Janusz ŻYŁA, prezes Rakowa: Żal byłoby nie skorzystać z okazji, która się właśnie pojawiła…

Autor wpisu: 1 marca 2018 14:11

Raków Częstochowa bez wątpienia był królem zimowego polowania w pierwszej lidze. Chodzą słuchy, że dziś Rakowowi po prostu się… nie odmawia. Rzeczywiście? Spytaliśmy o to prezesa klubu Janusza Żyłę, dla którego było to pierwsze okno transferowe w nowej roli. Wyjątkowo pracowite, ale też dzięki temu wyjątkowo owocne.

No a przy okazji porozmawialiśmy również o tym, skąd pomysł na takie transfery, o ich kulisach, o nowym stadionie w Częstochowie – takim z ekstraklasowego zdarzenia, o ciągu dalszym szorstkiej współpracy klubu z władzami miasta i celu, jaki został postawiony przed drużyną. – Cel od początku sezonu się nie zmienił, jest nim utrzymanie – przyznaje prezes. Hmm… Ciekawe…

FUTBOLFEJS.PL: Po co wam aż tylu nowych piłkarzy? Niektórzy, patrząc na wasze zimowe transfery, mówią, że przesadziliście i przestrzegają, że lepsze jest wrogiem dobrego. A wy jesienią mieliście przecież całkiem dobry zespół, prawda?
JANUSZ ŻYŁA: Zgadza się, dobry. Fajnie to wyglądało na boisku. Zespół zbierał dużo pozytywnych opinii od kibiców, dziennikarzy, ekspertów za styl, jaki prezentował, za system, którym grał, za widowiskowość. Dawało się wyczuć, że jest jak najbardziej pozytywny odbiór tego, co tu robimy.

No właśnie – to skąd pomysł aż na tyle transferów?
Odpowiedź jest prosta: Raków musi się rozwijać. Musi pokonywać kolejne szczeble na drabinie rozwoju klubu. Mówiąc obrazowo, przedwczoraj graliśmy w drugiej lidze, wczoraj wywalczyliśmy awans do pierwszej, a dziś jest czas na to, by zrobić kolejny krok do przodu. By zespół zwiększył jakość i umiejętności. Stąd konieczność uzupełnienia składu.

Trudno – na tym szczeblu rozgrywkowym – uznać piłkarzy, jakich tej zimy sprowadziliście, za uzupełnienie składu.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że pozyskanie tylu piłkarzy to jakieś transferowe szaleństwo, ale proszę zwrócić uwagę, że każdy z tych transferów był celowy. Nie było tak, że bez żadnej koncepcji nagle wpadliśmy w szał zakupów i tak jak w hipermarkecie wkładaliśmy do wózka wszystko, jak leci. Nie było tak, że nagle daliśmy się komuś namówić na takie zakupy. Obserwując to wszystko, co działo się z drużyną w rundzie jesiennej, doskonale wiedzieliśmy, jakich piłkarzy będziemy potrzebować i na które pozycje. Myślę, że z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że byliśmy do tego okienka rzetelnie przygotowani. Plany transferów pojawiły się już w listopadzie, a w grudniu rozmowy były na tyle zaawansowane, że wiedzieliśmy już, iż kwestią czasu jest ich sfinalizowanie. Byliśmy w zasadzie pewni, że cele, jakie na to okno sobie założyliśmy, uda się zrealizować. A efektem tego wszystkiego było to, co działo się w styczniu i na początku lutego. Zresztą mogę powiedzieć, że kilka transferów udało się zrealizować dzięki temu, że pokazaliśmy, w jaki sposób pracujemy, skąd się wziął pomysł na sprowadzenie danego zawodnika i w jaki sposób go obserwowaliśmy. Widzieliśmy, że robi to na drugiej stronie wrażenie.

Kogo było najtrudniej przekonać?
Z piłkarzy?

Tak.
Pytam, bo zupełnie inaczej rozmawia się z samym zawodnikiem, inaczej z przedstawicielami klubu, z którego chce się go pozyskać, a jeszcze inaczej z jego menedżerem. Co prawda to było moje pierwsze okno transferowe w roli prezesa Rakowa, więc trudno mi znaleźć jakiś punkt odniesienia do tego, czy rozmowy były łatwe, czy trudne. Natomiast tak się teraz zastanawiam, czy był ktoś, nad kim musieliśmy jakoś szczególnie długo popracować i… Nikt mi nie przychodzi do głowy. Wydaje mi się, że każdy z piłkarzy, którym złożyliśmy propozycję, przedstawiliśmy projekt budowy Rakowa, pomysł na zespół, nie miał wątpliwości, że chce tu trafić. Dla kilku z tych zawodników transfer do nas wiąże się z pewnym ryzykiem, z jakichś konkretnych rzeczy musieli zrezygnować, natomiast na końcu i tak plusy przysłoniły minusy. Więcej było argumentów za niż przeciw. Absolutnie dla większości bardzo duże znaczenie miała wizja budowy Rakowa.

Był ktoś, kogo chcieliście pozyskać, ale z jakichś powodów się nie udało?
Raczej nie. Zawodników, których chcieliśmy w tym oknie sprowadzić, sprowadziliśmy.

Czyli mówiąc krótko – Rakowowi się nie odmawia?
(śmiech) Nie chciałbym, żeby tak to zabrzmiało. Powiem inaczej: byliśmy na tyle zdeterminowani, że każdego potrafiliśmy zarazić entuzjazmem i energią.

Jaki cel postawiliście przed rundą wiosenną trenerowi i drużynie? Jest w ogóle jakiś sztywny cel, za brak realizacji którego nie będzie przebacz?
Cel od początku sezonu się nie zmienił – jest nim utrzymanie.

Sandecja rok temu też do ostatniej kolejki grała o utrzymanie – przynajmniej tak powtarzał trener Radosław Mroczkowski…
I całkiem nieźle wiosną na tym wyszła, prawda? (śmiech)

Ale żeby była jasność – chce pan powiedzieć, że piłkarze, których pozyskaliście, przyszli po to, by zapewnić Rakowowi utrzymanie?
Nie, nie… Spokojnie. Jednym z celów, jaki postawiliśmy sobie w strategii rozwoju klubu, jest awans do ekstraklasy, ale to zadanie, na które daliśmy sobie trzy lata. Natomiast trudno, byśmy udawali, że nie widzimy, iż ta szansa pojawiła się już teraz. Widzimy to i zapewniam, że zrobimy wszystko, by spróbować ją wykorzystać.

Czyli to nie będzie tak, że ekstraklasa albo śmierć?
Nie, absolutnie.

Nie da się jednak ukryć, że tymi transferami wysoko zawiesiliście sobie poprzeczkę, bo teraz kibice postrzegają was jako bardzo poważnego kandydata do awansu. Zresztą nie tylko kibice. Sam jakiś czas temu napisałem, że po takich transferach, z tak mocną drużyna głupio będzie nie wywalczyć awansu.
Dlatego powtarzam, żal byłoby nie skorzystać z okazji. Skoro nadarza się szansa powalczyć o maksa, o tego maksa trzeba walczyć. Widzimy, gdzie jesteśmy, co udało się jesienią osiągnąć, wiemy, o co będzie toczyć się gra i zrobimy wszystko, by być w tej grze do samego końca. Udawanie tego, że nie pojawiła się szansa wywalczenia awansu do ekstraklasy już w tym sezonie, byłoby nieszczere. Natomiast nie to jest priorytetem. Poza tym wciąż trzeba pamiętać, że musimy organizacyjnie nadążyć za sukcesem sportowym. To również będzie bardzo duże wyzwanie dla Rakowa. Klub musi mieć silne fundamenty, żeby jego rozwój był długofalowy, a nie taki trochę przypadkowy.

Spytałem na początku o to, skąd się wziął pomysł aż na tyle transferów, bo tak sobie myślę, że to też trochę takie działanie na przekór tej waszej szorstkiej współpracy z władzami miasta. Nie jest tak, że wbrew tym kłodom, jakie rzuca się wam pod nogi, chcecie udowodnić, że stać was na budowę drużyny, która awansuje do ekstraklasy? I nie da się ukryć, że gdyby to się udało, miasto miałoby dużo poważniejszy „problem” z Rakowem niż ma teraz. To ma być też taki impuls dla władz Częstochowy w roku, w którym odbędą się wybory samorządowe?
Powiem tak: nie chciałbym, by to, co tu robimy, było robione wbrew komuś, albo na przekór komuś. Również jeśli chodzi o władze miasta. Natomiast bardzo chciałbym – i na to wszyscy w klubie liczymy – by ewentualny awans do ekstraklasy był dla przedstawicieli miasta, ale nie tylko, bo również dla wszystkich środowisk związanych z Częstochową, takim impulsem, bodźcem do tego, by zaangażowali się w rozwój klubu. Impuls, bodziec – tak, to są dobre słowa.

A jak wygląda dziś wasza współpraca z władzami Częstochowy? Od czasu zerwania przez miasto słynnej umowy coś się w tym temacie poprawiło?
Myślę, że tak. W tej chwili ta współpraca jest coraz lepsza i wierzę, że będą z tego owoce. Jesteśmy w stałym kontakcie z przedstawicielami władz miasta, ale też ze wszystkimi, którzy odgrywają w Częstochowie kluczową rolę, czyli parlamentarzystami, europosłami i radnymi. Staramy się ich wszystkich zarazić pozytywną energią i ambicją, pokazać, że Raków jest fajnym projektem, a Częstochowa ma olbrzmi futbolowy potencjał. Przywrócenie jej na ekstraklasową piłkarską mapę Polski byłoby wielką atrakcją dla wszystkich mieszkańców. Byłby to kapitalny nośnik reklamowy dla miasta. Wierzę, że prędzej czy później uda się nam wszystkich do tego przekonać. Jestem w tym temacie dużym optymistą. Zresztą widać to było podczas naszej piątkowej prezentacji. Ktoś powiedział, że już dawno nikomu w Częstochowie nie udało się skupić wokół jednego celu tak wiele osób z tak różnych środowisk. To pokazuje, że kierunek, który obraliśmy, jest słuszny i że jest szansa znaleźć taką platformę do współpracy, żeby wszystkim zależało na sukcesach Rakowa.

A jest jakaś szansa na to, że doczekacie się w Częstochowie piłkarskiego stadionu z prawdziwego zdarzenia?
Trwają rozmowy w tej sprawie, więc myślę, że ta szansa jest. Natomiast teraz priorytetem jest dostosowanie obiektu przy Limanowskiego do wymogów gry w ekstraklasie.

Da się to w ogóle zrobić? Niedawno rozmawialiśmy z trenerem Markiem Papszunem, który w tym temacie się nie szczypał: „Obiekt, na którym gramy, to obiekt czwartoligowy. Trzeba to sobie powiedzieć wprost. Numer jeden wśród najgorszych stadionów w tej lidze i to w zasadzie bezkonkurencyjny numer jeden” – powiedział.
Obecny stadion z pewnością nie jest wizytówką Częstochowy, ale myślę, że mimo wszystko da się go przystosować do wymogów ekstraklasowych. Natomiast zupełnie inną kwestią jest budowa nowego. Tak samo jak dziś trudno wyobrazić sobie nowoczesne miasto bez szpitali, kin, teatrów, czy nowoczesnej pływalni, tak samo trudno wyobrazić sobie bez nowoczesnego stadionu.

Szczególnie, jeśli ma się taką drużynę?
Otóż to (śmiech). Tym bardziej że tak naprawdę wszystko, co tu robimy, robimy dla kibiców. Bez nich nie miałoby to żadnego sensu.

Jak się w ogóle panu podoba w tej piłkarskiej branży, jak się pan w niej odnajduje? Bo z tego, co kojarzę, działa pan w niej od niedawana.
Zgadza się. Od kilku miesięcy.

Ale to nie było „zesłanie za karę”?
(śmiech) Nie. A coś takiego w ogóle się zdarza?

Bywały czasy, że się zdarzało. Dziś, mamy nadzieję, że już nie.
To była moja świadoma decyzja. Odszedłem z dużej firmy, w której naprawdę dobrze mi się pracowało, bo właściciel Rakowa Michał Świerczewski przekonał mnie do dołączenia do tego projektu. Można powiedzieć, że swoją charyzmą i swoją pasją zaraził mnie do Rakowa i do piłki w ogóle. Całe swoje dotychczasowe życie przewróciłem do góry nogami, ale nie żałuję i nie narzekam.

Rozmawiał Krzysztof Budka

Inne artykuły o: Fejs 2 fejs | I Liga | Raków Częstochowa

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli