Legia na tle reszty ligowców wygląda tej zimy jak zespół z innej planety

Autor wpisu: 8 stycznia 2018 10:28

Cieszy, że tym razem w przypadku mistrzów Polski okno transferowe nie wygląda jak przypadkowe polowanie na safari - pojedziemy i zobaczymy, a nuż uda się coś ustrzelić.

Oczywiście za wcześnie, by cokolwiek dobrego (albo złego) napisać na temat zimowych transferów Legii w kontekście jakości piłkarskiej i przydatności tych zawodników do zespołu Romeo Jozaka. Chwalą ich co prawda ci, którzy przy tych transferach popracowali – co akurat jest zrozumiałe. Chwalą ci, którzy ich sprowadzili – co też jest oczywiście zrozumiałe (dziwne byłoby, gdyby było inaczej). Ja też Legię pochwalę, ale za coś innego. Za czas reakcji. Niby drobna rzecz, a cieszy.

Ledwie minęło święto Trzech Króli, czyli pierwszy tydzień okna transferowego, a przy Łazienkowskiej pojawiło się już czterech nowych zawodników, czyli przypuszczać należy, że większość z tych, którzy mieli tu trafić zimą. Uporano się z tym raz dwa – tak jak powinno mieć to miejsce w profesjonalnym klubie. I każdy z tej czwórki po bożemu rozpocznie przygotowania do rundy od samego początku razem z całą drużyną. Ktoś powie, że to przecież standard, nic niezwykłego, że to powinna być norma. I oczywiście, będzie miał rację. Tyle że przecież w przypadku mistrzów Polski jakoś ostatnio normą nie było.

Niby więc nie powinniśmy „zachwycać” się tym drobnym szczegółem, ale przecież to takie drobne szczegóły składają się potem na sukces. Dlatego cieszy, że tym razem w przypadku mistrzów Polski okno transferowe nie wygląda jak przypadkowe polowanie na safari – pojedziemy i zobaczymy, coś tam zawsze uda się przecież ustrzelić. A nuż będzie to jakieś grube zwierzę.
No i czasem udawało się jakiegoś grubego zwierza upolować, innym razem złowiło się kompletny niewypał, niemniej jakoś trudno było w tym wszystkim dostrzec spójną koncepcję czy myśl przewodnią. Szczególnie widać to było latem, kiedy pod względem transferów poziom abstrakcji w obozie Legii bliski był sięgnięcia zenitu. Jak ten Jacek Magiera to wszystko wytrzymał, wie tylko on sam, ale w głowie miał pewnie jeden wielki chaos informacyjny. Raz, że długo nie było wiadomo, co z Vadisem. Dwa, każdy z nowych piłkarzy – Sadiku, Pasquato, Mączyński, Hildeberto, Astiz – przychodził w innym momencie przygotowań, a niektórzy już w trakcie sezonu. Poskładać to wszystko potem do kupy łatwo nie było, za co Legia zapłaciła klapą w europejskich pucharach, a Magiera posadą.

Teraz  wygląda na to, że zimowy zaciąg od samego początku ma ręce i nogi. Widać, że został odpowiednio zaplanowany i jest konsekwentnie realizowany. Po pierwsze, już pod koniec rundy jesiennej Jozak wiedział, że wiosną nie będzie w zespole Guilherme. Pewnie, że lepiej by było, gdyby był, ale konkretna informacja zawsze lepsza od przeciągania liny, jakie miało miejsce latem w przypadku Vadisa, czy rok temu w przypadku Prijovicia. Przynajmniej wiadomo, na czym się stoi. Po drugie, wiadomo też było, kto wypadł z łask szkoleniowca bądź nigdy go do siebie nie przekonał. Sprawa wypożyczeń Hildeberto, czy Nagy’a też została już wcześniej przyklepana. Zespół opuszczą pewnie jeszcze jacyś piłkarze, ale kibice Legii mogą być chyba spokojni o to, że nie będzie to nikt z kluczowych zawodników.
No i po trzecie, najważniejsze – nowi piłkarze. Raz – trafili tu jeszcze przed początkiem przygotowań, co jak wiadomo jest kluczowe w kwestii ich przydatności do drużyny i zgrania z nią. Dwa – Antolić i Vešović to piłkarze, którzy cały czas byli w gazie, nie trafili tu z ławki, trybun czy gabinetów lekarskich. To są piłkarze gotowi do tego, by od razu wskoczyć do podstawowej jedenastki. Podobno Eduardo też. Oczekiwania wobec niego będą ogromne, ale pewnie zdają sobie w Legii z tego sprawę. I nie sprowadzaliby go na Łazienkowską, gdyby pod względem fizycznym odstawał. Poza tym pozyskanie go to mimo wszystko ryzyko, na które Legię chyba było stać. Najmniej ostatnimi osiągnięciami imponuje ten czwarty – William Remy. Ostatni mecz w pierwszym zespole Montpellier rozegrał rok temu. Jesienią dziewięć spotkań w rezerwach klubu z Ligue 1. Szału nie ma, ale też trudno spodziewać się, by Legia lub jakikolwiek inny polski klub był w stanie wyrwać jakiegoś podstawowego piłkarza któregokolwiek z klubów francuskiej ekstraklasy. Jeszcze długo, długo nie. A że o Remy’ego walczyło kilka klubów Championship, to wydaje się, że w piłkę grać potrafi.

Żeby była jasność – nie chwalę dnia przed zachodem ani żony przed rozwodem. To, że Legia pod względem transferów wygląda tej zimy na tle pozostałej naszej ligowej stawki jak zespół z innej planety, w ostatecznym rozrachunku nie musi wcale przesądzić o jej końcowym triumfie w walce o mistrzostwo. Pół roku temu Lech bardzo szybko podziałał na rynku transferowym i za wiele dzięki temu latem w pucharach, a potem jesienią w lidze nie pograł. Ale powrót do normalności w kwestii transferów to na pewno krok w dobrą stronę. Dzięki temu z pewnością łatwiej będzie się pracować zimą Jozakowi i jego ekipie. No a za kilka miesięcy będzie już jasne, jaki z niego fachowiec – czy potrafił zszyć z tego materiału ekipę na miarę mistrza. Materiał dostał do ręki taki, jaki chciał. I to najszybciej, jak się dało.

Inne artykuły o: Blogi | Ekstraklasa | Legia Warszawa

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli