Młodych dobrze się sprzedaje, ale czy da się nimi wygrywać?

Autor wpisu: 24 lutego 2020 18:19

Weekendowe mecze ekstraklasy nie obfitowały w wielkie niespodzianki, z reguły wygrywali ci, którzy mieli wygrać. Chyba najciekawiej zapowiadał się niedzielny mecz Lecha Poznań z Lechią Gdańsk. Także dlatego, że trudno było wskazać faworyta. Bo z jednej strony wielu wielu kibiców właśnie w drużynie „Kolejorza” upatruje głównego rywala Legii do mistrzostwa Polski, a z drugiej – przebudowywana kolejny raz przez Piotra Stokowca – Lechia jest projektem bardzo ciekawym, drużyną, którą stać na niespodziankę dużego kalibru.

Lechia mimo faktu, że balansuje na finansowej krawędzi i mimo exodusu kilku istotnych graczy, wznowiła na wiosnę rozgrywki z przytupem. Najpierw o mały włos nie rozbiła „twierdzy Wrocław”, kończąc ostatecznie spotkanie ze Ślaskiem remisem i poczuciem niedosytu. Później dała lekcję Piastowi Gliwice, choć zwycięstwo było skromne – tylko 1:0.
Za to Lech na otwarcie wrzucił „trójkę” Rakowowi Częstochowa, którego jednak trudno nazwać ekstraklasowym mocarzem. W kolejnej kolejce nie sprawdził się z Cracovią (porażka 1:2). Nie dało się zatem mówić o pojedynku Dawida z Goliatem, ale raczej Goofiego z psem Pluto.
Ostatecznie w niedzielę starcie wygrał „Kolejorz” 2:0, ale gdyby w końcówce spotkania Patryk Lipski nie spudłował z kilku metrów, mogło się równie dobrze skończyć remisem 1:1. Drużyna Dariusza Żurawia dominowała przez większość spotkania, ale też trzeba dodać, że Lechia od 50. minuty grała w „dziesiątkę” (drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną dostał Karol Fila). Sytuację, pokerową zagrywką, próbował ratować trener Stokowiec, wprowadzając na boisko w 58. minucie dwóch graczy ofensywnych (Zwolińskiego i Lipskiego), zarazem przechodząc na grę na dwóch napastników. Trener dał wyraźny sygnał, że chce ten mecz jeszcze wygrać. Tym razem się nie udało. Nie powiódł się też manewr z rzuceniem wszystkiego na jedną szalę, gdy na boisku pojawił się Kenny Saief. Amerykański piłkarz izraelskiego pochodzenia na pewno jest zawodnikiem ciekawym. Ma dobre CV (RSC Anderlecht, KAA Gent), niezły drybling, dobrą technikę użytkową, ale też ma chyba pewne zaległości fizyczne, bo w niedzielę po wyjściu do kilku kontrataków trochę go przytkało.
Bohaterem meczu był na pewno Duszan Kuciak. Słowak bronił w niesamowitych sytuacjach: z bliska, z daleka, z głowy, z nogi. Pech chciał, że przy bramce na 1:0 piłka odbiła się od słupka i trafiła w plecy Kuciaka. Ale i tak był to jego imponujący występ. Lechia co jakiś czas odgryzała się Lechowi kontrami, ale Filip Mladenović i Flavio Paixao byli jedynymi, którzy robili różnice na połowie przeciwnika. O ostatecznym wyniku spotkania zadecydowali młodzi piłkarze. Bo przecież te dwa żółte kartoniki wyciągnął sędzia w stronę 21-letniego Karola Fili z Lechii, a bramki dla gospodarzy zdobywali Jakub Moder (20 lat)  i Filip Marchwiński (18 lat). Przyjrzyjmy się zatem obecnemu Lechowi? Na co go stać w tym sezonie?
Trudno nie ulec wrażeniu, że to młodzież ma teraz stanowić o obliczu „Kolejorza”. Od wielu zresztą sezonów widzimy, że ekipa z Poznania stawia na młodych zawodników. Wydawało się, że taka polityka personalna musi się odbić na wyniku sportowym. Że grając młodzieżą nie da się walczyć o mistrzostwo. Ale może jednak wcale tak nie jest?
I tu pojawia się pytanie: o co tak naprawdę walczy „Kolejorz”? Czy po cichu liczy na mistrzostwo? Czy jednak europejskie puchary to – w tym sezonie – maksimum możliwości? A może właściciele klubu zadowolą się grą w ósemce, o ile „odpalą” młodzi, na których będzie można dobrze zarobić? Smak mistrzostwa poznaniacy znają, ale z obecnej ekipy pamięta go tylko Christian Gytkjaer, Thomas Rogne, Wołodymyr  Kostewycz i … Kamil Jóźwiak oraz Jakub Moder. Czyli młodzież!

Lech gra w kratkę w tym sezonie i to raczej nie wróży szybkiego odrobienia strat do Legiii. Chyba, że mecz z Lechią (w którym gospodarze oddali ponad 40 strzałów na bramkę Kuciaka!), będzie swego rodzaju przełomem dla drużyny z Poznania, gdzie oczekiwania są oczywiście ogromne.
Tyle, że ostatnio coś tutaj nie grało. Nie pomógł nawet sam Adam Nawałka i nowy projekt drużyny. Ten zresztą okazał się fatalnym eksperymentem. Dariusz Żuraw przejmował drużynę w stanie totalnego chaosu. Pierwszy sezon jego pracy przyniósł tylko 8. lokatę. Natomiast decydenci w Lechu postanowili dać większy kredyt zaufania swojemu człowiekowi, choć powszechnie uważano, że Żuraw to trener tylko na chwilę. Czy poskłada poznańskie tryby w sprawną machinę?
Trudno przesądzić. Na razie różnie to wygląda. Lech miesza mecze, w których zachwyca z występami przeciętnymi, a czasem wręcz słabymi. Natomiast jest stały w jednym: regularnie z sezonu na sezon pokazuje nam bardzo zdolnych młodych piłkarzy. Zarobił sowicie na Janie Bednarku (6 mln euro), a niedawno zastanawialiśmy się dokąd trafi utalentowany Robert Gumny czy choćby Kamil Jóźwiak, który postanowił na razie rozwijać się w macierzystym klubie. Pamiętajmy też, że zawodnikami Lecha byli również Bartosz Bereszyński czy Karol Linetty. Teraz mamy wyróżniających się w lidze Modera, Jóźwiaka, Kamińskiego i Marchwińskiego. Raz jeszcze więc pytanie: można bazować na piłkarskiej młodzieży? Można ich szkolić, dobrze sprzedawać i jeszcze wygrywać mecze a nawet mistrzostwo?
Szybko się przekonamy. Patrząc na kalendarz spotkań, Lecha czeka trudna przeprawa, ale utrzymanie się w pierwszej ósemce jest raczej pewne.
A mistrzostwo? Temat równie trudny do przewidzenia jak efekt reformy ekstraklasy. Liga jest taka, że tu wszystko jest możliwe. Warto też spojrzeć na bilans bramek, tylko Legia jest lepsza od Lecha (+17 Lech, +26 Legia). Lech jest już 5. w tabeli, z pięcioma punktami straty do Legii, więc osiągnięcie strefy medalowej to bardzo realna wizja.
Skromne działania Lecha na rynku transferowym to element, który paradoksalnie może przynieść w tej rundzie dobre rezultaty. Dariusz Żuraw przyznał się ostatnio prasie, że to za jego sprawą nie było wielu transferów. Zatem zespół ma szanse zgrać się ze sobą i poprawić współpracę między formacjami. Z brakiem wytransferowanych Darko Jevticia i Joao Amarala – tak istotnych przecież zawodników – trener radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Spory potencjał wciąż tli się w tej drużynie. Czas pokaże czy został on wyciśnięty do granic możliwości czy może to, co teraz grają piłkarze ze stolicy Wielkopolski to dopiero początek pięknej przygody. Przed Lechem mecze z najsilniejszymi, które ustalą gdzie w lidze jest miejsce „Kolejorza”.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Lech Poznań | Lechia Gdańsk

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli