Skąd się wziął kult Dorny? Facet cofnął młodzieżówkę do czasów naszej narodowej smuty
Autor wpisu: Krzysztof Budka 17 czerwca 2017 09:03
Przegraliśmy - trudno, zdarza się. Ale zrobiliśmy to w stylu wielkiej smuty, pokazując piłkarskiej Europie, że tak naprawdę nie mamy nic ciekawego do zaoferowania. A przecież to nieprawda.
Głupio z tą młodzieżówką i w ogóle z tym całym EURO U-21 wyszło, przynajmniej na razie. Jeszcze się na dobre nie zaczęło, a już w zasadzie się skończyło. I zostaliśmy z tym wszystkim jak, nie przymierzając, Himilsbach z angielskim… Jest jak z propagandą za Gierka, kiedy to mieliśmy „świadomość sukcesu z braku konkretnych dowodów”. W propagandową tubę co prawda jeszcze co niektórzy dmuchają, ale już z dużo mniejszą zawziętością.
Jan Tomaszewski uwielbiał mawiać, że młodzieżówka g… powinna nas interesować, bo liczy się tylko i wyłącznie pierwsza reprezentacja. – Wiesz, z kim gra najbliższy mecz młodzieżówka Argentyny? – pytał mnie, kiedy jeszcze ze sobą rozmawialiśmy. – Ja też nie. I słusznie, bo g… to kogo obchodzi. Za to wiem, gdzie i z kim gra najbliższy mecz pierwsza reprezentacja, czyli Messi i spółka – sam sobie odpowiadał.
Nie wiem, jakie dziś ma podejście do tej kwestii pan Janek – być może zdążył zmienić poglądy i coś takiego nie przeszłoby mu teraz przez gardło, tym bardziej że przecież padł rozkaz, by akurat tę młodzieżówkę traktować ze śmiertelną powagą – niemniej najwyraźniej ktoś tam się wystraszył, że z pana Janka nieopatrznie może wyjść prawdziwa natura, więc na wszelki wypadek akurat o to go nie pytają.
Swoją drogą to kolejny przykład na to, jak bardzo Jan Tomaszewski jest nieoceniony i gdyby go nie było, niechybnie trzeba by go było wymyślić. Na szczęście jest i ma się dobrze.
Zupełnie inaczej niż nasza młodzieżówka i ci wszyscy, którzy wciskali nam w ostatnim czasie, że to drużyna „może nawet” na medal. Otóż drużyna absolutnie nie jest na medal, co widać było już od drugiej minuty meczu ze Słowacją. I niestety mocno uzasadnione są podejrzenia, że to nie jest nawet drużyna na finały MME, bo za żadne skarby nie przebrnęłaby przez eliminacje. A darmowa przepustka na turniej, czyli zaszczytne pełnienie funkcji gospodarza, może być dla niej i jej trenera pocałunkiem śmierci.
Szkoda trochę tych chłopaków, tym bardziej że tak pięknie wyglądają w telewizyjnym spocie, kiedy prężą muskuły, zapewniają emocje, a niektórzy nawet wspominają mamę i tatę. Szybko przekonali się jednak, że takie imprezy są dla facetów, a nie dla chłopców. A tę drużynę niestety tworzą w większości chłopcy. I obawiam się, że w trzy dni nie staną się mężczyznami.
Chłopcy ci co prawda mają umiejętności, być może nawet większe od swoich słowackich odpowiedników, ale problem jest taki, że nie tworzą tak dobrej jak Słowacy drużyny. Nie wiem, skąd wziął się kult Marcina Dorny, ale najwyraźniej jest on mocno przereklamowany. Nie raz i nie dwa słyszałem, że to najbardziej utalentowany polski trener młodego pokolenia. Jeśli tak, to nie najlepiej wróży to naszemu młodemu pokoleniu trenerów. Na szczęście to chyba nie do końca prawda.
Tomek Hajto w trakcie transmisji, choć bardzo się starał, za nic nie mógł się pohamować i co rusz wytykał tej drużynie brak jakichkolwiek schematów w grze ofensywnej (i słusznie, bo ich nie było). Po meczu w studiu Polsatu nikt nie próbował robić dobrej miny do złej gry, tylko wszyscy zgodnie przytaknęli, że to Słowacy zasłużyli na wygraną, a młodzi Polacy byli od rywali o klasę albo i dwie słabsi – przede wszystkim jako zespół. No i natychmiast pojawiły się głosy, że dwa lata, jakie miał Dorna do wykorzystania, plus ostatni obóz w Arłamowie, najwyraźniej zostały źle wykorzystane.
Nie wiem, jak zostały wykorzystane, nie jestem też od tego, by Dornę rozliczać – zrobi to ten, który go zatrudnia. Natomiast jednego nie mogę zdzierżyć. Tego, że selekcjoner młodzieżówki, reklamowany jako współtwórca Narodowego Modelu Gry, na inaugurację najważniejszego turnieju w tym roku (a nawet od EURO 2012) funduje nam grę jak za późnego Łazarka albo Strejlaua. To był taki klasyczny polski futbol z przełomu lat 80. i 90., z okresu naszej wielkiej smuty. Futbol, o którym ci, co byli jego świadkami, chcieliby jak najszybciej zapomnieć (tak łatwo się niestety nie da). Dzida do przodu i gramy „na udo” – albo się udo, albo się nie udo.
Przegraliśmy – trudno, zdarza się. Ale zrobiliśmy to w stylu tej wielkiej smuty, pokazując piłkarskiej Europie, że tak naprawdę nie mamy nic ciekawego do zaoferowania. A przecież to nieprawda. I o to mam do Dorny największy żal. Tutaj robota zdecydowanie go przerosła.
Inne artykuły o: Blogi
-
znużony
-
Grzegorz Król
-
-
zgubek
-
znużony
-
zgubek
-
-
-
Zbigniew Luśnia