Chojniczanka wykupiła bilet na rollercoaster i pędzi jak szalona. W sumie Stal podobnie
Autor wpisu: Marcin Kalita 9 maja 2018 22:50
Chojniczanka zakończyła środową kolejkę z szerokim „bananem” na – za przeproszeniem – gębie. A to dzięki arcyważnemu zwycięstwu nad Stalą Mielec 1:0. Ostatnie mecze i Chojniczanki, i Stali to jak zabawa z biletem na rollercoaster. Jesteś na górze – buzia się śmieje, ale za moment spadasz w przepastne czeluście, czyli przerażenie w oczach i odruch wymiotny.
Patrząc na statystyki strzałów, Stal i Chojniczanka poszły na wymianę ciosów. Z opuszczonymi gardami chyba. Mimo porażki 0:1, głosy z Chojnic takie, że bohaterem Stali Radosław Majecki. Niby gospodarze nie dominowali przez całe spotkanie, ale w tych momentach, gdy prowadzili grę – Majecki zwijał się jak w ukropie.
No ale Stal też dłużna nie pozostawała. Jak dostała cios, to go i próbowała oddawać. Często, gęsto niecelnie – to była największa boleść mielczan. W drugiej połowie Jakub Arak minął się w ogóle z podaniem będąc przed pustą bramką, Dominik Sadzawicki posłał piłkę w poprzeczkę.
Skończyło się ostatecznie na jednym golu Wojciecha Lisowskiego jeszcze na początku spotkania (w 10. minucie – głową, po rogu).
Trudno nie zauważyć, że oba zespoły dzielą ten sam los. Po prostu wykupiły bilety na ten sam rollercoaster, ale usiadły na różnych krzesełkach. Gdy jedni już spadają głową w dół, drudzy właśnie są o krok od szczytu.
Chojniczanka: po dwóch porażkach z rzędu było 1:0 z Olimpią, potem 0:1 z Rakowem, 3:0 z Wigrami, 0:3 z Górnikiem Łęczna, a teraz 1:0 ze Stalą.
Stal: po uratowaniu remisu z Miedzią – jakże ważne zwycięstwo z Katowicami, remis w zwariowanych okolicznościach z Odrą, remis z Olimpią, porażka z Zagłębiem, odrodzenie 3:0 z Wigrami, a teraz porażka w Chojnicach.
Kto zaciera ręce? No… ci z rejonów górniczych: Katowice, Zagłębie i Tychy. To woda na ich młyn, bez dwóch zdań.
Nic w sumie dziwnego, że rollercoaster daje się we znaki rozgrzanym głowom. Trener Krzysztof Brede chyba się troszkę obraził na słowa krytyki po nieudanym (no, kurczę, chyba bilans 1-3-2 pierwszych meczów w roku można uznać za „nieudany”) początku wiosny.
3:0 z Wigrami komentował z wyraźnym „fochem”. „Żaden kamień z serca mi nie spadł. Wygraliśmy mecz”, „Łatwo krytykować, trudno pochwalić”, „Trudny czas dużo nam dał (…) Poznaliśmy przyjaciół w biedzie”.
No ale po kilku dniach i po porażce w Łęcznej trzeba było nieco zmienić retorykę. „Zagraliśmy słaby mecz. Musimy przyjąć krytykę na siebie. Jesteśmy mężczyznami, nie zawsze można się głaskać.”
No i dobra. Było, minęło, po Stali znów trochę można się… pogłaskać. Ale tylko trochę, bo sytuacja w górze tabeli zagmatwana jak węzeł gordyjski.
Chojniczanka jest trzecia mając tyle samo punktów co Katowice, Zagłębie punkt z tyłu, Stal trzy punkty z tyłu, a za nią grupa aż czterech zespołów, które dzieli tylko punkt. Uff…
No i kto tu popisze się sprytem Aleksandra, by sprawę węzła na dobre rozwiązać?
Póki co trener Brede postanowił pozostać trochę… tajemniczym: – Gratuluję zespołowi i wszystkim ludziom, którzy przysłużyli się do tego, że wygraliśmy. Szczególnie sztabowi szkoleniowemu. Cały zespół i oni wiedzą, o co chodzi. Jest to na pewno nasza tajemnica.
Inne artykuły o: Chojniczanka Chojnice | I Liga | Stal Mielec