Legia nie może zdejmować nogi z gazu
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 22 września 2019 20:09
Jarosław Niezgoda pokazał w Krakowie nie tylko charakterystyczną dla niego skuteczność, ale także niesamowite przygotowanie szybkościowe. Na tle piłkarzy Cracovii napastnik Legii wyglądał jak zawodowy sprinter. Aż dziwne, że zaledwie cztery dni temu zarówno on, jak i jego koledzy zagrali tak beznadziejnie w Płocku. Skąd taka nierówna forma? To pytanie do trenera, ale jego odpowiedź poznaliśmy już w meczu w Krakowie. Nic nie robi drużynie tak dobrze, jak lekkie przewietrzenie składu. Wtedy wszyscy się budzą, stają się bardziej skoncentrowani i grają na miarę swojego potencjału. A ten wystarcza, by w tej lidze wygrać z każdym.
Jeśli ktoś się zastanawiał czy środowa porażka Legii z Wisłą (0:1) nie jest czasem oznaką jakiegoś kryzysu w warszawskim zespole, to już wie, że nic takiego nie ma miejsca. Raczej był to wypadek przy pracy, nic więcej.
W Płocku Legia nie tylko doznała porażki, ale też fatalnie zagrała. To był chyba najgorszy mecz ligowy za czasów Aco Vukovicia. Cały zespół wyglądał źle. Zawiódł nawet Radosław Majecki, który przecież zawsze był silnym punktem swojego zespołu.
Trzeba było wyciągnąć wnioski i zrobić odpowiednie rotacje. Zmiany w wyjściowym składzie, jakie zobaczyliśmy w Krakowie, pokazały, że konkurencja w drużynie z Łazienkowskiej nie jest jedynie pustym hasłem. Tym razem na ławce usiedli Lewczuk, Rocha i Stolarski, którzy od jakiegoś czasu byli przecież podstawowymi zawodnikami. To dobry sygnał dla drużyny, że nie ma w zespole świętych krów i nawet chwaleni za pierwszą część sezonu Lewczuk i Stolarski miejsce na boisku muszą sobie wydrapać. A to jest nic innego jak mądre zarządzanie ludźmi, element w którym Aco Vuković radzi sobie bardzo dobrze. Dobrze też, że trener Legii wyciąga prawidłowe wnioski.
Moim zdaniem Vuković – którego często chwalę – popełnił w Płocku błąd wypuszczając na Wisłę identyczny skład, jak ten, który zagrał w poprzedni weekend z Jagiellonią. W Białymstoku Legia musiała przecież grać od 35. minuty w „dziesiątkę”, zawodnicy zmęczyli się zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Potrzebny był im jakiś impuls, taki właśnie jak roszady w składzie. No, ale trenerzy nie lubią zmieniać zwycięskiego składu, a przecież Legii szło w tym zestawieniu bardzo dobrze. Taka wpadka jak w Płocku musiała się zdarzyć. I się zdarzyła. Dobrze, że w efekcie dała impuls do zmian, bo się już niektórzy w drużynie poczuli zbyt komfortowo.
Kontuzja Cafu (naciągnięte więzadła) to oczywiście zła informacja dla kibiców Legii. Portugalczyk był co prawda irytująco słaby w ostatnim spotkaniu z Wisłą Płock, ale przecież w poprzednich meczach był motorem napędowym ataków swojej drużyny. Natomiast uczciwie trzeba powiedzieć, że Legia ma ten komfort, że wchodzący z ławki Domagoj Antolić wcale nie osłabia drużyny. Jest to oczywiście inny zawodnik niż Cafu. Mniej efektowny, ale wcale nie mniej przydatny. Chorwat ma u nas słabą prasę, ale to kompletny środkowy pomocnik. Świetnie odbiera piłkę, potrafi ją rozegrać, celnie podać i czasem uderzyć na bramkę. Tak jak to zrobił w meczu z Cracovią. To po jego strzale, Pesković odbił piłkę, a David Jablonsky łapał tak Niezgodę, że Legia zyskała rzut karny. Legia z Antoliciem nie jest wcale słabsza, choć strzałów Cafu (gdy jest w formie) będzie brakowało.
Legia zwyciężyła w tym meczu agresywnym odbiorem piłki w środku pola i grą na jeden kontakt. Dobrze się na to patrzyło, szczególnie w pierwszej połowie, gdy kapitalnie uciekał rywalom Niezgoda.
Cracovia trochę rozczarowała. Gdyby wygrała z Legią zostałaby liderem Ekstraklasy. Była do niedzieli powszechnie chwalona i wskazywana jako zespół, który jest silny i może w końcu w tym sezonie mocno namieszać. Ale w tej lidze to właśnie Legia weryfikuje kto jest wystarczająco silny, żeby coś namieszać. Zespół Michała Probierza póki co, taką ekipą nie jest. Jedna efektowna akcja (ta Wdowiaka zakończona golem) na cały mecz, to jednak zbyt mało. Poza tym widziałem nader często grę długim podaniem i wybijanie piłki do szybkich zawodników z przodu.
Za to Legia jest dzisiaj zespołem dobrze zbalansowanym, silnym fizycznie, potrafiącym zarówno grać futbol kombinacyjny, jak i wyjść z szybką kontrą. Jedyny jej słaby punkt, to brak konkurencji dla Jarosława Niezgody. Ale jeśli ten chłopak będzie zdrowy (Vuković musi go w każdym meczu oszczędzać), to Legia powinna wygrać mistrzostwo w cuglach, i to kilka kolejek przed końcem. Tak silna drużyna na tle szarej konkurencji może przegrać tylko ze sobą, z tym co się dzieje w głowach piłkarzy. Gdy zabraknie im koncentracji, gdy pojawi się myślenie typu: „jesteśmy silni, wygramy na luzie”. Tak jak to miało miejsce w Płocku, albo w niedzielę w meczu z Cracovią, gdy Legia prowadząc 2:0 uznała, że już jest po meczu i lekko zdjęła nogę z gazu. Na karę (w postaci gola) nie trzeba było długo czekać. A skąd się wzięła strata gola? No właśnie z braku agresywności w odbiorze piłki. Vesović odpuścił trochę na skrzydle Mateuszowi Wdowiakowi i za chwile – po efektownej „klepce” – pomocnik Cracovii cieszył się – ze zdobycia bramki.
Ale to było na tyle. Więcej drużyna z Krakowa nie była w stanie zrobić. Legia szybko wróciła do gry – ciekawym posunięciem taktycznym było wpuszczenie na boisko Lewczuka. Pewnie, że takich momentów dekoncentracji jak przy utracie gola, dobra drużyna musi się wystrzegać, ale zespół Vukovicia to jeszcze nie jest skończony projekt.
Na przykład taki Dominik Nagy ma jeszcze rezerwy, on powinien do gry Legii wnosić więcej. Ma trochę „gazu”, niezły drybling, ale zbyt często podejmuje złe decyzje pod bramką rywali. A to strzeli zamiast podać, a to poda zamiast strzelić, ale najczęściej to spóźnia decyzję, zostaje zablokowany, traci piłkę i rywale jadą z kontrą. Trzeba nad tym Węgrem jeszcze trochę popracować.
Jose Kante to nie jest napastnik, który zbawi Legię, ale jako zmiennik dla Niezgody może się sprawdzić. W Krakowie pokazał siłę i determinację, gdy w jednej z akcji przepychał się z rywalami jak czołg. Zresztą powalili go na ziemię ciągnąc za koszulkę, za co Legii należał się chyba karny, choć w powtórkach nie pokazano tego incydentu z innej kamery, więc pewności mieć nie można.
Legia gra w środę mecz Pucharu Polski w Niepołomicach o 20.30, a w sobotę podejmie Lechię i będzie to wymagający test dla zespołu Aco Vukovicia. Ale widać po meczu z Cracovią, że Legia wróciła już na właściwe tory.
Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa
-
ursynów
-
xymoxon
-
zgubek
-
xymoxon
-
zgubek
-
xymoxon
-
-
-
-