Jacek Paszulewicz: Odmładzamy Olimpię i chcemy grać widowiskowo
Autor wpisu: Krzysztof Budka 2 lipca 2016 14:46
O co grać będzie w przyszłym sezonie Olimpia Grudziądz? Słuchając tego, co o tym ma do powiedzenia jej trener Jacek Paszulewicz, trochę się zdziwiliśmy. Niemniej już raz jego zespół zaszokował, więc niewykluczone, że ma w zanadrzu kolejny cud. Tak czy inaczej Paszulewicz nie ukrywa, że w Grudziądzu trwa rewolucja.
FUTBOLFEJS.PL: Po takiej wiośnie aż nie wypada teraz panu powiedzieć, że w przyszłym sezonie nie będziecie grali o awans.
JACEK PASZULEWICZ: Nie wiem, co wypada, a co nie wypada, ale nie sądzę, by Olimpia biła się o Ekstraklasę. Mimo tak udanej rundy wiosennej. Wielu obserwatorów określiło mianem cudu to, co udało nam się zrobić. A cuda, jak wiadomo, dwa razy w tak krótkim czasie się nie zdarzają. A mówiąc poważniej, ten zespół jest w trakcie dużej przebudowy.
Po co, skoro całkiem dobrze wam to ostatnio funkcjonowało?
Uderzamy w nutę młodości. Z częścią piłkarzy rozstaliśmy się, bo skończyły się im kontrakty i uznaliśmy, że nie będziemy ich przedłużać, na ich miejsce szukamy młodszych.
Zimą mieliście już małą rewolucję personalną, no ale wtedy sytuacja była taka, że trzeba było ostrej reakcji, bo zespół był murowanym kandydatem do spadku. Teraz też czeka Olimpię poważna zmiana?
Być może aż do trzęsienia ziemi nie dojdzie, ale zmiany na pewno będą. I na pewno wynik sportowy nie będzie w tym sezonie głównym celem. Założyliśmy sobie plan długofalowy, została zapoczątkowana wymiana pokoleniowa. Szukamy młodzieży i piłkarskiej jakości u tej młodzieży.
Ale Olimpia to nie był jakiś zespół staruchów. Trójka doświadczonych: Kaczmarek, Smoliński, Kłus byli panu wiosną bardzo potrzebni.
Do tego Wróbel, Piter-Bučko, Fabiniak. Było trochę tej starszyzny. Generalnie proporcje między młodymi, a doświadczonymi rozkładały się pół na pół. Teraz chcemy to zmienić i odmłodzić drużynę. Dlatego na pewno nikt nie usłyszy ode mnie deklaracji, że Olimpia będzie zespołem walczącym o awans.
Nildo zostaje?
Tak. Być może czekał na propozycję z Ekstraklasy, ale nie oszukujmy się – w Polsce rzadko się zdarza, by kluby Ekstraklasy płaciły kwotę odstępnego za zakontraktowanego 32-letniego zawodnika. Nie jest to takie proste. Nildo zdaje sobie sprawę, że pomogliśmy mu się odbudować, on pomógł nam się utrzymać. Tak więc jest z nami, trenuje i normalnie przygotowuje się do rundy.
Wrócę jeszcze do poprzedniego sezonu. Co pan takiego zrobił, że z drużyny, która zimą leżała i kwiczała na ostatnim miejscu, udało się stworzyć jeden z najsilniejszych zespołów. Wiosnę Olimpia zakończyła na drugim miejscu.
Zimą dobieraliśmy piłkarzy pod kątem charakterologicznym. Braliśmy tych, którzy gdzieś tam zostali skreśleni, albo mieli komuś coś do udowodnienia. Ciechanowski, którego zbyt pochopnie pozbyto się w Zawiszy. Žitko, który bardzo chciał się pokazać na polskim rynku. Takich ludzi dobieraliśmy. Oczywiście też z odpowiednimi parametrami, bo nie ma co ukrywać, że przygotowanie motoryczne w kontekście walki o utrzymanie jest kluczowe. Wszystkie spotkania, szczególnie te drugiej połowy rundy, pokazały, że od 60. minuty odjeżdżaliśmy przeciwnikowi, stąd często potrafiliśmy odwracać losy meczu. Aż sześć razy udało się przy wyniku niekorzystnym wrócić do gry i albo wygrać, albo przynajmniej zremisować. Te dwa aspekty były kluczowe. Do tego doszła fantastyczna atmosfera w drużynie i praca nad sferą mentalną. Na to też kładliśmy duży nacisk. I nie tylko dlatego, że to akurat mój konik. Zresztą mogę powiedzieć, że Paweł Frelik, trener mentalny, który pracuje z reprezentacją, w zeszłej rundzie pracował również z Olimpią. Więc moi piłkarze także pod tym względem byli przygotowani do wyzwań, jakie na nich czekały.
Nie miał pan obaw, zostając pierwszym trenerem Olimpii i przejmując odpowiedzialność za zespół, który znajduje się w tak fatalnym położeniu (ostatnia lokata i 10 punktów straty do bezpiecznego miejsca), że wchodzi na kruchy lód i i to taki, który lada moment zacznie pękać?
Plan był dwutorowy, zakładał dwa scenariusze. Pięć pierwszych kolejek miało pokazać, o co będziemy wiosną grać, czy uda się jeszcze złapać kontakt z całą resztą. A że odpaliły nam te spotkania, no to już wiedziałem, że z tą drużyną da się to zrobić. Dziś mogę powiedzieć, że podjąłem słuszną decyzję. Gdybym przejął zespół będący na 13., czy 14. pozycji, nikt dziś nie doceniałby pracy, którą zrobiłem ze swoim sztabem i zespołem. A jak z czerwonej latarni robi się drużynę, która rundę wiosenną punktuje na drugim miejscu, to musi robić wrażenie. I to punktuje niemało. Powiem szczerze, że nie zakładałem, iż będziemy potrzebować aż 43 punktów, by spokojnie się utrzymać. Myślałem, że 38 punktów wystarczy do barażów. Jak widać, nie wystarczyło.
Były teraz propozycje z innych klubów, na przykład z Ekstraklasy?
Były zapytania i sondowania, ale miałem tu umowę z prezesem, że jeśli uda nam się ta wiosenna misja, to nadal będziemy wspólnie pracować nad przebudowywaniem tego zespołu. Tym bardziej że jestem również dyrektorem sportowym tutejszej akademii. Tak więc dogadaliśmy się, że na pewno zostanę w klubie i przedłużyliśmy kontrakt o kolejny rok. A co przyniesie życie, zobaczymy. Ja muszę być przygotowany na różne scenariusze.
To na co wasz zespół będzie stać w tym sezonie? Ponad połowa ligi deklaruje, że chce się bić o awans, a pan w tym temacie jest bardzo wstrzemięźliwy, co akurat mnie trochę dziwi.
Nie wiem, co o tym powiedziałby mój prezes, ale ja uważam i raz jeszcze to powtórzę, że na pewno w tym sezonie nie będziemy startować z takiego pułapu, by bić się o awans. Chcemy punktować i grać widowiskowo, ale w tym momencie priorytetem jest co innego – rewolucja pokoleniowa. Odmładzamy Olimpię. A jeśli chodzi o awans, to myślę, że w tym sezonie będzie dużo trudniej go wywalczyć niż w minionym. I przykro to słyszeć, że ponad pół ligi chce awansować, bo już wiadomo, że dwie trzecie prezesów po zakończonym sezonie będzie niezadowolonych. My na szczęście mamy inne zmartwienia.
Rozmawiał Krzysztof Budka
Inne artykuły o: Fejs 2 fejs | I Liga | Olimpia Grudziądz