KASPER HÄMÄLÄINEN: Być może to ja jestem tym, który wymaga i oczekuje od siebie najwięcej
Autor wpisu: Piotr Wierzbicki 7 maja 2016 23:19
Kasper Hämäläinen ze względu na kontuzję Aleksandara Prijovicia, w meczu z Piastem powinien wyjść w pierwszej jedenastce Legii. I to po raz pierwszy w tym sezonie. – Przykro mi z powodu kontuzji Prijo, bo mamy ze sobą dobre relacje. Ale takie sytuacje też się zdarzają i ktoś musi zająć jego miejsce. Mam nadzieję, że będę to ja i swoją szansę wykorzystam. Z Piastem powinniśmy wygrać dość łatwo – mówi reprezentant Finlandii.
FUTBOLFEJS.PL: Zabrałeś już wszystkie rzeczy z Poznania? Bo podobno miałeś problemy z ich odebraniem.
KASPER HÄMÄLÄINEN: Były małe kłopoty, bym zabrał je osobiście, ale wszystko już mam, nic się nie stało i nie ma o czym mówić.
Mówiłeś o tym w szwedzkiej prasie.
Tak, ale to nie było nic poważnego, taka drobna ciekawostka. Zostawmy te sprawy.
A jeździsz do Poznania czasem? Bo gdy jechałeś w marcu na mecz z Lechem, odbywało się to w wielkiej konspiracji.
Nie jeżdżę, bo nie mam na to czasu. Nie mam nawet czasu jeździć po Warszawie. Byłem raz na Starym Mieście, ale to jeszcze w czasach, gdy byłem piłkarzem Lecha.
Strzeliłeś już pierwszego gola dla Legii. Cieszyłeś się z niego bardzo. Teraz pora na pierwszy występ w pierwszym składzie?
Ten gol rzeczywiście sprawił mi ogromną radość. Czekałem na niego kilka miesięcy. W międzyczasie leczyłem kontuzję, nie mogłem grać. Moja radość po zdobyciu bramki mówiła wiele, jak ciężki bagaż zrzuciłem z siebie. Wiem, jakie są wobec mnie oczekiwania, ale być może to ja jestem tym, który wymaga i oczekuje od siebie najwięcej. Czasem może to być problematyczne, bo bywam dla siebie zbyt surowy. Ale nauczyłem się już z tym żyć.
W związku z czym czujesz większą presję – z tym, że nosisz na plecach etykietkę jednego z najlepiej zarabiających zawodników w Ekstraklasie czy tym, że przyszedłeś z Lecha?
Z obu powodów. Czuję na sobie dużą odpowiedzialność, bo wiem, że oczekiwania wobec mnie są duże. Zostałem tutaj sprowadzony, bo widziano we mnie dobrego piłkarza. Chcę pomóc w wygrywaniu meczów, zdobywaniu trofeów.
Ty wiesz, że jesteś dobrym piłkarzem?
Tak, wiem. Ale chcę być jeszcze lepszy, niż byłem. Przyzwyczajam się do nowego trenera, nowego systemu. To zajmuje trochę czasu. Chcę być kluczowym zawodnikiem drużyny.
Jak sobie radzisz z tą presją? Sam czy może korzystasz z jakiejś profesjonalnej pomocy?
Nauczyłem się jak sobie z tym radzić, jak być spokojnym i koncentrować się na tym, co mam do zrobienia. Czasami jest to trudne, zwłaszcza przed wielkimi meczami, ale wiem, że muszę wszystkie inne sprawy odłożyć na bok i skupić się na danym spotkaniu.
Niedzielny mecz z Piastem jest jakby skrojony dla ciebie. Wychodzisz w pierwszej jedenastce, zdobywasz bramkę, zostajesz bohaterem.
To jest piłka nożna. Gdy grasz dobrze, wszystko jest OK, gdy zagrasz kiepsko, masz złą reputację. Pojawiają się negatywne myśli, trudniej się gra. I wszystko może się zmienić w jednej sekundzie. Tak to właśnie działa.
W Polce mówimy, że nieszczęście jednego może być szczęściem drugiego. Kontuzja Aleksandara Prijovicia sprawiła, że masz szansę wskoczyć do pierwszej jedenastki.
Każdy czeka na swoją szansę. Przykro mi z powodu kontuzji Prijo, bo mamy ze sobą dobre relacje. Ale takie sytuacje też się zdarzają i ktoś musi zająć jego miejsce. Mam nadzieję, że będę to ja i swoją szansę wykorzystam.
Ty też byłeś w podobnej sytuacji – zaraz po tym, jak przeniosłeś się do Legii, doznałeś kontuzji.
Początek w Legii źle się dla mnie układał. Pojechałem na zgrupowanie, złapałem uraz, potem trenowałem i znowu kontuzja. Nie mogłem złapać rytmu. Mam nadzieję, że wszystko co złe, już za mną.
Lekarze mówią, że jednym z częstych powodów kontuzji jest stres. Może tak było w twoim przypadku?
Myślę, że u mnie przyczyną było to, że pojechałem na Maltę na zgrupowanie po przerwie w treningach i chciałem od razu zacząć ostro pracować, zamiast wracać do pracy stopniowo. Mam już 29 lat i powinienem lepiej znać swój organizm, mogłem przewidzieć, że w ten sposób zrobię sobie krzywdę. Ale przeniosłem się do nowej drużyny i bardzo chciałem się pokazać trenerowi. No i złapałem kontuzję. Jedną, potem drugą, wpadłem w błędne koło kontuzji.
Czyli znowu za bardzo chciałeś?
To jest główny problem piłkarzy, którzy wchodzą do nowej drużyny – za bardzo chcą się pokazać. Nie chcą się przyznać, gdy coś ich boli, gdy nie dają rady. Tak było w moim przypadku i to była moja wina. Dostałem lekcję.
Mówi się o tobie „luksusowy rezerwowy”. Uważasz, że jest to obraźliwe określenie?
Nie, absolutnie nie. Muszę poczekać na swój czas, na swoją szansę. Gdy Prijo był zdrowy, strzelaliśmy wiele goli, wygrywaliśmy mecze. Nie było powodu, żeby coś zmieniać. Teraz, gdy nie ma Prijo, myślę, że mogę dostać szansę. Czekałem na nią, przygotowywałem się i jestem gotowy.
To, że nie masz jednej określonej pozycji, bo w Legii wchodziłeś w różnych sytuacjach na różne miejsca na boisku, pomaga ci czy utrudnia adaptację w nowej drużynie?
Być może łatwiej jest zwizualizować sobie przebieg spotkania, gdy znasz swoje miejsce. Ale to trener o tym decyduje i on daje ci wskazówki i rady jak grać na pozycji, na której muszę wystąpić.
Patrząc na styl gry Legii, taki dosyć siłowy, zastanawiam się, czy to ulubiona gra dla ciebie?
W ostatnich spotkaniach w barwach Lecha, kiedy grałem jako napastnik, nauczyłem się walki z obrońcami, wiem jak wygrywać starcia. Nauczyłem się tego i wydaje mi się, że nie jest to problem.
Jak sam powiedziałeś po jednym z meczów z Lechem i starciach z Łukaszem Trałką: rywal odbijał się od muru.
Tak, było wtedy sporo fizycznej walki. Generalnie jednak widzę się w roli numeru 10, czyli piłkarza, który gdy chce dostać piłkę i kreować grę.
W niedzielę jeden z najważniejszych ligowych meczów w tym sezonie, bo gracie z goniącym was Piastem. Wydawało się, że po świetnym początku wiosny Legia będzie zmiatać rywali z siłą tsunami. Jest to dla ciebie niespodzianką, że w tym momencie sezonu obie drużyny mają tyle samo punktów?
Tak. Po dobrym początku sezonu Piasta myślałem, że w pewnym momencie dopadnie ich kryzys. I dopadł, a my ich wyprzedziliśmy. Skłamałbym mówiąc, że spodziewałem się, że Piast jeszcze odżyje.
Piast odżył a Legia straciła moc.
Zagraliśmy słaby mecz z Ruchem, potem z Zagłębiem. W tych wyjazdowych meczach mieliśmy problemy, Piast to wykorzystał. Ale nie można mówić, że jesteśmy w złej sytuacji, bo na pierwszym miejscu w tabeli mamy wszystko w swoich rękach. To będzie bardzo ważny mecz, ale gramy u siebie i liczą się tylko trzy punkty.
Masz za sobą trzy mecze Legii z Lechem. Można powiedzieć, że najgorsze za tobą?
Tak, cieszę się, że zagrałem w pierwszym z nich w Poznaniu i wygraliśmy go. Od tamtej pory było mi już coraz łatwiej. Teraz mecze te stają się normalne.
W tym sezonie Legia z Lechem grała już cztery razy i szczerze mówiąc – nie chciałbym oglądać piątego spotkania, bo żaden z nich nie był ładny, w każdym była tylko walka. Zgodzisz się?
Wiem, co masz na myśli, bo tak samo było, gdy grałem w takich meczach na szczycie w Szwecji. Niestety, czasem w takich meczach górę biorą emocje, najważniejsza staje się walka w środku boiska.
Czego możemy się spodziewać w niedzielę? Podobnego meczu jak z Lechem, choćby w finale Pucharu Polski?
Myślę, że to nie będzie tylko walka. Mamy swój plan, wiemy jak gra Piast. Gramy u siebie, będziemy chcieli przejąć kontrolę nad spotkaniem. Myślę, że wygramy dość łatwo na swoim boisku.
Z psychologicznego punktu widzenia wygrany finał Pucharu Polski może Legii pomóc czy wręcz przeciwnie?
Musimy pamiętać o tym co się stało rok temu, czyli po zdobyciu pucharu Legia straciła tytuł mistrzowski. Nikt w drużynie nie chce, by sytuacja się powtórzyła. Musimy być bardzo ostrożni.
Włączyła się syrena alarmowa?
Dokładnie. To, co zdarzyło się wtedy jest nauką i wiemy co może się stać, jeśli nie będziemy grali odpowiednio skoncentrowani w samej końcówce sezonu.
Jak byś opisał styl gry Piasta?
Może nie jest to drużyna grająca tiki-takę, ale taka, która jest świadoma swoich mocnych stron i wykorzystuje to dość skutecznie.
A po Legii możemy oczekiwać tiki-taki?
Też nie, ale będziemy starać się grać dojrzale swój mecz. Na pewno będziemy mieli swoje okazje. Musimy je wykorzystać.
ROZMAWIAŁ: Piotr Wierzbicki
Inne artykuły o: Ekstraklasa | Fejs 2 fejs | Legia Warszawa | Piast Gliwice