Adrian, ale nie ten z „Ucha prezesa”
Autor wpisu: Grzegorz Kalinowski 4 maja 2018 10:26
Kilka dni temu Adrian Mierzejewski otrzymał medal Johnny’ego Warrena, czyli nagrodę dla najlepszego zawodnika ligi australijskiej. Wcześniej także telewizja Fox Sports uznała Polaka najlepszym piłkarzem rozgrywek. Po każdej kolejce jest wyróżniany, nominowany, chwalony. Ale pewnie zamieniłby te wszystkie honory, zaszczyty, tytuły na… powołanie od Adama Nawałki na rosyjski mundial.
„Mierzej” poradził sobie w swoim pierwszym sezonie w Australii znakomicie. W plebiscycie, który właśnie wygrał udział brało całe środowisko: piłkarze, trenerzy, działacze i sędziowie ligi, czyli docenienie Polaka ma swoją wagę i prestiż.
Na rozmowę z Adrianem umówiliśmy się w ośrodku treningowym FC Sydney, na Macquarie University. Cały obiekt obejrzeliśmy dosyć dokładnie. W końcu, po dłuższym spacerze siadamy i zaczynam:
GRZEGORZ KALINOWSKI: Adrian, teraz miałbyś w Polsce ksywkę… Prezydent.
ADRIAN MIERZEJEWSKI: Chodzi o „Ucho prezesa”? Oglądałem, ale tylko na początku. Tu żyje się czym innym.
Australia to był twój wybór czy jednak konieczność?
Wybór i to jeden z wielu. Kiedy w Emiratach kończył mi się kontrakt zacząłem przeglądać oferty. Byłego tego dużo: Turcja, Izrael, Arabia, Polska…
Oferty z Ekstraklasy też były?
Nie będę mówił skąd i kto, bo to były wstępne zapytania. Mogę powiedzieć o tym, co i tak już wszyscy wiedzą, że dyrektor sportowy Legii Michał Żewłakow widział mnie w klubie z Łazienkowskiej, ale – jak wiemy – sam z niego odszedł. A jego następcy nie kontynuowali rozmów. Zadzwonił za to do mnie Graham Arnold, były – ale jak się teraz okazuje – także przyszły selekcjoner Australii, który złożył mi atrakcyjną propozycję.
Jaką?
Myślisz, że Sydney dawało najwięcej? Wcale nie. Były lepsze finansowo propozycje, o wiele lepsze, ale tu decydujące były kwestie rodzinne. Musiałem zadbać o najbliższych. Córka skończyła sześć lat, syn trzy, trzeba było pomyśleć także o ich rozwoju…
Zupełnie jak z Marcinem Wasilewskim, który gdy odchodził z Anderlechtu, to szukał miejsca do gry, gdzie będzie szkoła z językiem francuskim.
Tak, podobnie. W pewnym momencie nie chodzi tylko o same pieniądze. Szukałem miejsca, w którym dzieci skorzystają na przyszłość. Dobre przedszkole, szkoła, nauka angielskiego. Nadia już świetnie mówi po angielsku, staje się obywatelką świata. Tego nikt jej nie zabierze, to jest kapitał na przyszłość. To nie jest tak, że piłkarz ma tylko grać i nie oglądać się na rodzinę. Ja na pewno o niej myślę. Gdyby tylko liczyć pieniądze, to oferta z Australii była nawet nie w środku stawki, ale gdzieś pod koniec.
A sportowo? Zamknąłeś sobie drzwi do kadry.
Zamknąłem zostając najlepszym piłkarzem w Australii. Zaraz ktoś powie, że to liga kelnerów. Tak, to liga kelnerów, w której kończył karierę Del Piero.
Z jednej strony dziennikarze w Polsce piszą krytycznie o poziomie A-League, ale z drugiej nieustannie umieszczają cię w kadrze Adama Nawałki…
Mam tu dobre statystyki, strzelam, asystuję, mam dobre recenzje (Mark Bosnich, były reprezentant Australii, bramkarz Leeds i Manchesteru United powiedział o Adrianie, że wprowadził klub na wyższy poziom – przyp. GK), więc zauważono to także w Polsce. Przyjemnie poczytać o sobie, ale… spokojnie! Był czas, że było o mnie codziennie, aż sam się bałem, że zaglądając do lodówki zobaczę samego siebie. W końcu zaczęto to komentować, że za dużo jest o mnie w mediach, że się wpycham do kadry… Przecież ja sam o sobie nie pisałem, wystarczyło dobrze grać. Czy myślę o kadrze? Odbieram to tak: jest to paka, która zrobiła dobry wynik na mistrzostwach Europy w 2016, a później zagrała świetne eliminacje do mundialu w Rosji. Chłopcy są zgrani, trener ma do nich zaufanie, do tego nie za bardzo lubi coś zmieniać. Jest paka, są wyniki, a jestem jedynie piłkarzem, więc nie mogę się sam powołać do kadry. Wiem jakie jest nastawienie, że wiele osób uważa, że zamknąłem sobie drzwi do kadry grą w Australii. Ale niech spojrzą kto gra w FC Sydney. Milos Ninkovic, który jest u nas liderem środka pola występował w reprezentacji Serbii, rozegrał mnóstwo spotkań dla Dynama Kijów w Lidze Mistrzów, a nasz brazylijski napastnik Bobo strzelił w lidze tureckiej 90 bramek! Kto ma takie osiągnięcia z piłkarzy grających w Ekstraklasie. Ilu znakomitych w naszych rozgrywkach chłopaków wróciło z Turcji już po pół roku? Nie wyszliśmy z grupy w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, ale nie odstawaliśmy. Mieliśmy słaby start, ale później wygraliśmy z wicemistrzem Korei i mieliśmy dwa remisy z Szanghaj Zenhua. U Chińczyków gra Kolumbijczyk Giovani Moreno, wielokrotny reprezentant kraju, który być może dostanie powołanie i zagra przeciwko Polsce na mundialu (w meczu z Sydney FC Moreno nie istniał, zespół Mierzejewskiego opanował środek pola, posiadanie piłki 71 do 29, 22 strzały na bramkę, w tym pięć celnych, rywale ani jednego).
Czyli australijscy stranieri lepsi od tych polskich?
Spojrzałem niedawno na to, kim są ludzie, którzy podbili polską Ekstraklasę. Chłopcy z III ligi hiszpańskiej! A do tego Angulo ma już 34 lata! Nowy trener Legii, Dean Klafurić był dwa lata temu w Al Nasr jedynie asystentem i trudno mi cokolwiek powiedzieć o jego warsztacie. Bo kiedy pracowaliśmy razem to on tylko wykonywał polecenia pierwszego trenera i rozstawiał pachołki. Ale za to się śmiano ze mnie, z „Rzeźnika” czy Jacka Góralskiego dokąd my idziemy grać w piłkę? Kuba Rzeźniczak zagrał z Kazachami w Lidze Mistrzów, a Góralski pograł z Bułgarami w Lidze Europy. Który z polskich ligowców miał taką przygodę w tym sezonie?
A wcześniej bracia Paixao, którzy występowali w Iranie stali się gwiazdami Śląska, a później Lechii. Śledzisz polską ligę?
Ciężko oglądać mecze na żywo ze względu na różnicę czasu (8 godzin przyp. GK).
Ale mistrza wytypujesz?
Po pierwszej kolejce rundy finałowej Ekstraklasy typowałem Lecha, ale po tym jak cała czołówka przegrała to nie będę niczego obstawiał.
W miejscowych gazetach twoje FC Sydney nie gości na pierwszej stronie.
To kraj rugby, futbolu australijskiego i krykieta, ale piłka nożna staje się coraz popularniejsza.
Stadion na ligowym meczu nie był pełen, wielki obiekt i obrazek trochę jak na meczu Ekstraklasy w Gdańsku czy Wrocławiu. Mimo wszystko pewnie i tak masz tu największą publikę poza Trabzonem. Wisła Płock i Polonia Warszawa nie miały kompletów na trybunach.
Tu jest niezła średnia, mamy po 15-18 tysięcy widzów na meczu, a stadion mieści trzy razy więcej, więc wygląda to słabo. No, ale kto ma taką średnią w Polsce? Na derbach i w meczach z Melbourne było po 30 tysięcy! Ale zaskoczę cię, w Arabii Saudyjskiej miałem więcej widzów. Na ważnych meczach było nawet po 70 tysięcy ludzi, nie mówiąc już o wyjazdach do Teheranu! Tam na Azjatyckiej Lidze Mistrzów potrafi się pojawić na trybunach prawie 100 tysięcy widzów! Naprawdę istnieje piłkarski świat poza Europą i ma się coraz lepiej.
Jaki jest wasz styl gry, jaka jest twoja rola na boisku?
Trzeba dużo biegać, choć może nie tak dużo jak w sparingach. Przed sezonem, w trakcie meczu, potrafiłem przebiec nawet trzynaście kilometrów. Zdarza się, że kopią, wtedy żartujemy z kolegami, że to zawodnicy, którym nie wyszło w AFL (Liga Futbolu Australijskiego – przyp. GK) i poszli grać w piłkę nożną. W drużynie jestem wolnym elektronem, mam zadania defensywne bocznego pomocnika, a w ofensywie jestem kimś pomiędzy siódemką i drugą dziesiątką. Gramy z Milosem Ninkovicem na dwie dziesiątki, trener daje nam wolną rękę na boisku i robimy swoje.
Byłem na meczu, jestem teraz w waszym ośrodku treningowym, widziałem stadion i boiska, więc to będzie pytanie, na które znam odpowiedź. FC Sydney to dobrze poukładany klub.
To najbardziej profesjonalny i poukładany klub w jakim grałem. Pełne zawodowstwo, wszystko na czas wszystko rozpisane, żadnych spóźnień, zastanawiania się, wszyscy wiedzą co mają robić, każdy sprzęt, każdy moment treningu i naszego piłkarskiego życia jest perfekcyjnie zorganizowany. Dzięki temu radzimy sobie w rozgrywkach Azjatyckiej Ligi Mistrzów, gdzie mamy kilkunastogodzinne podróże samolotami.
Do tego plaże, przyroda, wysoki standard życia…
Zastanawiałem się nawet nad tym, czy tu nie zostać na stałe, ale…
W Dubaju lepiej?
Jeszcze lepiej.
Mariusz Lewandowski tam zamieszkał i od razu został w Polsce trenerem.
Jesteśmy w kontakcie, fajnie że mu dobrze idzie w Zagłębiu Lubin, może i jak spróbuję jego drogi? A może zostanę agentem piłkarskim? Mam wiedzę o kilku rynkach, jestem tam ceniony, mam kontakty, nigdzie nie spaliłem za sobą mostów.
Może zaczniesz już teraz i sprowadzisz kogoś do Australii?
Przydałby się ktoś. Na razie jest nas dwóch, ja i Marcin Budziński. Zanosi się jednak, że zostanę sam. „Budzikowi” w Melbourne nie idzie najlepiej, i on i klub nie są zadowoleni. Trener pytał się mnie o polskich graczy, ale to już jest nieaktualne, bo poprowadzi reprezentację Australii, a ciągle nie wiemy kto będzie jego następcą. Na pewno jednak będą zmiany i nowy zaciąg. Limit w rozgrywkach to czterech obcokrajowców ze świata plus jeden Azjata.
Jeśli nowy trener cię zapyta, to kogo polecisz? Polaka z Ekstraklasy czy kogoś z innej ligi?
Pomidor!
W takim razie wróćmy do klubu. W kadrze jest bramkarz Alex Cisak, który urodził się w Krakowie, mówi po polsku.
Alex wyjechał dawno temu, ale mówi po polsku, jest więc z kim porozmawiać. Na treningach rozmawiamy bardzo dużo, ale nie spotykamy się poza klubem, mieszkamy na dwóch różnych końcach Sydney, obaj mamy rodziny.
Które mecze są najważniejsze, patrząc na rywalizację największych australijskich miast to pewnie z klubami Melbourne i jak wszędzie derby?
Tak, mecze derbowe z Wanderers oraz z ekipami z Melbourne, a zwłaszcza z Victory. Z nimi spotkaliśmy się w ostatnim Grand Final A-League i wygraliśmy po karnych, więc chcieli się zrewanżować. Było ostro, ale wygraliśmy i z nimi i z Melbourne City oraz z South Melbourne. Numer jeden to zdecydowanie pojedynki z Victory Melbourne, to coś jak w Polsce Legia – Lech.
W Legii nie grałeś, ale w Polonii tak. Jak odchodziłeś do Trabzonsporu to zostałeś najdroższym piłkarzem sprzedanym z polskiej ligi. Polonia robiła rekordowe transfery i miała grać o mistrzostwo, a teraz…
Nie potrafię tego zrozumieć. Pan Wojciechowski robił wzmocnienia. Po sprzedaży mnie miał jeszcze więcej pieniędzy, było szóste, potem siódme miejsce w lidze, a później oddał to panu Królowi i – w dwa lata po moim odejściu – Polonia została bankrutem, spadła na dno. Szkoda, Wojciechowski miał energię i przydałby się nie tylko Polonii, ale i polskiej piłce. Polska piłka potrzebuje takich wariatów, wariatów w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Z kolei twój inny były klub, Wisła Płock radzi sobie nad wyraz dobrze. To w Polsce rewelacja sezonu.
Zaczęło się od kryzysu, problemy z Dominikiem Furmanem… Byli kandydatem do spadku, nikt w ich nie wierzył, ale po przyjściu Jerzego Brzęczka mogę powiedzieć: Wow! Zrobił się z Wisły Płock zespół i mają szansę na puchary, jestem pełen uznania. Widać, że Brzęczek to trener, a nie opiekun.
Prowadzisz światowe życie, zwiedzasz świat, sylwestrowa zabawa jak nie pod Burj Khalifa to pod Operą w Sydney, a wakacje?
Mam nadzieję, że jak najpóźniej, że będziemy grać z FC Sydney aż do końca sezonu i będziemy mistrzami Australii. Szykuję się na wylot stąd 20-21 maja. Najpierw wakacje na Bliskim Wschodzie, a następnie oczywiście Polska.
Rozmawiał w Sydney
GRZEGORZ KALINOWSKI
POST SCRIPTUM
Grzegorz Kalinowski: Już po moim powrocie do kraju Sydney FC odpada w półfinale play off z… Victory Melbourne. Ulegają u siebie po dogrywce 2:3. Oba gole padły po samobójach, przy których asystował Adrian Mierzejewski. Sydney nie obroni tytułu, ale Adrian w kolejnym plebiscycie zostaje najlepszym graczem ligi. Dla niego sezon jest już skończony. Wysyłam maila z pytaniem czy w związku z tym wraca wcześniej i czy gdyby zadzwonił selekcjoner Adam Nawałka, to czy zmieni plany wakacyjne.
Adrian odpisuje:
Niestety, odpadliśmy w półfinale. Zostajemy jeszcze około dwóch tygodni, mamy galę klubową i kilka dni roztrenowania. Córka chodzi jeszcze do szkoły, a później… Zobaczymy… Będę zerkał na telefon.
Inne artykuły o: Fejs 2 fejs
-
ursynów