Póki w piłce będzie chodziło o to, żeby zarobić, a nie zrobić, będzie burdel
Autor wpisu: Anna Suska 11 października 2015 23:30
Rudolf Kapera, związany z piłką od ponad 50 lat, senior polskich trenerów (z Legią Warszawa o mały włos nie pokonał Barcelony na Camp Nou w Pucharze Zdobywców Pucharów), także trener młodzieży i wykładowca, opowiada nam o polskiej piłce. Krytycznie.
Patrzy pan na tę polską ligę i co pan myśli?
Nie tyle patrzę, ile analizuję wszystkie mecze, jakie pokazują. Niezmiennie od lat. W dzisiejszych czasach wszystko kręci się wokół kasy. Polską piłkę rypią: kierownictwo klubów – właściciele, prezesi, zarząd, bo to oni o wszystkim decydują, kogo kupują, kto ile zarabia. Po drugie sędziowie – już nie biorą jak to kiedyś bywało, ale nadal wypaczają mecze przez brak kompetencji. Są po prostu słabi, niedoszkoleni. W zasadzie mamy jednego sędziego na poziomie – Szymona Marciniaka, a reszta to jest ziemia do kwiatów. Taki Paweł Pskit, on przecież kompromitował całe środowisko. Takie sędziowanie to jest złodziejstwo ordynarne. Do tego dochodzą interesy menedżerów. Ja nie mówię, że wszyscy są źli i niepotrzebni. Ale generalnie ciągną szrot do klubów, wpychają go tym prezesom, a oni to kupują. Ile się w ostatnich latach przewinęło zagranicznych nazwisk, starych trepów, którzy w większości nic nie zrobili, tylko napchali sobie kieszenie kasą.
Pracował pan w Legii, więc zacznijmy od niej. Jest nowy trener…
Dużo za późno. Zespół jest nieprzygotowany do sezonu. Nowy trener albo będzie bazował na tym, co zostawił Henning Berg, a tu wiele już nie wyciśnie, albo będzie nadrabiał braki. Tylko że wtedy drużyna nie wytrzyma do końca sezonu, bo będzie przemęczona.
W Legii dzieje się źle od dłuższego czasu.
Oni grają słabo od dawna. Od momentu, kiedy przyszedł Berg, ta drużyna nie ma własnego stylu. Nic nie wniósł do drużyny, każdy gra sam, od przypadku do przypadku. On opierał się jeszcze na tym, czego chłopaków nauczył Janek Urban. Rozumiem, że nie można grać ciągle schematów, bo to jest łatwe do wykrycia i do przerwania, ale – ludzie – nie może być też tak, że piłkarz zastanawia się, co zrobić z piłką, dopiero jak ją dostanie. Równie dobrze można dać im teraz 11 piłek i niech sobie grają. Nie widać w tej drużynie ręki trenera, żadnych powtarzalnych zagrań, szczególnie w ofensywie, przemyślanej taktyki. Stylu w tym nie ma żadnego.
Bergowi zarzucało się, że często żonglował składem.
Myślę, że nie on to robił. Miał zapewne kilku podpowiadaczy. Trener, który ma pojęcie o swojej pracy, nie wystawia w meczu dwóch czy trzech lewusów, mając na ławce lepszych. Nie wystawia piłkarzy nie na swoje pozycje czy kogoś zupełnie nieprzygotowanego. Berg w ogóle był dla mnie zagadką. Naprawdę niezły piłkarz, ale trener… żaden. I za tym przemawiają po prostu fakty. Co on zrobił do tej pory jako trener? Przyszedł do Polski się uczyć. Te całe rotacje… On może kibicom opowiadać pierdoły, że taka rotacja to ma niby wielkie znaczenie. Widzieliśmy, jakie miała znaczenie – jeszcze niedawno w każdym meczu inny skład i każdy z marnym skutkiem. On nie czuje gry, nie czuje zawodników. Swoimi decyzjami spala piłkarzy – wystawia Vranjesa w jego pierwszym meczu na stoperze, którym nie jest, ten zawala mecz… Młodzi Ryczkowski czy Makowski grają nie w tych meczach, co trzeba, nie na tych pozycjach. Michała Kucharczyka zdejmuje w meczu z Midtjylland (LE, przegrana 0:1 – przyp red.) po przypadkowym samobóju, gdzie akurat właśnie on mógł jeszcze walczyć o korzystny wynik. To, że nie umie trenować, to jedno. W sumie w klubie są teraz ludzie od przygotowania fizycznego. Ale Berg przede wszystkim nie umie sterować i zarządzać ludźmi.
Gdyby na miejscu Norwega był jakikolwiek polski trener, na pewno nie utrzymałby tak długo stanowiska.
Ależ oczywiście. I to jest największa głupota naszej piłki. My wcale nie mamy gorszych trenerów. Nam się taką opinię wystawia. Taką mamy mentalność, że na nas jeszcze trener z zagranicy robi wrażenie. Tylko dlatego, że jest z zagranicy. I nieważne, że dureń, który nie ma pojęcia o pracy. On już na starcie ma lepiej. Po co podpisują z nimi kontrakty na takie kwoty i na dodatek na kilka lat? Berg zawalił pewne mistrzostwo, a w międzyczasie dostał kontrakt na trzy lata. Kpina! Każdy polski trener dawno by już wyleciał. Ale władze w klubach nam taką opinię wyrabiają, że my jesteśmy gówno a nie trenerzy. A tak naprawdę nikt, kto skończył studia czy kurs, nie jest trenerem. On ma wiedzę teoretyczną, którą musi przełożyć w praktyce. Tyle że u nas nie pozwala się na zdobywanie tego doświadczenia, bo szkoleniowcy są zwalniani po 2-3 meczach. To jak oni mają się czegoś nauczyć? Żeby być dobrym trenerem, trzeba i coś wygrać, i przegrać, bo każde doświadczenie czegoś uczy. A prezesi są w gorącej wodzie kąpani. Oni chcą już, natychmiast, zdobyć mistrzostwo, gdy zespół mają co najwyżej na utrzymanie. I najłatwiej wtedy zwolnić trenera. Zresztą… Ten cały Leśnodorski, no to jak on się zachowuje na trybunach, czy bratając się z kibicami… To jest kompromitacja poziomu ludzi na takich stanowiskach.
Odejście Miroslava Radovica było przełomowe dla Legii?
Był czas, gdy nie mogłem na tego zawodnika patrzeć. Był patentowanym leniem i udawaczem. Ale potem bardzo się rozwinął i na pewno dużo dawał drużynie. Jego akurat naprawdę szkoda.
Co się dzieje z do niedawna gwiazdą ligi Ondrejem Dudą?
Już po piłkarzu. Psychicznie nie wytrzymał zamieszania wokół siebie, nie przebolał nieudanego transferu. Nic z niego nie będzie. Ja mam taką idée fixe – dopóki w piłce będzie chodziło o to, żeby zarobić, a nie zrobić, tak długo będzie taki burdel, jaki mamy. Zawodnicy będą rządzić, bo mają kupę wszystkiego. No kto może coś zrobić? Ktoś, kto jest głodny. Ten, kto ma z miejsca zagwarantowane Bóg wie co, nie będzie walczył za drużynę. Dziwię się, że prezesi tego nie widzą. Nawalili takiemu jednemu czy drugiemu gówniarzowi, co ma jeszcze kółka od nocnika na tyłku, kupę kasy i myślą, że ci będą gryźć trawę.
Legia nie gra na miarę oczekiwań, ale to co prezentuje teraz Lech Poznań i jakie ma wyniki…
…to już jest tragedia. Tam to w ogóle nie wiadomo, o co chodzi. Maciek (Skorża – red.) się pogubił. Myślę, że on już nie ma własnego zdania. To znaczy ma, ale boi się wygłaszać.
Dostał polecenie, że ma skupić się na lidze, ona jest priorytetem, nie europejskie puchary.
Raz jest tak, raz siak. To nie jest rozwiązanie.
Sytuacja wydaje się beznadziejna. Co Skorża powinien zrobić?
Zostawić to w cholerę. W tej chwili kręci na siebie większy bat. Będzie się pogrążał i tak to zostanie zapamiętane. A co? Nagle zapomniał, jak się trenuje? W życiu. Patrzę na niego w tych meczach i widzę człowieka bezradnego. Znam go tyle lat i wiem, jak przeżywa. Oczy ma podkrążone, szkoda mi człowieka.
Co się właściwie w tym Poznaniu stało?
Chyba im się po tym mistrzostwie w głowach poprzewracało. Wyraźnie też nie trafili z przygotowaniami. Przecież ta drużyna się nie posypała ot tak, to nadal są ci sami zawodnicy. Ale coś się nie spina. I o to też mam do Maćka pretensje, że pozwala chamsko grać, szczególnie tym młodym zawodnikom. Kędziora, Linetty… Zamiast sposobem, techniką coś wywalczyć, to lecą chamsko na przeciwników, taranują ich. Nie wiem, co musi się stać, żeby Lech odbił się od dna. To będzie naprawdę trudne.
Skorża jest pana wychowankiem. Często rozmawialiście po męsku o piłce. Krytykował go pan, doradzał. Nadal macie kontakt?
Nie. W zasadzie tylko na święta. Maciek się na mnie obraził tuż po pracy w Legii. Widziałem, że źle się dzieje i mogą stracić mistrzostwo, a ten był przekonany, że będzie dobrze. No i nie było! Wtedy dosadnie mu powiedziałem, że to jego wina, że wypuścił z rąk dyscyplinę i frajersko przegrali mistrzostwo.
Legia i Lech nie są przygotowane do sezonu?
U nas pokutuje taka zasada, że piłkarz musi jakoś przetrwać mecz i będzie dobrze. A to nie chodzi o to, żeby jakoś było, że ma przestać czy przetruchtać mecz, on ma mieć kondycję na bieganie. Przecież dziś piłka polega na dynamicznych sprintach. W Polsce w tej chwili do sezonu przygotowane są trzy zespoły – Jagiellonia, Piast, Zagłębie. Oni grają w piłkę i widać, że trenerzy ich jeszcze czegoś naprawdę uczą. I że panują nad tym, jak wygląda przygotowanie fizyczne w klubie. Bo zawodnika można zajechać mocnymi treningami, ale nie o to chodzi. To trener musi panować nad przygotowaniem fizycznym, chociaż najczęściej ma w sztabie kogoś od tego. On musi wiedzieć, czy dany zawodnik jest przeciążony, czy coś trzeba zmienić.
To będzie sezon tych teoretycznie słabszych klubów w lidze?
Niekoniecznie. Przyjdzie czas, że się zmęczą i dogonią ich kluby z większym budżetem, z dłuższą ławką rezerwowych. Choć jest szansa, że formę utrzyma Jagiellonia, bo tu dużo zależy od charakteru trenera Michała Probierza, który umie pozytywnie zmotywować zawodników. Zagłębie też ma duże możliwości, bo Piotr Stokowiec uczy ich systematyczności. Stokowiec już w Polonii Warszawa pokazał, że choć nie było pieniędzy, potrafił wszystkich zmobilizować. Co do Piasta, jakoś nie mam przekonani,a czy uda im się dotrwać do końca sezonu na wysokim poziomie.
Na razie wiele dobrego o polskiej piłce pan nie powiedział… Może zatem coś pozytywnego o reprezentacji?
Myślę, że w końcu mamy prawdziwą kadrę. Poważnie. I stworzył ją już prawie wapniak – bo Adama zaliczam do trenerów starszej generacji, choć cały czas dobrze się trzyma. Adam bardzo ciężko zbierał tych zawodników. Jest takim typem podobnym do Probierza, który umie zmusić piłkarza do maksymalnego wysiłku. Niekoniecznie krzykiem, ale jakąś perswazją, która da efekty. Jednego trzeba zdeptać, żeby go krew zalała, żeby go zabolało, a drugiego pogłaskać. I on to potrafi. Zresztą ma wizję gry. Wie, czego chce.
Po raz kolejny wspomina pan Probierza. To może być następca Nawałki?
Chyba jeszcze za wcześnie, musi jeszcze poterminować, zdobyć doświadczenie, ale jak najbardziej. Kiedyś na pewno tak. W kadrze musi być ktoś z silnym charakterem, kto nie da sobie wejść na głowę. Probierz jest charakterny, czasem aż za bardzo, ale ma pojęcie nie tylko o piłce, ale i o życiu codziennym.
Kadra przeszła za Nawałki mocne odświeżenie. Zmienił się kapitan…
I nie wiem w ogóle, o co było tyle szumu. Błaszczykowski nie grał, miał kontuzję, nadal nie jest tym co zawodnikiem co kiedyś. Owszem, może nie zostało to dobrze załatwione, że dowiedział się z mediów o zmianie kapitana, ale też nikt nie mówił, że wybiera kapitana na wieczność. Rozumiem, że gdyby na jego miejsce wziąć jakiegoś zasrańca, co to nie ma szacunku wśród zawodników, który jest słabym piłkarzem, czy wyrobnikiem, ale Lewandowski? Ja kiedyś miałem do niego pretensje, że jest leniem śmierdzącym, że tylko czeka na podania. Ale on się niesamowicie zmienił, wziął grę na siebie, nawet jak nie strzelał goli – co mu się kiedyś zarzucało – haruje za trzech. Serducho ma wyłożone na dłoni, jest wszędzie, czy strzela czy nie. A Błaszczykowski nie jest dla mnie wielkim piłkarzem. Miał bardzo dobry okres, ale generalnie pilnuje linii, bawi się w Messiego. Ale to nie ta szybkość, nie te umiejętności. Po kontuzji jest oczywiście gorzej, nie jest przygotowany, nie ma tej aktywności w grze.
Wyjdziemy z naszej grupy eliminacyjnej na EURO 2016?
Myślę, że tak. Ale nie możemy być hura optymistami. Porażka z Niemcami (1:3), mimo dobrej gry, musi nam jednak uzmysłowić miejsce w szyku. Nie mamy, jak oni, 20 czy nawet 30 graczy na najwyższym poziomie. Zresztą Nawałka też robi czasem błędy. Ten Peszko na przykład. Ja bym go w życiu nie wystawiał! Może i waleczny, ale dzik taki, zabić może kogoś. Korzyści wielkiej z niego nie ma.
Fabiański na dłużej zagrzeje miejsce w bramce reprezentacji?
Raczej tak. To inny typ niż Szczęsny czy Boruc. Tamci to wariaci, ten wybitnie spokojny, nie jest tak nadęty jak Szczęsny. Wojtek może mieć problem z powrotem do pierwszego składu, jest teraz mniej przewidywalny niż Fabiański, a klops w meczu Ligi Mistrzów z BATE Borysów to potwierdza. Boruc nie ma szans. To już nie ta sprawność, nie ten refleks, on zresztą trochę zniszczył się nie najlepszym prowadzeniem się.
Apropo „prowadzenia się”, był pan znany z tego, że twardą ręką trzymał drużyny, które trenował. Nie dawał pan sobie wejść na głowę. Przekonał się o tym m.in. Roman Kosecki w Legii. Jak jest z obecnym pokoleniem piłkarzy. Są bardziej profesjonalni od swoich kolegów sprzed 30 – 20 lat?
Tak, dzisiejsi na pewno czasem balują, słyszy się, że jeden czy drugi ma problem z hazardem. Ale to już na szczęście nie te czasy co kiedyś, gdy pili wszyscy. Legia w latach 80-tych czy 90-tych to była pod tym względem tragedia. Andrzej Iwan powiedział, że grać się nie zapomina, nawet po pijaku czy na kacu. Wychodzi się na boisko, strzela gola, wypluwa flaki i po 15 minutach schodzi się z kontuzją. Teraz piłkarze inaczej wyglądają. Chodzą na siłownię, jedzą, co trzeba, dbają o siebie. No czasem aż za bardzo, bo wyglądają jak kobiety. Pod względem intelektualnym też się poprawiło. Co prawda w większości to nadal miernota, co zresztą widać w wywiadach. I dziwię się tym redaktorom, którzy podstawiają mikrofony żółtodziobom, co nie dość że grać nie umieją, to mówić też nie potrafią. Ale na pewno poziom intelektualny w całym środowisku się podniósł. A najlepszy dowód, że przestali tak ordynarnie chlać. Pewnie, że czasem wino czy piwo się zdarza, ale takie wysokoprocentowe balangi drużynowe są już rzadkością. W starej Legii, za Kowalczyka i reszty, każdy przynosił alkohol, co tam miał, czyściochę, słodkie, czy wino i wlewał do wiadra. Te czasy minęły, w piłce gra się teraz o duże pieniądze i każdy się szanuje.
Chwalił pan Piotra Stokowca, Michała Probierza. Ani słowa o Czesławie Michniewiczu?
To jest taki temat mało wdzięczny. To ja byłem tym, który go oblał na egzaminie (w 2004 roku – przyp red.). Nie odpowiedział wtedy na podstawowe pytanie.
Wokół całej sprawy narosło sporo niejasności. Wcześniej PZPN odmawiał przyznania tymczasowej licencji Michniewiczowi na pracę w Lechu Poznań. Pisano, że w zamian proponowano na stanowisko Oresta Lenczyka, który był w Wydziale Szkolenia. Oblanie egzaminu na I klasę trenerską wielu traktowało jako kolejny prztyczek w nos młodego trenera, który nie był lubiany w PZPN.
Bzdura. Po czasie każdy szuka winnego, a nie patrzy, jakie były fakty.
Michniewicz twierdził, że jego praca została oceniona pozytywnie.
Ale nie odpowiedział na absolutnie zasadnicze pytanie: co się składa na obciążenie. Otóż dwie wartości – intensywność i praca, ilość pracy. Jak on tego nie wiedział, to jak mógł wtedy w lidze pracować? Trener trampkarzy takie rzeczy musi znać. Michniewicz lubi wokół siebie robić dużo szumu, ale od bycia medialnym do bycia dobrym fachowcem jeszcze długa droga. Najlepiej mu szło, jak miał Rafała Ulatowskiego do pomocy. On był od reprezentowania, trzymania piłkarzy w ryzach, ale całą pracę z zawodnikami robił ten drugi. Ale jak się pokłócili i poszli każdy w swoją stronę, to już sami niewiele zrobili. Jednemu brakowało wiadomości, drugiemu surowości i charyzmy. Teraz Michniewicz trochę się wyrobił, nie pracował 1,5 roku, co dało mu pewnie w kość i też inaczej się zachowuje. Jego Pogoń gra nieźle, choć ja bym się jeszcze wstrzymał z pochwałami, bo to pierwsza faza sezonu. Zobaczymy, co będzie dalej.
Orest Lenczyk powiedział niedawno, że trener jako człowiek z upływem czasu chamieje.
Trener ma do czynienia z różnymi ludźmi, raczej mniej niż bardziej wykształconymi. Żeby utrzymać taką grupę za pysk, musi mieć silny charakter, czy nawet być przysłowiowym chamem.
Z Radą Trenerów w PZPN-ie dawno nie ma pan nic wspólnego.
Dziesięć lat. Odszedłem, jak zobaczyłem, że rada się nie liczy i nie ma nic do powiedzenia poza pojedynczymi osobami. Miałem z Bońkiem takie starcie, jak chcieli powiększyć ligę. My jako Rada Trenerów powiedzieliśmy, że najpierw trzeba więcej szkolić młodzież, bo nie ma tylu piłkarzy, żeby jeszcze zwiększyć ligę. Boniek się wtedy zaperzył, że on by tego nigdy nie podpisał. Więc mu powiedziałem, że dlatego się nazywa Boniek a ja Kapera, a to chyba dwa różne nazwiska. A potem słyszałem, jak się wypowiadał, że może tych drużyn jest rzeczywiście za dużo, że może by zmniejszyć ligę.
Jak ocenia pan obecne szkolenie młodzieży. Od czasu założenia przez pana stowarzyszenia piłkarskiego SEMP powstało mnóstwo szkółek piłkarskich.
Problem w tym, że my chcemy się ciągle na kimś wzorować – Hiszpanach, Niemcach, Holendrach. A nie chcemy trenować po prostu po polsku. W takiej Hiszpanii dzieci od małego grają w piłkę. U nas nagminną rzeczą jest to, że to rodzice chcą, żeby ich dzieci grały w piłkę, a nie one same. W stowarzyszeniach czy szkółkach grają wszyscy, którzy się zapiszą i zapłacą, często nie ma żadnej selekcji albo jest ona źle przeprowadzona. Fajnie, że coraz więcej dzieci gra gdzieś w piłkę, a nie siedzi tylko przed komputerem, ale żeby mieć wyszkoloną młodzież a z czasem juniorów i seniorów, potrzebny jest dobrze opracowany program. I trzeba mieć do tego dobrą kadrę, a teraz widzę, że tych trenerów pracujących z dziećmi jest na pęczki. Tylko słabo z jakością.
Pana SEMP nieźle sobie radzi w rozgrywkach w różnych rocznikach. Jest w czołówce lig.
Już dawno nie mój. Pięć lat nawet tam nie zachodzę. Nauczyłem tych trenerów, jak mają pracować. Teraz jak chcą, to trenują, jak Kapera powiedział, a jak nie chcą, to trenują po swojemu. I potem nic z tego im nie wychodzi i się dziwią. Nagle się okazuje, że dziadek miał rację. A ja przecież nie wziąłem tego z rękawa, to jest wszystko wypracowane. Teraz jak jakiś młody skończy kurs, to myśli, że już wszystko umie, a „grupa Powązki” to już do piachu, nic nie wiedzą. A skąd się niby wzięły te wszystkie wcześniejsze sukcesy w polskiej piłce? Młodzi są strasznie pewni siebie, wiedzą nawet, że jak będą tak trenować jak teraz, to zrobią postęp. A ja po 40 latach pracy nie byłem pewien, czy jak coś nowego wprowadzałem, to czy to wypali.
Zintegrowanego programu szkolenia młodzieży w PZPN-ie nadal nie ma. O sztandarowym programie Akademii Młodych Orłów jakoś głośno nie jest.
Bo do tego trzeba mieć zapał i być wytrwałym w działaniu. Wszędzie jest napisane „Łączy nas piłka”. Jaka piłka? Sranie w banie. W tym środowisku najważniejsze jest, jak lawirować i dobrze się ustawić. Do ciężkiej uczciwej pracy jest niewielu. A co z orlikami? Stoją puste. Bo nie ma kto się tym zająć. Jest teraz tyle stadionów, boisk, orlików, wydaje się, że nic tylko grać i będą wyniki. Ale tak się nie stanie, póki nie będzie systemowego szkolenia młodzieży. Po sukcesie drużyny Marcina Dorny (3-4. miejsce w młodzieżowych ME do lat 17 – przyp.red.) jakoś nie widzę kolejnych wyników. Wszystkie drużyny poodpadały. Ja kiedyś nawet napisałem takie opracowanie dla stowarzyszenia UKS 81, które założyłem po odejściu z SEMP-a, o tym, że nie można tłumaczyć braku sukcesów brakiem boisk. Trenowałem młodzież na klepisku i też sobie radziliśmy. Od trenera zależy, co z tymi dziećmi zrobi. Trzeba pracować, a nie ciągle gadać i narzekać. Teraz boiska są, a stoją puste.
Inne artykuły o: Ekstraklasa | Fejs 2 fejs | Polecane | PZPN
-
korona 1973