Szukając pozytywów w polskiej piłce (trochę na siłę i na kacu)
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 1 stycznia 2018 10:58
Cholera, miało być pozytywnie, a znów w jakieś g… wdepnęliśmy. No tak to już jest z tą polską piłką
Kiedy przyszedł już w końcu ten cały Nowy Rok, łeb boli w sposób bardzo męczący i człowiek się zastanawia czy w ogóle warto żyć, rozważanie tematów ciężkich np. szans Polaków na mundialu, albo plagi zwolnień trenerów w Ekstraklasie, wydaje się zabawą okrutną. Zbyt okrutną na ten trudny poranek.
Zanim więc „stara” ugotuje rosół albo zalejemy wrzątkiem czerwony barszczyk z torebki, pocieszenia trzeba szukać w tym, co w zasięgu ręki. Czyli w lodówce. Jeśli się uchowało jakieś piwko, to spoko. Ale szanse na to małe, bo jednak entuzjazm w nocy – że nadchodzi nowy, lepszy rok – był taki, że wszystko z lodówki jakoś „wyszło”. Jak? Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie.
Dziś – już na prawie trzeźwo – wydaje się nam, że ten nocny entuzjazm był jednak nieuprawniony. I że to jedno piwko więcej, to już na pewno było niepotrzebne.
Szukamy więc w tej lodówce – jakby była przepastną galaktyką z „Gwiezdnych wojen” – bo, może choćby cydr jaki by się znalazł, albo niedopity łyk szampana… No cokolwiek z jakimiś voltami! A jeśli nie, to choćby maślanka, bo przecież nie zsiadłe mleko. To współczesne się po prostu nie zsiada.
Więc jak już podleczycie się co nieco, to będzie można na trochę do piłeczki wrócić. Ale wyłącznie pozytywnie. Żadnych ciężkich tematów, które w obecnym stanie – pewnie połowy – tak schorowanego społeczeństwa, mogłyby budzić odruch wymiotny.
A więc, jak śpiewa Kazimierz Greń w tych swoich szlagierach: pozytywnie!
• Pierwszy pozytyw jest taki, że mamy Lewandowskiego. I to jest as atutowy, zawsze bierze. Więc „Lewy” jeszcze nam parę miłych wieczorów zapewni. I popołudni w Rosji, bo tam niektóre mecze grać będą wcześniej. Łapię się na tym, że zacząłem kibicować Bayernowi, tak jak kiedyś kibicowało się „polskiej” Borussii. Choć przecież trzymanie kciuków za drużynę z Monachium w Bundeslidze, to jak kibicowanie starszakowi, który w piaskownicy tłucze się z dzieciakiem z maluchów, lub – góra – średniaków młodszych. Ale tak to już jest, że kibicujemy naszym, w jakimkolwiek by klubie nie grali. No może poza Hull City Grosickiego i WBA Krychowiaka, bo to przyjemność dla masochistów, ponad siły przeciętnego zjadacza chleba. Takiego „normalsa” co to do igraszek w sypialni nie potrzebuje pejcza i gaci z lateksu.
Więc Lewandowski, to pozytyw numer jeden na 2018 rok.
• Numer dwa to będzie dobry bramkarz w reprezentacji. I to nieważne który, bo Polska bramkarzami stoi. Czy przewidywalny Łukasz Fabiański, który mógłby być spełnieniem marzeń wszystkich teściowych świata o idealnym zięciu, czy Wojtek Szczęsny, który potrafi być równie znakomity, jak – momentami – irytujący. Zresztą w bramce naszej reprezentacji poradziłby sobie pewnie i Łukasz Skorupski, i młody Tomasz Loska z Górnika i nawet stary, ale jary Arkadiusz Malarz. I jeszcze paru bym znalazł. Ale po co?
• Dalej z takimi żelaznymi pozytywami wokół reprezentacji to robi się krucho, więc szybko uciekam z tematu kadry, bo raczej się nasuwają obawy co do kontuzji Piszczka i Milika czy zdrowia Błaszczykowskiego, albo formy Krychowiaka. A przecież społeczeństwo dziś mdli okrutnie. Więc dosyć.
Na pewno pozytywny, choć w sferze publicznej jednak nudny, jest Adam Nawałka. Nudny, ale dzięki temu możemy być pewni, że na mundialu nic kontrowersyjnego nie powie, wojny z Rosją nie wywoła. Nawet jeśli za rogiem spadnie rakieta kosmiczna, to dowiemy się od selekcjonera, że „nasza drużyna ma jasno nakreślony plan i musimy się skoncentrować na wykonaniu założonych zadań. Zarówno w ofensywie, jak i defensywie”. Uff!
Pan Adam za to pięknie się będzie prezentował. Styl: Italiano vero, dieta fit, włosy jak z reklamy szamponu, okulary z oprawkami markowe oczywiście, a zęby jak z kliniki medycyny estetycznej. Pan Adam to będzie w Rosji nasza duma i chodząca reklama ZUS-u. Będziemy mówić całemu światu na mundialu: O! Tak u nas wyglądają ludzie, którzy skończyli 60 lat! Polska kraina mlekiem i miodem płynąca!
• Szukając postaci pozytywnych znalazłem jeszcze dwóch trenerów… bez pracy. Jeden jest bez pracy na pewno (Piotr Stokowiec), a drugi (Jan Urban) bez pracy chyba. Bo z Urbanem to dziwna sytuacja: może pracę ma, może nie ma. Albo jeszcze ma, a za chwilę miał nie będzie. Trudno zgadnąć, bo kakofonia durnych doniesień z Wrocławia jest taka, że ciężko się zorientować.
Obaj trenerzy są pozytywni, mają zdrowe podejście do życia i do pracy. I, co ważne, jak by się z kimś takim znalazło na bezludnej wyspie, to człowiek by się po pierwsze nie nudził, a po drugie i nie bał, że gość nóż w plecy wbić może. Obaj fachowcy, ale w Polsce, gdzie podważa się autorytet nawet Jana Pawła II, trudno być szanowanym. Poza tym Urban to człowiek- słoneczko. Widzi świat pozytywnie, praca z nim to przyjemność obcowania na co dzień. Kiedyś napisałem, że wolałbym razem z Urbanem przegrać niż wygrać z Michniewiczem. Dlaczego? Cytat z „Psów”: W imię zasad…
A Stokowiec? Zagięli na niego parol w tym Zagłębiu Lubin i zwolnili, choć cała Polska pukała się w czoło. Człowiek dobrej roboty i niesamowitego poczucia humoru, który, niestety, nie wszyscy łapią. Sypnie anegdotą albo rzuci dowcip z twarzą kamienną jak Buster Keaton. I uczciwie pracuje. Czasem się człowiek zastanawia co taki trener w Polsce musi zrobić, żeby go nie wdeptali w ziemię? Awans do Ekstraklasy, później trzecie miejsce w lidze, europejskie puchary – wszystko mało. To co oni tam myśleli? Że mają skład na Ligę Mistrzów?!
Cholera, miało być pozytywnie, a znów w jakieś g… wdepnęliśmy. No tak to już jest z tą polską piłką.
Co więc by tu więcej pozytywnego? Yyyyy, hmmmm, noooo… Człowiek się zachowuje jak nieprzygotowany uczeń wywołany do tablicy. No bo co? Kluby – raczej nie, młodzieżówka – brrr… Może ten PZPN cały, co? Hmm… Sami widzicie, że łatwo nie jest.
Gdzie więc szukać czegoś pozytywnego?
Może jednak w lodówce.
Inne artykuły o: Blogi
-
ursynów
-
Grzegorz Kalinowski