Kuba Rzeźniczak: Na szczęście nie zapomnieli mnie złapać
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 6 lipca 2016 15:47
W czwartek pierwszy mocny akcent nowego sezonu piłkarskiego w Polsce. O 17.30 na Łazienkowskiej Legia zagra z Lechem o Superpuchar. O tym meczu, ale także o Legii przed walką o Ligę Mistrzów, o występie reprezentacji na EURO 2016 i euforii wokół Michała Pazdana rozmawiamy z kapitanem Legii Kubą Rzeźniczakiem.
FUTBOLFEJS.PL: Czy poza meczami Polaków oglądasz w ogóle EURO? Masz jakąś opinię o Portugalii, która doczłapała do półfinału, nie wygrywając na tym turnieju meczu w 90 minutach podstawowego czasu gry?
KUBA RZEŹNICZAK: Akurat mecze Portugalii to obejrzałem wszystkie. Pewnie dlatego, że tam występuje mój ulubiony piłkarz – Cristiano Ronaldo…
…ooo! To jednak istnieje na świecie ktoś, kto lubi Cristiano poza nim samym! To Kuba Rzeźniczak, jest was zatem już dwóch! No, ale coś temu Cristiano nie idzie na tych mistrzostwach…
Nie idzie? Eee, to chyba przesada. Już wiadomo, że jego drużyna wróci z turnieju z medalem, a on sam oddał chyba najwięcej strzałów na bramkę w tych mistrzostwach spośród wszystkich zawodników. Ma też dwa gole. Nie jest tak źle, te negatywne oceny Cristiano są mocno niesprawiedliwe.
Ale ja nie o Cristano chciałem z tobą rozmawiać, ale o twoim koledze z obrony Legii – Michale Pazdanie. Przecież to co się dzieje wokół niego po EURO, przechodzi najśmielsze wyobrażenia.
Spodziewałem się, że reprezentacja będzie dobrze przyjęta po powrocie do Polski. Przecież rozegrała dobry turniej. Ludzie byli dumni z tej drużyny, przyszli na lotnisko, bo chcieli piłkarzom podziękować.
No dobra, ale to co się działo w Niepołomicach na Zamku Królewskim, gdzie witano Pazdana, to już są kompletne jaja! Tłumy ludzi, przemówienia, jakąś tarczę mu dali… No brakowało tylko, żeby go pasowali na rycerza i nadali jeszcze tytuł szlachecki. Halo, Ziemia! Ktoś tu stracił kontakt z bazą. Przecież mówimy o piłkarzu, który nie zdobył dla Polski pięciu bramek w tym turnieju, tylko był po prostu dobry w przerywaniu akcji rywala.
Sukces Michała wziął się z dobrej gry reprezentacji jako całej drużyny w defensywie. Rywale nie mieli sytuacji. Nasza kadra stała obroną, a Michał był jej jednym z liderów. Przy czym nie umniejszałbym zasług Kamila Glika, który ma świetne statystyki. Po ćwierćfinałach był zawodnikiem – spośród wszystkich na turnieju – który najczęściej wybijał piłkę. Aż 51 razy! Zaimponował mi szczególnie w meczu z Portugalczykami, gdzie dośrodkowań było mnóstwo, a on to wszystko czyścił. A przykład Michała Pazdana pokazuje, jak przewrotna jest piłka. Jeszcze po meczu z Holandią, a nawet po spotkaniu z Irlandią Północną, już na EURO, było dużo głosów, że może by Michała zmienić na Bartka Salamona. A po meczu z Niemcami sytuacja zmieniła się diametralnie. Nikt nie pamiętał o tych wcześniejszych opiniach, a przecież te mecze dzieliło raptem kilka dni. Tu się potwierdziła stara prawda, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Michał doskonale wykorzystał swoją szansę. Wiedziałem, że sobie poradzi. Ale też duże brawa dla trenera Nawałki, że w niego wierzył do końca i „Pazdi” mu się świetnie za to zaufanie odwdzięczył.
Ale zdania, co do tego, czy Pazdan sobie poradzi, były przed turniejem, a nawet już na EURO podzielone. Ba! Gdy przychodził do Legii, czytałem opinię Darka Dziekanowskiego, że sobie na Łazienkowskiej nie poradzi.
Pamiętam ten tekst. Główna teza była taka, że Legia dla „Pazdiego” to zbyt wysokie progi. Mówić można dużo. Wojciech Kowalczyk mówił kiedyś, że w eliminacjach Ligi Mistrzów Celtic coś tam Legii zrobi…
Nie „coś tam”, tylko przewidywał, że Celtic Legię, za przeproszeniem, zgwałci! Palnął głupio, chamsko, prostacko i jeszcze nietrafnie.
No właśnie… I jak to się miało do rzeczywistości? To boisko daje najlepszą odpowiedź i weryfikuje wszystkie oceny.
Jak przywitacie Michała Pazdana w szatni Legii? Macie przygotowane jakieś niespodzianki?
Ostatnio jak wróciłem do klubu po swoim ślubie, to byłem mocno podrzucany do góry przez kolegów, bardzo wysoko. Naprawdę wysoko.
Nie zapomnieli cię złapać?
Nie, na szczęście nie zapomnieli. Ale że byłem po poprawinach, to różnie to podrzucanie mogło się skończyć (śmiech).
Dosyć o EURO. Piłka wraca na polskie boiska. Gracie mecz z Lechem o Superpuchar, ale kibice Legii raczej spokojni być nie mogą, widząc, jak się prezentujecie w sparingach: dwie porażki, jeden remis i jedna wygrana, ale z drużyną z III ligi. Zdaje się, że dobrze to z wami nie jest.
Zmieniamy nasz styl gry. Piłka ma chodzić bardzo szybko. Mało długich podań, dużo krótkich. Mamy dłużej utrzymywać się przy piłce, więcej grać atakiem pozycyjnym, co polskim drużynom nigdy nie przychodziło łatwo. Trener Besnik Hasi dąży do tego, żebyśmy tak właśnie grali. To jednak coś zupełnie innego niż za trenera Czerczesowa, gdy mieliśmy styl bardziej bezpośredni, oparty na wysokim pressingu i szybkim odbiorze piłki. Przestawienie się na inny sposób grania chwilkę musi potrwać, może dlatego te sparingi nie wyszły zbyt dobrze. Ale wyniki w sparingach są sprawą drugorzędną.
Ty się Superpucharem martwiłeś już w marcu. Pamiętam takiego twojego twitta: „Superpuchar Polski 9 lipca co za cudowna data ciekawe kto na to wpadł”. Miałeś na myśli to, że PZPN ustawił Superpuchar na dzień przed finałem EURO. Mecz i tak został przeniesiony na 7 lipca ze względu na szczyt NATO w Warszawie, ale za krytykę PZPN od razu dostałeś fangę w nos od Janusza Basałaja, szefa komunikacji w PZPN: „Myślisz, że będziesz się szykował do finału ME?” i trzy uśmieszki.
Ja tam się nie obrażam…
A co tak spękałeś? Nie mogłeś wyprowadzić kontry i trafić tego Basałaja? Przecież mogło być tak, że Polska właśnie szykowałaby się do tego meczu, wiele wcale nie zabrakło. A skąd Basałaj mógł mieć pewność w marcu, że nie będziesz powołany?
No to akurat i w marcu było wiadomo. Ale rzeczywiście ciekawe, że akurat pan Janusz nie wierzył w polską reprezentację (śmiech).
Wtedy ciosu nie oddałeś, ale teraz to widzę wślizg w pana Janusza na wysokości kolan (śmiech). Reprezentacja to już dla ciebie zamknięty rozdział?
Już nie myślę o tym. Będę dobrze grał, to mnie zauważą. Przykłady kolegów pokazują, że różnie się do tej reprezentacji trafia. Trzeba mieć formę, zostać zauważonym i jeszcze mieć trochę szczęścia.
Nie miał go twój kolega z obrony Legii Igor Lewczuk. Był w dobrej formie, pojechał na zgrupowanie kadry w marcu i tam dopadła go alergia. Pech, który być może pozbawił go wyjazdu na EURO.
W piłce zdarzają się przypadki. Igor miał pecha, zaszkodził mu zwykły sok marchewkowy. Wtedy sytuacja była poważna, ale teraz już nawet sobie z tego żartujemy. Na obozie w Austrii cały czas go ostrzegaliśmy, żeby nie jadł marchewki, bo nam zejdzie. Ale w swoim czasie na pewno był zły. Każdy by był. Spokojnie mógł konkurować, jeśli nie z Glikiem i Pazdanem, to na pewno z Thiago Cionkiem i Bartkiem Salamonem.
Kibice Legii chyba mogą się zacząć martwić. Co się tam dzieje w tej waszej drużynie. Kilku kluczowych piłkarzy może odejść: Nikolić, Duda, Pazdan. A przecież już nie ma Artura Jędrzejczyka. A transfery to Legia robi – póki co – chyba z myślą o swojej młodzieżowej Akademii, bo jakichś dzieciaków kupuje. Poza Thibault Moulin, ale o nim za chwilę.
Zespół się zmienia. W sparingach brakowało nam piłkarskiej jakości, jaką dają gracze Legii, którzy pojechali na EURO. Z jedenastki, jaka grała mecz z Pogonią na koniec poprzedniego sezonu, na teraz do dyspozycji było raptem czterech zawodników. Mieliśmy też kontuzje: Kaspar Hämäläinen ostatnio nie trenował, cały okres przygotowawczy leczył się Aleksandar Prijović, więc osłabienie było spore. Z formacji ofensywnych z pierwszego składu w sparingach grali tylko Guilherme i Michał Kucharczyk. To dwóch zawodników na sześciu. Musiało się więc odbić na jakości gry. Dodatkowo zmienił się trener, zmieniła się taktyka, trzeba to teraz wdrożyć. A na zgrupowaniu naprawdę ciężko trenowaliśmy. Były po dwa treningi dziennie i nawet w dniu, w którym graliśmy sparing, wcześniej też był trening. Graliśmy te mecze na dużym zmęczeniu. Forma i świeżość pewnie przyjdą później. Widać, że wszystko jest ustawione na moment, kiedy będziemy grali mecze eliminacyjne Ligi Mistrzów. Tego nie możemy przegrać, to byłaby katastrofa.
Wcześniej mówiliście, że nie pracowaliście nigdy ciężkiej niż u Czerczesowa…
Teraz było po prostu więcej jednostek treningowych. Ja byłem zmęczony bardziej niż w zimie u rosyjskiego trenera.
Jaki jest nowy trener Besnik Hasi? Mówi się, że lubi rygor i dyscyplinę. Czyżby była ona jeszcze większa niż u Czerczesowa, który straszył was niedźwiedziem?
Ten niedźwiedź to był bardziej dla was, dziennikarzy (śmiech). Czerczesow ma twardy charakter, dużo wymagał, ale umiał także zażartować. Trener Hasi trzyma większy dystans do zawodników, ale może wynika to także z tego, że na razie znamy się dość krótko.
Wróćmy do waszego nowego pomocnika Thibault Moulin. Francuski rozgrywający nieźle sobie radził w lidze belgijskiej. Ma tyle piłkarskiej jakości, żeby być gwiazdą Ekstraklasy?
Tak, oczywiście. Filip Starzyński i Rafał Wolski, którzy trafili do Ekstraklasy z ligi belgijskiej, byli u nas objawieniami, mimo że tam sobie nie poradzili. Thibault był wyróżniającym się zawodnikiem w Belgii, więc sporo sobie po jego występach obiecujemy. Miał sporo asyst, strzelał gole, czyli widać, że lubi grać nie tylko daleko od bramki, ale także wejść w pole karne rywala.
Nie ma już w Legii Ivicy Vrdoljaka, jesteś pierwszym kapitanem. Masz pewnie zastępców, były już jakieś wybory?
Wybory? W Legii już od dawien dawna nie było wyborów. To trener decyduje. Jeżeli ja nie gram, to kapitanami byli Michał Pazdan lub Igor Lewczuk. Długo jest tu także Michał Kucharczyk, więc on też może być kapitanem.
Sparingi Legii wypadły blado, transfery na razie średnio, to gdzie szukać optymizmu i nadziei, że po 20 latach polska drużyna wreszcie awansuje do Ligi Mistrzów?
Ten rok jest dla Legii na razie dobry, dla reprezentacji również. Może będzie przełomowy także w europejskich pucharach.
Rozmawiał Dariusz Tuzimek
Inne artykuły o: Ekstraklasa | Fejs 2 fejs | Legia Warszawa