Piotr Nowak zniknął z polskiej ligi. Szkoda chłopa

Autor wpisu: 19 stycznia 2018 12:18

Były momenty, gdy aż się prosiło podpowiedzieć: "Panie Piotrze, pan weźmie tego buta od sir Alexa i majtnie nim po głowach jednego z drugim. Niech się obudzą!"

Gdy wracał zza oceanów do Polski, trąbili o tym wszyscy. Ba, można powiedzieć, że był to jeden z głośniejszych powrotów trenerskich w ostatnich latach. Gdy kilka dni temu Piotr Nowak rozwiązał kontrakt z Lechią Gdańsk, jakoś tak cichutko… Był chłop w polskiej ekstraklasie, teraz go nie ma. Medialny świat tymi, którzy odchodzą w ciszy, specjalnie się nie przejmuje.

Pamiętacie? Jak na polską ligę i zwyczaje zatrudniania/zwalniania trenerów to było dawno. Ale jakże głośno! Piotrem Nowakiem, niczym złym wilkiem, straszono krnąbrnych piłkarzy – że się wyżywa, że ma jakieś sprawy o znęcanie, że żyć się z nim nie da. Złe wilki udające babcie to przywilej bajek i te historie między bajkami zostały.
Bo Nowak, wracający po wielu latach zagranicznych wojaży (najpierw jeszcze w roli piłkarza, potem trenera), dał się poznać jako facet raczej sympatyczny, potrafiący się wysłowić, potrafiący coś mądrego i na dodatek ciekawego powiedzieć i nie stroniący od dość wyczerpującego tłumaczenia, co mianowicie robi i po co.
Oczywiście – gdzieś tam od czasu do czasu przytrafił mu się jakiś „suchar”, z którym miło się „jechało” w przestrzeni publicznej (trzeba uderzyć się w piersi – i nam się to zdarzyło), ale – na Boga! – komu się nie przytrafia.

Nowak pracował w Lechii od stycznia 2016 roku i na dzień dobry musiał gasić pożar po poprzednich zawirowaniach. Lechia jesienią przeżyła końcówkę rządów Jerzego Brzęczka (zwolnionego zbyt pochopnie), krótką i burzliwą kadencję Thomasa von Heesena (zatrudnionego zbyt pochopnie) i jeszcze krótszy okres tymczasowości pod Dawidem Banaczkiem. Nowak pożar ugasił skutecznie, jawiąc się nie złym wilkiem, ale raczej sympatycznym facetem, który ma dobry kontakt z szatnią, nie najgorszy z mediami i dość bezpieczny z rządzącym Lechią Adamem Mandziarą.

To paradoks, że piłkarzy Lechii straszono ciemną stroną Nowaka, a na końcu okazało się, że był dla nich zbyt łagodny. Lechia potrafiła zagrać fajną piłkę, trener ściągnięty zza oceanu nie bał się ofensywy i szanował, że ma w zespole piłkarzy, których mocną stroną jest technika. Potrafił z tych piłkarzy – od czasu do czasu – wydobyć jakość, ale nie potrafił wydobyć sportowej złości. Jeśli w jego postawie coś wkurzało, to natrętne szukanie usprawiedliwień dla piątego/czwartego miejsca w lidze i nieumiejętności zakwalifikowania się do europejskich pucharów.
Były momenty, gdy aż się prosiło podpowiedzieć: „Panie Piotrze, pan weźmie tego buta od sir Alexa i majtnie nim po głowach jednego z drugim. Niech się obudzą!”

Ale konsekwentnie i drużyny, i trenera bronił prezes Mandziara – także znajdując milion wytłumaczeń, dlaczego Lechia nie gra w pucharach. Cóż… Skoro takie jest zdanie prezesa. Pamiętacie? Jeszcze gdzieś w początkach obecnego sezonu Mandziara w programie Liga+ Extra zapowiedział, że jeśli Nowak gdzieś z Lechii odejdzie, to tylko do… reprezentacji Polski.
Właśnie odszedł, ale jakoś nie słyszałem, by zastępował Adama Nawałkę czy choćby Czesława Michniewicza.
Być może zresztą nie wszyscy odnotowali, że Nowaka już w Lechii nie ma. Bo stało się to tak po cichutku. W zasadzie można przyjąć, że prezes Mandziara z Nowakiem pożegnał się już, gdy na stanowisku pierwszego trenera zastąpił do dotychczasowym asystentem – Walijczykiem Adamem Owenem (pod koniec września). Niby wówczas Piotr Nowak dostał, jak się mawia, kopa w górę – na dyrektora sportowego, ale przecież było jasne, że akurat komu jak komu, ale prezesowi Mandziarze i Lechii dyrektor sportowy jest potrzebny do… niczego. Ba, gdy słyszy się o kolejnych kłopotach z Komisją ds. Licencji Klubowych, stanowi tylko niepotrzebne obciążenie finansowe. Zwłaszcza, gdy do sztabu zatrudnia się jeszcze jednego człowieka z Wysp (Lee McCullocha).

Oficjalny komunikat o rozwiązaniu umowy wspomina o „powodach osobistych”. Trudno w to wnikać, czy to tylko oklepana formułka, czy kryją się za tym poważniejsze sprawy – dotychczas pojawiające się tylko w memach i żołnierskich w charakterze anegdotkach. Ci, którzy naprawdę mieliby coś do powiedzenia w tej sprawie – bo świetnie znają i Nowaka, i prezesa Mandziarę – jakoś zamilkli. Może nie zauważyli, że Nowaka w polskiej lidze już nie ma?

Inne artykuły o: Blogi | Ekstraklasa | Lechia Gdańsk

  • gosc

    mcculloch to szkot

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli