„Spier… kur…”, czyli Teodorczyk czasem błyszczy też intelektem
Autor wpisu: Krzysztof Budka 18 stycznia 2017 13:22
Teodorczyk to postać, która w polskiej piłce zaczyna odgrywać coraz większą rolę - i to nie tylko na boisku, ale i poza nim. W tym drugim przypadku na razie gra rolę chama i buraka, co na dłuższą metę może zaszkodzić nie tylko jemu
Co robić, kiedy nie chcesz rozmawiać z dziennikarzami? Można rżnąć głupa, jak niedawno Thomas Müller, który udawał, że rozmawia przez… paszport, można grzecznie odmówić, można nie odbierać telefonów, można nie odpisywać na sms-y… Generalnie możliwości jest dużo. Ale można i tak, jak zrobił to Łukasz Teodorczyk, odpisać: „Spierdalaj kurwa”. Zresztą nie ze swojego telefonu…
Skoro F. Boeckx powiedział to w Belgii, dopowiem i ja: to do niego pisałem w sprawie Teo. Odpowiedzi "Spierdalaj kurwa" udzielił ten ostatni
— Piotr Koźmiński (@UEFAComPiotrK) January 18, 2017
Sprawa miała miejsce już jakiś czas temu. Dziennikarz „Super Expressu” Piotr Koźmiński poinformował, że wysłał pytanie do jednego z zachodnich piłkarzy grających z polskim zawodnikiem, a dostał w odpowiedzi wulgarnego sms-a. Początkowo nie chciał zdradzić o kogo chodzi, tajemnicą Poliszynela było jednak, że o Teodorczyka.
Teraz, w belgijskich mediach bramkarz Anderlechtu Frank Boeckx przyznał, że dostał zapytanie od polskiego dziennikarza i przekazał swój telefon Teodorczykowi. No a ten uznał najwyraźniej, że to najprostszy i najskuteczniejszy sposób na to, by się od niego odwalono. I pewnie był z siebie bardzo zadowolony, a kto wie – może nawet pękał z dumy?
Cóż, ten typ to przypadek wyjątkowy. Nigdy nie sprawiał wrażenia faceta, że się tak wyrażę, na poziomie. Nawet tym najniższym i w zasadzie nigdy nie było widać po nim, że mu to przeszkadza. Niedawno podczas konferencji prasowej reprezentacji Polski ostentacyjnie odmówił odpowiedzi na – skądinąd normalne pytanie – o eksplozję formy w Anderlechcie. Odmówił, bo pytanie zadał dziennikarz, któremu z Teodorczykiem kiedyś było podobno nie po drodze.
Wtedy jeszcze piłkarz w miarę grzecznie zagaił: „Poproszę następne pytanie”, a przecież mogło być „Spier…, kur…”, więc należy uznać, że zachował się z klasą. Niemniej trudno było nie odnieść wrażenia, że zrobił to wszystko z premedytacją i jest szczęśliwy z tej swojej małej „zemsty”. Małe to było, ale szybko rozeszło się po kościach, bo kto by się tam fochami Teodorczyka przejmował.
Teraz poszło grubiej i chyba jednak trzeba się tym przejąć. Nie dlatego, że obrażony został akurat ten czy inny dziennikarz, zresztą Piotrek Koźmiński stwierdził: „Przez kilka sekund było mi bardzo przykro. Potem mi przeszło”, więc nie ma się co za niego użalać nad losem. Ale dlatego, że Teodorczyk to postać, która w polskiej piłce zaczyna odgrywać coraz większą rolę – i to nie tylko na boisku, ale i poza nim. W tym drugim przypadku na razie gra rolę chama i buraka, co na dłuższą metę może zaszkodzić nie tylko jemu, ale i całej polskiej piłce. A szkoda by było, gdyby facet, zamiast skupić się na strzelaniu goli i podtrzymaniu wysokiej formy, nadal bawił się w kowboja, który wypowiedział wojnę dziennikarzom sportowym i zamierza tę wojnę wygrać.
Teodorczyk ma za sobą wyjątkowo intensywne pół roku. Takiego czasu w karierze jeszcze nie doświadczył. Kapitalnie wystrzelił w Anderlechcie, jest jedną z gwiazd belgijskiej ligi, wrócił do reprezentacji, w której przepycha się do pierwszej jedenastki, ale widać, że to wszystko zaczyna go nieco przerastać. Zresztą słynna akcja z zapaskudzeniem dywanu podczas zgrupowania reprezentacji mogła być symptomem tego, że nie najlepiej się z facetem dzieje.
Dobrze więc, gdyby znalazł sobie kogoś, kto od czasu do czasu będzie potrafił wylać kubeł zimnej wody na tę jego rozpaloną głowę i wytłumaczyć mu, że obrażanie się na cały piłkarski świat (albo jego kawałek w postaci środowiska dziennikarskiego) nie zrobi mu wcale dobrze, ale wręcz przeciwnie. Intelekt „Teo” wydaje się prosty jak konstrukcja cepa, więc może nie będzie z tym aż takich problemów.
-
ursynów
-
argo
-
kibic z W-wy