Quasimodo CR7
Autor wpisu: Konrad Siuda 29 marca 2017 19:11
Miłość własna CR7 została wystawiona na ciężką próbę. Bo poczucie estetyki musiało dostać w pysk. Z jednej strony brzuch boli patrzeć na tego gnoma, z drugiej nie wypada dokonywać zamachu na siebie samego.
Cristiano Ronaldo ludzie nienawidzą, bo – jak sam o sobie powiada – jest bogaty, przystojny i świetnie gra w piłkę. Bogaty jest, nie da się zaprzeczyć. Dyskusja o tym, kto lepszy: CR7 czy Leo, nie ma sensu, zwłaszcza że w tej kwestii „jurorzy” plebiscytu o Złotą Piłkę już się zacietrzewili i co rusz nie mogą się zdecydować, komu tę nagrodę przyznać. Zaś futbolowa rzeczywistość zupełnie im nie jest potrzebna przy dokonywaniu wyboru.
W wypowiedzi piłkarza jest jeszcze element nie wspomniany, ale istniejący, czyli miłość własna. Prawdziwego uczucia nie wypada testować, ale realia płatają figle nawet tym przystojnym i bogatym. Próżność Portugalczyka została połechtana, gdyż port lotniczy na Maderze ochrzczono jego imieniem. Splendor tym większy, że jest to lotnisko międzynarodowe, od dziś imienia Cristiano Ronaldo. Nie wszystkim się to podoba. Nie Cristiano oczywiście, gdyż on się podoba wszystkim. Wszystkim paniom. I panom wielu, bo – jak wspomniałem – jest przystojny. Nie podoba się pomysł nazwania lotniska jego imieniem. Zapewne to głosy ujadających zazdrośników, którzy sami nie posiadają takich zalet, a do tego są brzydcy i nie umieją grać w piłkę. Pomińmy ich milczeniem, skoro Pan Bóg był dla nich i tak wystarczająco okrutny.
This Cristiano Ronaldo statue at the newly named Cristiano Ronaldo Airport in Madeira is absolutely dreadful. ???????? pic.twitter.com/e7LhzUpdod
— Football__Tweet (@Football__Tweet) March 29, 2017
Ronaldo zaś jest zaszczycony. Wraz z nadaniem imienia na lotnisku wystawiono rzeźbą przedstawiającą piłkarza. Z brązu. Na bogato. Tylko na artyście przyoszczędzili, bo wzięli początkującego rzeźbiarza. Gdyby „Krystyna” miał zagrać w kolejnej wersji Shreka, to właśnie tak powinien wyglądać gnom CR7. Rzeźba jest tak zła, że trudno ją nawet za karykaturę uznać. Sam patron portu sfotografował się nawet z tym monumentem. Dysonans pomiędzy oryginałem i „dziełem” jest tak drastyczny, że trudno nie chichotać. Doznanie artystyczne na poziomie pijanej orkiestry na cygańskim weselu. Już nawet krasnale ogrodowe są ładniejsze. Trudno się przy tym oprzeć wrażeniu, że dysmorfia w wyglądzie idzie w parze z niedomogą intelektualną, bo z rzeźby uśmiecha się jakoś tak durnowato. Jakby mu właśnie założyli aparat ortodontyczny na krzywy zgryz. Nie ma co owijać w bawełnę – gniot i koszmar. Niestety, jak się coś zobaczyło, to się już nie odzobaczy. To nawet nie jest kiczowate. Jest zwyczajnie złe, zaś twórca, bo nazwanie go artystą byłoby grubym nadużyciem, nie tylko nie posiadł talentu, ale nawet umiejętności.
Sztuka nie powinna pozostawiać człowieka obojętnym lecz wywoływać uczucia. No i ta rzeźba wywołuje. Pasażerom wychodzącym z samolotów nawet leki na chorobę lokomocyjną mogę nie pomóc, by nad uczuciami zapanować. A miłość własna Portugalczyka została wystawiona na ciężką próbę. Bo poczucie estetyki musiało dostać rymca w pysk. Z jednej strony brzuch boli patrzeć na uwiecznionego gnoma, z drugiej nie wypada dokonywać zamachu na siebie samego. Może powinien zwinąć rzeźbę z lotniska i oddać jako złom metali kolorowych. Będzie jeszcze bogatszy, a naszemu poczuciu piękna zostanie oszczędzona jedna ciężka próba.
Inne artykuły o: Blogi