu nudne. „Trudne zderzenie z klasą wyżej”, „To fizyczna liga, będziemy musieli się uczyć”, „Tu jest ogromna rywalizacja”, „To liga, w której bardzo ciężko się gra” i tak dalej, i temu podobne. Wstawić właściwe.
Kalinkowski, który młodego wieku z niejednego gara już jadał, też wspomniał o nauce pierwszej ligi. Ale oprócz tego był… odważny. Tak po prostu. – Z taką grą mogliście liczyć na remis? – zagaił reporter Polsatu Sport. – Nawet na coś więcej, ale nie zawsze drużyna, która gra piłką wygrywa – odparł piłkarz spokojnie.
Nie było hurraoptymizmu, ale była spokojna wiara w to, że czasami to i góry można przenosić przy sprzyjających wiatrach. – Potrafimy grać w piłkę. Nie ma na nas presji. Jednak każdy mecz chcemy wygrywać, możemy wygrywać. Gdyby się sytuacja dla nas pozytywnie ułożyła, to czemu nie? – wyjaśnił kwestię tego, o co gra ŁKS.
Trybuny w jaśniejszy sposób dają obraz wiary. „Za rok cię widzę w najwyższej lidze” – taki transparent zawisł na eksponowanej trybunie.
"Za rok Cię widzę… w najwyższej lidze!" pic.twitter.com/dfw0FxyGJm
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) July 28, 2018
Brzmi to wszystko absurdalnie? Z pozoru tak. O wiele lepiej poukładany od ŁKS Raków rok temu w roli beniaminka nie dał rady na finiszu. Też tak trochę nie walczył o awans, a trochę miał smaka. No miał – przyznajcie to w Częstochowie.
ŁKS nie wydaje się dziś klubem tak dobrze funkcjonującym jak Raków. Mimo że ma wielki atut – stadion. Z niepełnymi trybunami, ale to, co jest, jest porządne. Byłem, widziałem, podobało się. I wnętrze, i zewnętrze. Testował trener Tadeusz Pawłowski. Na poziomie ekstraklasy, a zastrzeżeń nie zgłaszał.
Dziwicie się, że te pochlebne słowa po porażce z GieKSą? ŁKS Kazimierza Moskala przegrał, ale – do cholery – mógł się podobać! Kalinkowski ma rację – pokazał się jak drużyna, która lubi i umie grać w piłkę. GKS Katowice Jacka Paszulewicza wygrał (bez zaskoczenia) wyrachowaniem. ŁKS miał sytuacje – bohaterem GieKSy okazał się Mariusz Pawełek, letni transfer – być może najważniejszy z licznych dokonanych. ŁKS grał, atakował, miał sytuacje, ale wszystko bronił Pawełek.
Tydzień wcześniej ŁKS wygrał na wyjeździe z Chrobrym 1:0, to też o czymś świadczy. Teraz Chrobry zremisował w Tychach 1:1 – z wyjątkowo solidną defensywą kreowaną przez Ryszarda Tarasiewicza. A z ŁKS przegrał.
ŁKS przeciwko GieKSie zagrał po prostu fajne zawody. Wreszcie można było zobaczyć beniaminka pierwszej ligi, który tej pierwszej ligi się nie boi. Po prostu gra w piłkę. Są przesłanki, by sądzić, że tym drugim będzie GKS 1962 Jastrzębie, który uratował punkt w Częstochowie w ostatnich minutach (mimo że przegrywał już 0:2).
Na co stać ŁKS tak naprawdę? Za wcześnie wyrokować. Ale… motywacją dla ŁKS może być Widzew. Po co czekać na największych rywali w pierwszej lidze? Może lepiej już w ekstraklasie?
Inne artykuły o: GKS Katowice | I Liga