Taki VAR to na jaką nam cholerę?
Autor wpisu: Marcin Kalita 2 marca 2018 12:05
VAR w obecnym kształcie to nie jest żaden "rozwój" futbolu. Rozwojem futbolu byłoby, gdyby sędziowie popełniali coraz mniej błędów
VAR miał eliminować irytujące błędy arbitrów wypaczające wyniki meczów. Te z cyklu: „cała Polska widziała”. Tylko skoro do błędów arbitrów nakłada jeszcze na dodatek „swoje”, to po jaką cholerę nam taki VAR?
VAR w obecnym kształcie, przy wątpliwościach, jakie zostawia i mnoży, to nie jest żaden „rozwój” futbolu. Rozwojem futbolu byłoby, gdyby sędziowie popełniali coraz mniej błędów i gdyby te krytyczne były coraz rzadsze dzięki ich profesjonalizmowi i konsekwentnemu podnoszeniu umiejętności. W polskich warunkach nie tylko w Lotto Ekstraklasie, ale także – a może przede wszystkim – na poziomie pierwszej, drugiej ligi i lig jeszcze niższych. To sposób o wiele skuteczniejszy od wszelkich VAR-ów, ale też sposób bardziej mozolny, dlatego się go nie lansuje. Wymaga czasu, konsekwencji, systemu, nauki. Z VAR-em prościej. Wystarczy kupić kilka monitorów, „puszek”, kamer, do tego wóz plus kasa i jedziemy.
Wielkie głowy futbolu od zawsze tłukły do naszych – obserwatorów, kibiców – głów, że błędy są nieodłączną częścią pracy sędziów, tak jak są nieodłączną częścią pracy bramkarzy, napastników czy trenerów, czyli futbolu po prostu. Bywają tak irytujące, frustrujące i tak znamienne dla przebiegu gry jak błąd piłkarza, który w finale Ligi Mistrzów w 90. minucie przy 0:0 nie wykorzystuje rzutu karnego. To tak samo wpływa na wynik rywalizacji jak błąd arbitra.
VAR miał eliminować grzechy ewidentne – takie jak pamiętny gol ręką Rafała Siemaszki ważący na losach walki o utrzymanie w lidze. I bez wątpliwości – tak, tak powinno być. Ale nie powinno być tak, że na pomyłki sędziów VAR nakłada jeszcze „swoje” (choć oczywiście w istocie także sędziów – innych albo tych samych). Mnoży wątpliwości zamiast je rozwiewać. To absurd.
W meczu Lecha ze Śląskiem przy golu Gytkjaera na 2:1 w końcówce to intuicyjna sygnalizacja bocznego arbitra okazała się prawidłową. Boczny arbiter podniósł chorągiewkę nie, gdy Duńczyk strzelał na bramkę, tylko ułamek sekundy wcześniej, gdy futbolówkę zagrywał cofający się z pozycji spalonej Vujadinović. W studiu Canal Plus po meczu rozstrzygnięto to bez wątpliwości. „Spalony był” – rzucił pan Sławek Stempniewski. No był. Niewielki, ale był. Sygnalizacja prawidłowa, gwizdek Bartosza Frankowskiego zabrzmiał… zanim piłka wpadła do bramki! Gola nie ma i być nie powinno. A potem weryfikacja VAR i decyzja prawidłowa robi się nieprawidłową. Gol jest. Nota bene nie rozumiem, jak to możliwe, że – co słyszę – VAR nie ma możliwości wytyczenia „sobie” linii spalonego. To absurd, bo nie potrzeba do tego żadnych specjalistycznych programów. Boisko piłkarskie nie ma w sobie nic z fantazji fraktali. To zwykły prostokąt, na który nałożyć siatkę linii pionowych i poziomych to zabawa na poziomie wprawki do geometrii dla najmłodszych.
No i jeszcze to irytujące czekanie! Cieszyć się, nie cieszyć? Wkurzać, nie wkurzać? Rozpaczać czy może jednak nie? VAR w obecnym wydaniu dodaje absurdalną często stopklatkę do meczu. Często przesadnie długą. W meczu Legia – Jagiellonia na dodatek wstawioną tam, gdzie sam VAR nie przewidywał. Czyli już po rozpoczęciu gry. Samo podjęcie decyzji przez Daniela Stefańskiego, czy zwrócić się do weryfikacji VAR, zajęło ponad półtorej minuty. A potem był do tego jeszcze dołożony czas samej weryfikacji!
Cóż, kolejny błąd VAR nałożony na błąd arbitra – uznał gola po spalonym, ale potem przerwał grę, gdzie przerywać nie powinien. Słyszymy teraz, że ponoć nie ma sprawy (o piśmie pana Zbigniewa Przesmyckiego do sędziów czytaj TUTAJ). Sprawy może i nie ma, ale błąd jest.
Właśnie kilka dni temu okazało się, że UEFA nie wprowadzi VAR-u do Ligi Mistrzów 2018/19. Dlaczego? „Bo wciąż wokół niego jest za dużo zamieszania”.
To dobry komentarz. VAR sam w sobie nie jest może złym narzędziem, ale póki co jest narzędziem źle wykorzystywanym. Albo: zbyt często źle wykorzystywanym. I teraz wracamy do pytania podstawowego: co najpierw poprawiać: pracę sędziów czy pracę VAR?
Inne artykuły o: Blogi | Ekstraklasa
-
Mariusz Szpunar
-
GEORGE LASEK
-
zgubek