Drzymała – historia nieposkromionej ambicji
Autor wpisu: Piotr Wierzbicki 24 października 2015 09:43
Gdy na liście oskarżonych przez wrocławską prokuraturę widzi się nazwisko Zbigniewa Drzymały, nie można sobie nie zadać pytania: jak do tego mogło dojść? Jak człowiek bogaty, rozsądny, z sukcesami w biznesie, który polską piłkę miał u stóp, mógł się zamieszać w korupcyjną gangrenę?
Oczywiście akt oskarżenia złożony przez wrocławską prokuraturę nie oznacza wyroku, podkreślmy to. Tym bardziej, że Drzymała dobrowolnie zgłosił się do prokuratury, złożył wyjaśnienia i w całości odrzucił zarzuty. Zażądał również używania pełnych danych osobowych i wizerunku w publikacjach dotyczących tej sprawy.
Ale jednak mówimy o człowieku, który zasadniczo różni się od postaci typu Ryszard F. „Fryzjer” lub były sędzia Antoni F. ze Stalowej Woli, albo barwny obserwator Wit Ż. – objętych tym samym aktem oskarżenia.
Ambicja
Drzymała to była postać! Nie tylko w piłce, ale w ogóle w biznesie. W odróżnieniu od pozostałych on na piłce nie zarabiał, on do niej dokładał. Miał z czego. Dziś jest człowiekiem schorowanym, którego biznes po nieudanej ekspansji na Ukrainę jest mocno nadwątlony, po wielu zakrętach w życiu osobistym. I jeszcze ta afera korupcyjna…
O tym, że Groclin kupował mecze mówiło się od dawna. Stąd nawet nie dziwi obecność w akcie oskarżenia byłego menedżera klubu Władysława K. Ale Drzymały?
Co go mogło popchnąć do tego, że – wedle aktu oskarżenia – miał zamieszać się w korupcyjne bagno? Chyba tylko… ambicja. Chorobliwa ambicja. Z prowincjonalnego Grodziska Wielkopolskiego zrobił czołową drużynę kraju. Ciągle jednak było mu mało, chciał wejść na europejskie salony, ale zaliczył tam jedynie efektowny epizod. Ambicje rosły, ale kurczyła się fortuna. Z piłki wycofał się siedem lat temu, a jednak wciąż odbija mu się czkawką.
Drzymała jest jednym z tych, którzy na piłkarską mapę wprowadzili kluby z małej miejscowości i którzy następnie dali argument zwolennikom teorii, że ekstraklasa w takich miejscach nie ma szans zagościć na dłużej. Po sprzedaży licencji warszawskiej Polonii powiedział wprost: – Działalność klubowa w takiej formie, jak miało to miejsce w Grodzisku, z małym stadionem, nie ma racji bytu.
W roli właściciela i głównego sponsora drużyny piłkarskiej w ekstraklasie (wówczas jeszcze zwanej pierwszą ligą) wielkopolski biznesmen wytrwał osiem lat. Dlaczego wycofał się z piłki? Oficjalnie mówi się o kryzysie ekonomicznym, który zmusił go do oszczędności.
– Przez te osiem lat zrobił ze swoją drużyną dla polskiej piłki więcej, niż niejeden czołowy klub – pokazał się z bardzo dobrej strony na europejskiej scenie. Wygrane z Herthą Berlin, Manchesterem City, to było coś – przekonuje Michał Listkiewicz, były prezes PZPN.
Drzymale chwilę zajęło, by wejść na szczyt, w pewnym momencie musiał nawet dostosować się do warunków, panujących wtedy w polskiej piłce. W październiku 2008 roku, po sprzedaży licencji, na pytanie reportera „Gazety Wyborczej” Wojciecha Staszewskiego „czy Groclin kupował mecze?”, odpowiedział: – Groclin nie był ani lepszy, ani gorszy od innych zespołów, które w tamtych czasach grały w pierwszej lidze. Natomiast od momentu, kiedy weszła w życie ustawa o odpowiedzialności karnej za korupcję (1 lipca 2003), Groclin meczów nie kupował […] Te cichociemne struktury, wobec których prezesi byli bezsilni. Proszę mi wierzyć, że żaden prezes klubu ochoczo nie wyjmował pieniędzy.”
W lipcu tego roku jego nazwisko (wraz z 21 innymi osobami, w tym między innymi byłym selekcjonerem reprezentacji Polski Januszem W.) znalazło się w ostatnim akcie oskarżenia w sprawie afery korupcyjnej. Zarzuty postawiono jemu i byłemu menedżerowi klubu Władysławowi K. Oskarżenia dotyczą trzech meczów w latach 2004-05, jednym z nich jest finał Pucharu Polski (Groclin – Zagłębie Lubin 2:0). Prowadzący go sędzia Jacek G. miał przyjąć od K. łapówkę. Jeśli zarzuty się potwierdzą, Groclin może stracić trofeum. Drzymała dobrowolnie zgłosił się do prokuratury, złożył wyjaśnienia i w całości odrzucił zarzuty. Zażądał również stosowania pełnych danych osobowych i wizerunku w publikacjach dotyczących tej sprawy.
Nie lubił przegrywać
Nikt mu jednak nie odbierze, że w Grodzisku zbudował silną drużynę, która walczyła o mistrzostwo kraju. Sebastian Mila, Andrzej Niedzielan, Grzegorz Rasiak, Tomasz Wieszczycki, Radosław Sobolewski, Piotr Piechniak, Ivica Kriżanac – takiego składu mogli Groclinowi zazdrościć prawie wszystkie polskie kluby. Piłkarzy i ośrodka, który był najnowocześniejszym w kraju, nie było się czego wstydzić w Europie. Drzymała urządzając go zadbał o każdy szczegół, korzystając z rad największych fachowców. Na mecze do Grodziska zjeżdżali się kibice z całej Wielkopolski, między innymi z Poznania. W loży VIP gościli najważniejsi ludzie polskiej piłki. Na ławce trenerskiej zasiadali świetni trenerzy: Bogusław Kaczmarek, Duszan Rodolsky, Verner Licka, Maciej Skorża, Jacek Zieliński.
Drzymała zasłynął w Polsce jako jeden z najambitniejszych właścicieli. – Był zakochany w piłce i tenisie. Często organizował turnieje. Na korcie czasem jego ambicje przerastały umiejętności, chociaż wcale nie był słabym tenisistą. Tę pasję przeniósł na piłkę, drużyna stała się jego ukochanym dzieckiem – wspomina Kaczmarek. Lata 2003-2005 to było apogeum piłkarskiego imperium. Pierwszy sukces – wicemistrzostwo Polski w sezonie 2002/03 – to właśnie dzieło „Bobo” Kaczmarka. Drzymale było jednak mało, zgodnie z zasadą, że zespół z drugiego miejsca, to pierwszy przegrany. Kolejni trenerzy takiego wyniku w lidze nie poprawili, dwa lata później powtórzył go Radolsky. Ale do dziś na stadionie wisi tablica z wielkim napisem: „Groclin Dyskobolia, mistrz Polski”. Między dwoma dużymi wierszami wciśnięto drobnym drukiem słowo „vice”. Drzymała bardzo nie lubił przegrywać.
– Po jakimś czasie prezes zaczął coraz bardziej interesować się kwestiami taktycznymi, wchodzić ze mną w polemiki. Pytał na przykład dlaczego, jako jedyni w Polsce, gramy trójką obrońców. Kończył mi się kontrakt i doszliśmy do wniosku, że lepiej się rozstać. Pod koniec mieliśmy taką rozmowę: „Zbyszek, dwa lata temu powiedziałeś mi, że potrzebujesz fachowca, bo nie znasz się na piłce. A dziś mówisz mi, co mam robić.” Na co prezes odparł: „Bo przy tobie szybko się nauczyłem futbolu”. Rozstaliśmy się w zgodzie, nie mogę powiedzieć złego słowa na ten temat -–wspomina Kaczmarek, którego pożegnano orkiestrą i… kompletem mebli.
„Bardzo lubię walczyć. Każdy mecz to nowy konflikt i sprawdzanie się. Największa przyjemność, to zagrać chłopakami. Wygrywać i przegrywać w ostatnich minutach. Taka adrenalina. To jest to” – mówił w innym wywiadzie Drzymała.
Warto zwrócić uwagę na trzecie zdanie. Nie jest tajemnicą, że właściciel Groclinu Dyskobolia z roli właściciela wchodził też w skórę menedżera, a czasem wręcz trenera. To on uparł się, by do Grodziska ściągnąć między innymi Andrzeja Niedzielana z Górnika Zabrze. – Wiedziałem, że może być z tym kłopot, bo nie była to popularna postać w naszym zespole. Kiedyś Andrzej podpadł chłopakom, gdy w meczu przeciwko nam zanurkował i Górnik dostał karnego. Z pretensjami podbiegło do niego pół drużyny, w tym Grzesiek Rasiak. O mało nie doszło do rękoczynów. Gdy Niedzielan przeniósł się do Grodziska, jego relacje z chłopakami były chłodne. Na początku chciał nawet uciekać z obozu przygotowawczego na Cyprze. Prezes próbował załagodzić konflikt. Posadził kiedyś Grześka i Andrzeja razem przy stoliku, kupił im po piwie i kazał zapomnieć o dawnych zaszłościach. Nie wyszło. Często było tak, że jeden drugiemu nawet nie gratulował strzelonego gola – wspomina „Bobo” Kaczmarek.
W środowisku o konflikcie obu napastników krążyła nieco inna wersja – że ta wzajemna niechęć miał podłoże osobiste, ale nie to jest treścią tej opowieści.
Chciał wiedzieć wszystko
Drzymała miał zasadę, że musiał wiedzieć wszystko o zawodniku, którego chciano ściągnąć do klubu. Jeśli ktoś mu nie pasował, trudno było go przekonać. Ale do czasu. W 2007 roku do Groclinu ze Znicza Pruszków trafił Radosław Majewski, za którego właściciel wyłożył ok. 20 tysięcy złotych. – I nic o mnie nie wiedział. Podobno byłem pierwszym takim zawodnikiem w Groclinie. Tak słyszałem, ale nigdy z prezesem o tym nie rozmawiałem – wspomina zawodnik greckiego klubu Veria.
Wieść niesie, że Drzymała pojawiał się na taktycznych odprawach drużyny. Podobno sugerował trenerom takie szczegóły, jak warianty rozgrywania rzutów wolnych. Kaczmarek: – Za mojej kadencji nic takiego się nie zdarzyło, ale potwierdzam, że jego loża na stadionie już za moich czasów zaczynała zamieniać się trochę w budkę suflera.
– Nie wiem co było w zakulisowych rozmowach prezesa z trenerami, ale na przedmeczowej odprawie widziałem pana Drzymałę tylko raz. To było przed jakimś sparingiem na obozie w Turcji. Prezes chciał zobaczyć od środka jak to wygląda. Nigdy jednak nie zdarzyło się, by siedział z nami w szatni przed spotkaniem ligowym – wspomina Piotr Piechniak, który w Grodzisku spędził prawie osiem lat.
Sukces sportowy, adrenalina, ale też chęć zaistnienia w piłkarskim środowisku i wpisanie kilkunastotysięcznego Grodziska Wielkopolskiego na piłkarską mapę – to były główne powody, dla których Drzymała zaangażował się w piłkę. Dochodziły do tego podrażnione ambicje po nieudanej próbie przejęcia rządów w Lechu Poznań. Pieniędzy szef Groclinu nie żałował. Z budżetem ok. 30 mln złotych Groclin Dyskobolia był jednym z najprężniejszych klubów. Byłby w ligowej czołówce pewnie także dziś.
– Nigdy nie było żadnych opóźnień jeśli chodzi o wypłaty. A były czasem pewne miłe niespodzianki – mówi Piechniak. – Pamiętam taką sytuację, jak po serii porażek prezes zorganizował pogadankę z drużyną. Na koniec, gdy spodziewaliśmy się, że zagrozi nam zamrożeniem wypłat, albo inną karą finansową, on rzekł: panowie, za wygraną w najbliższym meczu podwójna premia – dodaje 3-krotny reprezentant Polski.
Drzymała starał się też wpływać na instytucje decyzyjne w Polsce i w Europie. Apelował na przykład do rządu o stworzenie funduszów celowych, do których trafiałyby podatki od klubów i z których można by finansować sport. Był jednym z inicjatorów powstania grupy G-4, czyli najlepiej zarządzanych klubów, która przejęłaby od PZPN niektóre sprawy dotyczące ekstraklasy (głównie finansowe, czyli negocjacje kontraktów sponsorskich i telewizyjnych). Chciał też błysnąć w Europie i zostać pionierem jeśli chodzi wprowadzenie powtórek wideo. – Padł taki pomysł, ale była to raczej akcja PR-owa. Tłumaczyłem mu, że nie ma to szans przejść w UEFA – wspomina Listkiewicz.
Rozsądny właściciel klubu
Za sukcesem sportowym (bo tak to trzeba nazwać) klubu z Grodziska stał sukces finansowy firmy Drzymały, Inter Auto Groclin S.A. W najlepszym okresie jej wartość sięgała 800 mln złotych, zatrudniała pięć tysięcy pracowników.
– Kiedyś szef zorganizował piłkarzom wycieczkę do jednej ze swoich fabryk, a potem oznajmił: nie byłoby wam tu tak dobrze, gdyby nie ciężka praca tych ludzi – wspomina Kaczmarek.– To był jeden z najrozsądniej myślących właścicieli, miał wizję, którą realizował. Był przy tym lokalnym patriotą, zawsze podkreślał, że jest z Wielkopolski. Bardzo pomógł lokalnej społeczności. Do tego stopnia, że Grodzisk zaczęto nazywać Drzymałowem. Dziś podobnie działają państwo Witkowscy w Niecieczy (właściciele Termaliki Bruk-Bet). Takich ludzi brakuje w piłce – mówi Listkiewicz.
– Nieraz mówiłem Zbyszkowi: masz już świetny klub, dobrze by było, żeby powstało wokół niego duże miasto – dodaje Kaczmarek.
Początkiem końca Drzymały w polskiej piłce był kryzys gospodarczy (2008 rok.), który mocno odczuła branża motoryzacyjna. Przyszedł on w newralgicznym dla firmy momencie, bo w trakcie wielkich inwestycji na Ukrainie. Banki spanikowały, zaczęły domagać się spłaty kredytów, sprzedaż klubu stała się koniecznością. Nie wyszła fuzja ze Śląskiem Wrocław, ostatecznie udało się sprzedać licencję na grę w ekstraklasie Józefowi Wojciechowskiemu, właścicielowi Polonii Warszawa. Nie była to transakcja marzeń dla wielkopolskiego biznesmena. Przede wszystkim dlatego, że w jego rękach pozostał kompleks sportowy (który między innymi był kością niezgody przy negocjacjach z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem). Drzymała liczył, że przejmie go PZPN i stworzy makroregionalny ośrodek szkolenia. Przez kilka lat korzystała z niego reprezentacja Polski, tam odbyło się pierwsze zgrupowanie kadry Adama Nawałki.
Rok temu Drzymała sprzedał w końcu ośrodek (za ok. 3,5 mln złotych) spółce Rodan-Groklin Sp. z.o.o. Tym samym całkowicie odciął się od działalności w piłce. Wcześniej, między innymi przez poważne kłopoty zdrowotne zrezygnował też z funkcji prezesa rady nadzorczej firmy (połączonej w 2013 roku z Kabel-Technik-Polska). Zachował 25 procent akcji i jak zapewnia nowy prezes Andre Gersner, wciąż chce brać udział w rozwoju spółki. Drużyna z Grodziska Wielkopolskiego gra obecnie w lidze okręgowej. Pozostałością po drużynie, która grała w ekstraklasie są coroczne towarzyskie mecze, na które zjeżdżają się piłkarze grający w tym klubie w latach 2000-2008.
Czy tę imponującą kartę w historii polskiego futbolu może zapaskudzić wyrok skazujący w Sądzie Rejonowym Wrocław Śródmieście?
Inne artykuły o: Ekstraklasa | Hit | Polecane | Twarze futbolu