Nemanja Nikolić: Nie ma takich pieniędzy, za które można kupić szczęście rodziny i moje ambicje
Autor wpisu: Piotr Wierzbicki 10 marca 2016 23:52
Nemanja Nikolić – klucz do goli Legii, najlepszy snajper ekstraklasy, reprezentant Węgier, zapewne i na EURO 2016. Pytamy go o przesądy, ofertę z Chin, szczerość i powroty do domu.
A Nemanja odpowiada bez ogródek, bo takim jest człowiekiem – bezpośrednim.
FUTBOLFEJS.PL: Rozmawiamy w czwartek rano przed treningiem, a ty nieogolony. A przecież to jeden z twoich przesądów. Co się stało?
NEMANJA NIKOLIĆ: Ogolę się wieczorem, gdy będę szedł spać. Nienawidzę tego robić.
Skąd wziął się ten przesąd?
Zaczęło się kilka lat temu na Węgrzech. Ogoliłem się w czwartek, potem w piątek zagrałem świetny mecz, strzeliłem gola i od tamtej pory trzymam się tego. Każdy sportowiec ma jakieś rytuały, to jeden z moich szalonych.
I działa do tej pory?
W mojej głowie tak. Chociaż wiem, że na boisku nie robi to żadnej różnicy. A jednak ciągle strzelam gole.
Nie chciałem pytać cię o serię czterech meczów bez gola, bo to już jest nudne.
Zgadzam się, mnie też już to znudziło.
Może więc tym razem nie ogolisz się i zobaczymy, jak ci pójdzie w sobotę z Cracovią? Może zakończysz złą passę.
Może kiedyś spróbuję, ale na razie nie będę tego zmieniał. Wierzę, że to mi w jakiś sposób pomaga mentalnie.
Golisz się tylko raz w tygodniu?
Tak. Tak jak powiedziałem, to jedna z najbardziej znienawidzonych czynności. Gdyby było można, to w ogóle bym się nie golił.
Co na to twoja żona?
Jakoś to znosi.
Jakie masz inne przesądy czy rytuały?
Noszę na szyi krzyżyk, przed każdym występem go całuję. Niestety, nie mogę go nosić podczas meczów, bo jest to zabronione. Mam też tatuaże na przedramionach, które całuję. To wszystko.
Jesteś religijnym człowiekiem?
Tak. Nie chodzę do kościoła, ale wierzę w Boga, staram się żyć według Jego zasad. Wierzę w to, że nasz los zapisany jest tam, na górze, i nie mamy na to wpływu, nie jesteśmy w stanie go zmienić, cokolwiek byśmy nie robili. Ale jeśli wierzysz w Boga, znajdziesz swoją ścieżkę w życiu.
Masz jednak wpływ na to, jak toczy się twoja kariera. Odrzuciłeś ofertę z Chin, chociaż wydawało się, że nie da się oprzeć pokusie zarobienia ogromnych pieniędzy.
Pieniądze są ważne, nie ma co oszukiwać. Każdy piłkarz ma rodzinę, o którą chciałby zadbać. Ma na to 10-15 lat grając w piłkę. Niektórzy odnajdują się w innych zawodach po skończeniu kariery, inni nie. Dla mnie ważne jest jednak szczęście. Legia zapewnia mi i mojej rodzinie godziwe życie. Zdecydowałem, że chcę kontynuować pracę w Legii. Wierzę, że jeśli ktoś pracuje ciężko i uczciwie, życie przyniesie mu okazje, żeby zarobić pieniądze. Od pierwszego dnia, od kiedy gram w piłkę, jestem uczciwy wobec tego zawodu. Wierzę, że jeszcze będę miał inne szanse, jeśli będę tak grał, jak teraz. Na razie stwierdziłem, że muszę dokończyć to, co rozpocząłem w Legii minionego lata. Nie lubię zostawiać roboty w połowie.
Jak ważne było to, że w perspektywie są mistrzostwa Europy, na które masz szansę pojechać z reprezentacją Węgier.
Ważne, ale nie najważniejsze. To był tylko jeden z kilku argumentów za tym, by tutaj zostać, gdy rozważałem co dalej.
To który argument był najważniejszy?
Ten, że mam kilka celów do osiągnięcia z Legią. Mam za sobą siedem świetnych miesięcy w tej drużynie i jeszcze dwa, by zrobić z tą drużyną wspaniałe rzeczy. Chcę poczuć tę atmosferę, gdy zdobędziemy mistrzostwo, Puchar Polski… Chciałbym wpisać do historii Legii moje nazwisko. Ważna była też rodzina, która świetnie się tu czuje, córka zaczęła chodzić do przedszkola. Mówimy o decyzji, którą podjąłem zimą. Co będzie latem – zobaczymy. Wiadomo, że piłkarze, którzy strzelają gole, dostają dużo ofert.
Odpowiadając „nie, dziękuję” na ofertę, którą dostałeś zimą, dodałeś „wróćmy do rozmów latem”?
Nie, nic takiego nie mówiłem. Przyznam, że nie była to pierwsza oferta z Chin, bo już miałem inne, gdy grałem w Videotonie. Nie w każdym oknie transferowym, ale oferty były. Nie odkładałem rozmów do lata, bo w tej chwili nie chcę myśleć o letnim oknie transferowym.
Piekarski nie tylko o transferach TUTAJ
Każdy piłkarz dochodzi do takiego momentu, w którym myśli: pora na złoty strzał, transfer, który ustawi mnie na resztę życia. Rozumiem, że uważasz, że wszystko jeszcze przed tobą, że masz jeszcze czas?
Tak. Mam teraz 28 lat i latem ciągle będę w tym samym wieku, bo urodziny obchodzę 31 grudnia. Nie mówię, że latem na pewno odejdę, bo nie wykluczam, że zostanę w Warszawie kolejne 5 lat. Nigdy nic nie wiadomo. Może, gdybym poszedł do Chin, po dwóch latach stwierdziłbym, że mam już tyle pieniędzy, że nie chce mi się grać w piłkę, nie potrzebuję stresu i chcę poświęcić więcej czasu rodzinie. Na razie czuję, że to nie był dobry moment na taki ruch.
Jak długo myślałeś nad ofertą z Chin?
Niedługo, bo dostałem ją w ostatnich dniach okna transferowego. Zadzwonił do mnie agent i powiedział o ofercie. Porozmawiałem z rodziną, moja żona stwierdziła, że będzie mnie wspierać bez względu na to, jaką decyzję podejmę. Radziła mi też, by się nie spieszyć, bo w piłce bywa tak, że jedna zła decyzja może zmarnować ci karierę, a nawet życie. Po godzinie odpowiedziałem, że nie przyjmuję oferty. Dostałem drugą propozycję, o wiele lepszą niż ta pierwsza. Odpowiedziałem, że nie zmienię decyzji. Odpowiedziałem szybciej, niż po pierwszej ofercie, chociaż nie będę ukrywał, że pieniądze były naprawdę duże. Ucieszyłem się też, że Legia wierzy we mnie, że uznaje mnie za ważnego piłkarza, bo przecież mógł zrobić na mnie świetny interes. Wszyscy byliśmy zgodni, by odrzucić propozycję.
Spałeś dobrze tej nocy, gdy odrzuciłeś ofertę?
Tak, bo jestem człowiekiem, który nie zmienia łatwo zdania. Jeśli powiedziałem „nie”, to za sześć godziny nie mówię „tak”, tylko dlatego, że ktoś proponuję mi jeszcze więcej. Nie ma takich pieniędzy, za które można kupić szczęście mojej rodziny i moje ambicje.
Jesteś człowiekiem bardzo pewnym siebie i prostolinijnym, bezpośrednim, nie owijasz w bawełnę. Mam rację?
Tak. Mało kto mnie zna, bo jestem tutaj krótko, ale wierzę w siebie. A gdy odpowiadam na pytania, to nie mówię tego, co ludzie chcieliby usłyszeć, tylko to, co czuję w danym momencie. Dlatego nie przejmuję się pytaniami na temat tego, dlaczego nie strzelam goli w czterech meczach z rzędu, bo wiem, co i jak robię na boisku. Jeśli ktoś też to widzi, nie wątpi w moje możliwości. Wiem, jak działają media: gdy strzelasz bramki, wszyscy mówią o rekordach, gdy przestajesz, zaraz pojawia się kryzys. Nikt już nie zauważa, że w tych czterech meczach zanotowałem trzy asysty. Wszyscy spodziewają się kolejnych goli, a ekstraklasa nie jest ligą, w której zdobywa się bramki łatwo. Tutaj nie ma faworytów, ostatnia drużyna może wygrać z pierwszą.
Ta pewność siebie to cecha, którą wyniosłeś z Serbii czy Węgier? Jesteś bardziej Serbem, czy Węgrem?
Trudno powiedzieć. Mój ojciec jest Serbem, mama Węgierką. Urodziłem się w Serbii, gdzie mieszkałem 18 lat, tam chodziłem do szkoły, mam tam wielu krewnych, przyjaciół. Ale moje życie piłkarskie zaczęło się na Węgrzech i tam się pewnie skończy, tam urodziła się dwójka moich dzieci, gram dla reprezentacji Węgier. Nie jestem w stanie określić, co w mojej mentalności pochodzi z jednego, a co z drugiego kraju.
Rozmowa z Tadeuszem Pawłowskim – także o tym, co w życiu jest naprawdę ważne TUTAJ
Kto jest twoim idolem piłkarskim?
Ronaldo, ale ten prawdziwy z Brazylii.
Powiedziałeś kiedyś, że żona nie zna się na piłce, ale chyba widzi, czy wracasz do domu zadowolony, czy nie? Widać po tobie, jak poszedł mecz, czy wyłączasz się, gdy wracasz do domu?
Jestem dość emocjonalnym facetem, więc łatwo to wyczuć. Żona dobrze wie, kiedy potrzebuję porozmawiać, a kiedy lepiej zostawić mnie w spokoju. Wychodzę na boisko i zawsze chcę wygrać. Gdy mi się nie udaje, jestem bardzo smutny, mocno to przeżywam. Na szczęście w Legii było bardzo mało takich chwil, bo wygrywamy, a ja często strzelam.
Rozmawiał: Piotr Wierzbicki
A tak Nemanja zapraszał na ten wywiad:
Inne artykuły o: Ekstraklasa | Fejs 2 fejs | Hit | Legia Warszawa | Polecane