Adam MATYSEK: Można chodzić po Wrocławiu i nie wiedzieć, że tu jest tak duży klub jak Śląsk

Autor wpisu: 30 listopada 2016 08:25

Adam Matysek, który ze Śląska Wrocław startował w wielki piłkarski świat – do reprezentacji Polski i Ligi Mistrzów, teraz ma dla tego właśnie Śląska prostować ścieżki do wielkiego świata. W roli dyrektora sportowego. Wystartował odważnie – zapowiedzią, że do 24 grudnia Mariusz Rumak będzie wiedział, z jaką kadrą przyjdzie mu pracować wiosną.

FUTBOLFEJS.PL: Rozmawiamy na stadionie przy Oporowskiej patrząc na… bramki, których broniłeś. Pierwsze wspomnienie?
ADAM MATYSEK: Finał międzywojewódzki, oczywiście mistrzostw Polski juniorów jeszcze wtedy. Przegraliśmy, ja i moje Zagłębie Wałbrzych, ze Śląskiem. Pamiętam – to było w czasach, gdy jeszcze była taka stara, drewniana trybuna „honorowa”. Niby nic, ale wtedy zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Pomyślałem sobie, że chciałbym tu kiedyś przyjechać i grać.

Co się wkrótce spełniło.
Już samo przyjście do Wrocławia było dla mnie ekscytujące. W drużynie były wtedy wielkie nazwiska! Rysiek Tarasiewicz, Paweł Król, Olek Socha, Stefan Machaj, Jasiu Góra i wielu innych. Moje wejście splotło się z przyjściem do drużyny Romualda Szukiełowicza, który ten zespół poskładał i mieliśmy wtedy świetną wiosnę. Byliśmy nie do pokonania. To był kapitalny okres.

Podobno „Szukieł” dodał ci… mięśni. Jak to było, to jego określenie, że byłeś „workiem na mięśnie”?
No tak, on lubił takich „fizycznych” zawodników, a ja jak tu przychodziłem, byłem wysoki, szczupły, nie byłem wielkim atletą. Ale miałem też dopiero 19 lat. Niby tych ciężarów zdążyłem się już nadźwigać i wcześniej – bo w drugoligowej drużynie Zagłębia obozy bywały bardzo ciężkie, ale faktycznie to rozwój i wycisk u Szukiełowicza wpłynął znacząco na moją posturę.

Nie zaczynałeś grać w dorosły futbol w Śląsku, a w Wałbrzychu, potem zwiedziłeś kilka innych klubów. Też wielkich – jak Bayer, ale cały czas sprawiałeś wrażenie, że to Śląsk jest takim twoim „domem”.
I to nie jest żadna kurtuazja – z uwagi na obecną sytuację. Nie. Ze Śląska potoczyła się cała dalsza moja kariera. Stąd trafiłem do reprezentacji. Te cztery lata w Śląsku to był szmat czasu sportowego, zwłaszcza dla młodego człowieka. Dziś zawodników grających w jednym klubie trzy, cztery lata to już ze świecą szukać. Dziś piłkarze i przychodzą, i odchodzą bardzo szybko. W tamtych czasach wyglądało to inaczej. Łatwiej było utrwalić w sobie sentyment do klubu.

W tobie ten sentyment do Śląska pozostał. Patrząc teraz na niektóre komentarze kibiców Śląska nie wszystkim tutaj pozostał sentyment do ciebie. Oczywiście mówimy o pewnej specyficznej grupie „hardcore’u”, która między innymi ciebie obwinia o późniejszy spadek Śląska.
Nigdy nie chciałem o tym mówić. Choć wiedziałem, czułem, słyszałem, że „coś wisi w powietrzu”. Trudno to komentować. Trzeba pamiętać, że trafiło wtedy na trudny okres dla klubów wojskowych czy milicyjnych. Okres gwałtownych przemian, gdzie one szybko traciły oparcie finansowe w resortach. Pamiętam, że rok przed spadkiem zajęliśmy w lidze szóste miejsce, potem spodziewałem się, że będziemy się rozwijać, ale okazałem się naiwny. Zamiast kontynuacji okazało się, że odchodzą piłkarze i to ci absolutnie wiodący w drużynie – jak Greczniew, Chałaśkiewicz. Zamiast nich przyszli chłopcy z drugiej drużyny, którzy nie udźwignęli ciężaru. No i zlecieliśmy. A że odium spadło na mnie? Nie powiem, że błyszczałem w każdym meczu, bo fakt – moja forma wtedy nie była zadowalająca.

No i pojawiły się niefajne zrzuty.
Tak, ale jak dziś patrzę na to z perspektywy czasu, to naprawdę nie było to czymś, co było najistotniejsze w mojej historii w Śląsku. Przecież ja przez cztery lata tutaj miałem doskonałe relacje z kibicami. Mogłem odejść do Legii, Lecha, nie chciałem. A tu przyklejono mi łatkę, której nie rozumiem. Ale też na to nie mam wpływu. Zawsze starałem się profesjonalnie podchodzić do tego, co robiłem, i tego też wymagałem od moich kolegów. A piłka jest grą zespołową. Każdy się wtedy przyczynił do tego, że Śląsk spadł.

Rozmawialiśmy jakiś czas temu i wtedy dość kategorycznie powiedziałeś, że trenerka cię nie ciągnie. Ale chciałbyś się kiedyś sprawdzić jako dyrektor sportowy.
Faktycznie – nie ukrywałem, że właśnie w tym kierunku chciałem pójść. W Polsce takich autentycznych dyrektorów sportowych to ze świecą szukać. Jasne, jest Żewłakow w Legii czy Zieliński w Wigrach (nasz materiał o Jacku Zielińskim TUTAJ), pewnie byśmy jeszcze się z kilku doliczyli. Ale nie ma takiego zwyczaju – on się dopiero rodzi. A uważam, że w moim przypadku doświadczenie, jakie zebrałem w Niemczech, jest ogromne. A swoją drogą także w Niemczech zrobiłem jeszcze dwuletnie studium o zarządzaniu w sporcie. I to mi otworzyło oczy na pewne kwestie. Wiem, że to ciekawe zdanie, ale i bardzo ciężkie. Zwłaszcza na początku trzeba ogarnąć wiele nowych tematów w krótkim czasie, które mogą być kluczowe dla działalności klubu. I to niekoniecznie tylko, jeśli chodzi o pierwszy zespół – choć wokół niego to wszystko się toczy, ale także młodsze kategorie wiekowe, w których wychowuje się następne pokolenia. Tu trzeba zapewnić harmonijny rozwój tych wszystkich poziomów.

Nie przeraża cię przepaść między funkcjonowaniem takich klubów jak Bayer, Norymberga a polską ligą? Przecież akurat taki człowiek jak ty wie najlepiej, że jest ona ogromna.
Jest duża. Trzeba zwrócić uwagę, że w takim klubie jak Śląsk pracuje nad szeroko rozumianą organizacją po prostu za mała grupa ludzi. Ale to powoduje też, że ostateczny sukces jest uzależniony od każdego, kto w takim klubie jest. Nie tylko od Matyska, czy od Rumaka. Dosłownie od każdego. Ale między innymi ze względu na skromność tej grupy trudno, bym przerabiał Śląsk na sposób „niemiecki”. Nie da się. Mam swoje doświadczenia, mam swoje przemyślenia, z których najważniejsze jest to, że Wrocław przede wszystkim ma olbrzymi potencjał. Zainteresowania futbolem, kibiców, budowania marketingu. A na dziś Śląsk cierpi na brak komunikacji. Na mieście nie widać tego Śląska. Można po Wrocławiu chodzić i nie wiedzieć, że tu jest tak duży klub piłkarski.

Zarówno w tym, co mówisz, jak i w tym, co mówi prezes Hołub, jest taki dziwny dysonans. Z jednej strony wasze plany są na lata pracy. A z drugiej w marcu czy kwietniu ma zmienić się właściciel. Przecież on może chcieć wszystko poukładać po nowemu, po swojemu!
Nie mamy wpływu, kto kupi Śląsk, jak go kupi i kiedy go kupi. Ale mamy wpływ na to, czy pewne schematy, pomysły zostaną wdrożone. Tak czy siak ten kto przyjdzie, będzie miał po prostu łatwiejszy start. A czy on potem to zmieni, czy tylko poprawi, to już zupełnie inna kwestia. Dla inwestora to chyba lepiej, że coś się pozytywnego dzieje, jacyś ludzie działają, mają plan. A przecież, jeśli ten ktoś uzna, że ma innych ludzi, to się rozstaniemy. To nie zaprząta mi dziś głowy.

No tak, dopiero zaczynasz, a ja już… o kończeniu. Wróćmy więc do początku – debiut miałeś… niezły. 0:4 z Legią, po 7 minutach drużyna na deskach.
Nie powiem, żeby to mogło kogokolwiek zadowolić. Szczerze – też sobie to inaczej wyobrażałem. Ale też nie można udawać, że Legia czy Lech to nie są mocne zespoły jak na polskie warunki. Są. Natomiast trzeba robić wszystko, by i z takimi zespołami rywalizować i nie padać na deski.

To jak w takim razie na dziś postrzegasz drużynę Śląska?
Myślę, że te ostatnie dwa mecze, z Legią i Lechem, zamazały obraz Śląska. Bo pamiętajmy, że ta drużyna jednak zdobyła 21 punktów, czyli coś dobrego też potrafiła już w tej lidze pokazać. Natomiast na taki mecz jak ten ostatni z Legią warto popatrzeć nie od tej strony, co Legia zrobiła dobrze, tylko co myśmy zrobili źle…

I?
Brak komunikacji między piłkarzami na boisku w konkretnych sytuacjach – to się rzucało w oczy. Także to, że ten potężny młot, który uderzył, odebrał piłkarzom poczucie, co mają dalej robić. Ale tego już nie naprawimy, jesteśmy po meczu. To się zdarzyło. Teraz trzeba popatrzeć, co zrobić, by ta drużyna pozbierała się na Pogoń.

Potrafisz dostrzec charakter, styl Śląska?
Widzę i słyszę w rozmowach z nim, że trener Rumak chce nowoczesnej piłki. No, ale jego zadaniem jest tę grę regulować. Są mecze, w których trzeba zagrać trochę bardziej defensywnie. Oczywiście, nie jest moją rolą ingerowanie w pracę trenera. Ale też już dużo ze sobą rozmawiamy i będziemy ze sobą dużo rozmawiali.

Zakładając, że Rumak chce grać nowocześnie – ma piłkarzy, zespół na to, by taki zamysł realizować?
Powiem inaczej – pewnie, każdy miałby ambicje grać o mistrzostwo Polski, my też. Ale realnie my zespołu na mistrzostwo nie mamy. Natomiast mamy na pierwszą ósemkę i musimy zrobić wszystko, by nie skończyć rundy zasadniczej na miejscu… dziewiątym. Bo wtedy byłoby bardzo przykro i bardzo trudno to przełknąć. A z drugiej strony znów nie jest łatwo jak masz… tłumaczy w szatni. Choć mówi to człowiek, który grał w klubach z bardzo międzynarodowym towarzystwem.

No tak, ale ty i twoi koledzy musieliście się uczyć wspólnego języka.
Tak jest. I dla mnie obowiązkiem piłkarzy, którzy doszli do zespołu, jest nauka języka. Klub profesjonalnie zapewnia tłumaczy, nauczycieli, ale oni muszą z tego korzystać. Natomiast oczywiste jest, że trzeba im dać trochę czasu. No i pamiętajmy, że na boisku, w grze zasób słów potrzebny do komunikacji, naprawdę jest niewielki. A tego mi zabrakło z Legią.

Na razie od prezesa usłyszeliśmy, że macie kupować tanio i dobrze. To trochę puste słowa, bo tak chciałby każdy.
Ale taka jest prawda i dobrze, że to padło z ust prezesa. Są wymagania finansowe, klub musi mieć płynność i tego nie przeskoczymy. Musimy się poruszać w takich granicach, jakie zostały określone finansami. Ale w tym wszystkim chcemy rozmawiać z piłkarza, chcemy przedłużać kontrakty, chcemy szukać nowych. Taka jest nasza intencja. Łatwe i proste to nie będzie.

Rozmawiał Marcin Kalita

Posłuchaj, co Adam Matysek mówi o najbliższych planach transferowych Śląska:

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Fejs 2 fejs | Śląsk Wrocław

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli