Nie wiemy, o co chodzi w Koronie. Ale wiemy, że nie chodzi o to, by Korona… grała jak najlepiej

Autor wpisu: 11 maja 2017 00:17

Nowy właściciel może dowolnie decydować, kto będzie trenerem, ale gdyby zdecydował, że będzie nim Bartoszek, przestałby być właścicielem. Pewnie Bartoszek sam o tym nie wiedział...

Gdy skończyła się senegalska „love story” i Kielce zdecydowały, że Korona ma być sprzedana kapitałowi niemieckiemu, można było założyć, że skończyły się i żarty. Ale dziś mamy naprawdę dobrą wiadomość: żarty Korony wciąż się trzymają. Te najbardziej absurdalne. Na razie lepiej mieć nie chcą, ale śmieszniej na pewno.

W środę na konferencji prasowej nowy prezes klubu Krzysztof Zając usiłował wytłumaczyć, czemu mianowicie na pięć kolejek przed końcem ogłasza rozwiązanie kontraktu z Maciejem Bartoszkiem (po zakończeniu sezonu).
„Usiłował” to słowo absolutnie nieprzypadkowe, bo tak bardzo „usiłował”, że aż sam w to nie uwierzył. Do czego… szczerze się przyznał. Na dociskające pytanie dziennikarza wprost, czy decyzję o zmianie trenera by utrzymano w mocy, nawet gdyby Korona zdobyła mistrzostwo Polski, prezes Zając odpowiedział twierdząco: „Tak”. I dodał, w swoim przekonaniu chyba wyjaśniając dostatecznie: „Ja też tej logiki nie widzę, ale jest to postanowienie i albo się trzymamy, albo nie.”

Panie prezesie szanowny Zając! Mały apel: no, skoro „albo – albo”, to się NIE trzymajcie! Pójdźcie wbrew postanowieniu, zostawcie Bartoszka i zachowajcie logikę! Prosimy, bardzo prosimy.

Niestety, to takie wołanie na puszczy. Bo nie można wymagać logiki, gdy ktoś zaczyna oficjalną (!) konferencję prasową i po przeczytaniu oświadczenia klubu rzuca: „To było oficjalne, a nieoficjalnie powiem tak (tu następuje wywód – red.)”. Czyli co? Prezes przychodzi na oficjalną konferencję prasową po to, by wystąpić na niej nieoficjalnie? Znaczy – wszystko, co na niej powiedział, trzeba traktować jak śmieszki, żarciki, luźne uwagi?

Bartoszek zrobił swoje, Bartoszek może odejść TUTAJ

Uff… To całe szczęście. Bo gdyby poważny prezes poważnego klubu na poważnie w taki sposób tłumaczył zwolnienie trenera, który zapewnił właśnie temu klubowi (jeszcze niedawno typowanemu na kandydata do spadku) górną ósemkę, w której na dodatek Korona Bartoszka grając tylko dla przyjemności gra tak, że ogląda się to z bananem na twarzy, to zrobiłby z siebie publiczne pośmiewisko.
Więc dobrze, że tłumaczył dla żartu. To faktycznie wszystko tłumaczy. Na przykład konstrukcję o priorytetach. Pierwszym było nabycie akcji Korony za kwotę, jaką sobie nabywca ustalił (brawo miasto Kielce – daliście się zrobić!), drugim była zmiana prezesa („zgodziłem się” – przyznał Zając, czyli ten nowy prezes. Co za ulga!), trzecim… „ustalenie przed nabyciem akcji, że jeśli wchodzimy w historię Korony i zaczniemy coś tu zmieniać, to niezależnie od wyniku, jaki będzie uzyskany po iluś kolejkach, czy będziemy w pierwszej ósemce, czy nie będziemy, będzie zmiana na stanowisku pierwszego trenera. Czyli nie jest to zmiana umotywowana tym, że trener miał dobre wyniki, albo miałby słabe wyniki. Staliśmy się niewolnikami decyzji, którą podjęliśmy przed nabyciem akcji. Od tej decyzji nie ma odwrotu. Gdybyśmy od tej decyzji odstąpili, cała struktura zakupu akcji byłaby nie do zaakceptowania. Takie jest stanowisko właścicieli i moje – prezesa.”

Rozumiecie? Naprawdę rozumiecie? Gdyby teraz Korona nowych właścicieli nie pogoniła Bartoszka, cały proces zakupu Korony przez niemiecką firmę, za którą stoi Dieter Burdenski, poszedłby w diabły! Można powiedzieć, że to Bartoszek blokował transakcję. Stał kością w gardle tej transakcji.
Nowy właściciel może dowolnie decydować, kto będzie trenerem, ale gdyby zdecydował, że będzie nim Bartoszek, przestałby być właścicielem. Pewnie Bartoszek sam o tym nie wiedział… Może przynajmniej ugrałby jakąś większą odprawę.

No dobra, nie Bartoszek, to kto? Prezes tłumaczy, oczywiście nieoficjalnie, więc w żartach może być naprawdę grubo: „Była opcja jedna, którą myśmy bardzo wysoko oceniali, ale żeśmy to zmienili. Trenerem będzie ktoś, z kim ja telefonicznie tylko dwa razy rozmawiałem, znam go ze słyszenia, a Burdenski jest z nim na „pan” a nie na „ty”. Żeby w przyszłości nikt nie zarzucił mi albo jemu, że przyszedł tutaj jego kolega i będzie robił politykę w klubie.”
Acha, czyli doszliśmy do tego, że zastrzeżenia są dwa: po pierwsze – trenerem nie może być Bartoszek, po drugie – trenerem nie może być kolega. Musi być na „pan”. Oj, ciekawe te zapisy w umowie o sprzedaży akcji, ciekawe… Aż chciałoby się przeczytać. Podobnie jak umowę z trenerem, którego co prawda się nie zna, ale „dwa razy rozmawiało się telefonicznie”. Taki nowy sposób zatrudniania trenerów. Chyba nie zaczerpnięty z Bundesligi, gdzie chwalą się, że inne mają standardy.

Wiemy też, że trenerem nie będzie Franciszek Smuda: „nie przyjdzie i dzisiaj, i jutro, i za rok, i za pięć”. No tak, bo ponoć „kolega”. Ale skąd wiadomo, że za pięć lat też nie?
No i jeszcze jedno. Czemu dopiero teraz ogłoszono te wymagania „formalne” względem Bartoszka? Bo wcześniej chciano, żeby… drużyna grała jak najlepiej. Dzisiaj już się nie chce, widać. Drużyna może grać, jak się żywnie podoba.

Człowiek włącza sobie taką konferencję Korony Kielce z prezesem Zającem oczekując, że mu coś wyjaśnią. A tu Monty Python leci! Po polskiemu! A to zaserwujmy oryginał. Po włoskiemu, też się dobrze dogadali, a co:

Inne artykuły o: Blogi | Ekstraklasa | Korona Kielce

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli