Nowa świecka tradycja, czyli memento mori i transfery last minute

Autor wpisu: 8 lipca 2017 11:09

Na razie wszystkich przy Łazienkowskiej bolą tyłki, ale może właśnie dlatego na koniec sezonu będą mieli się z czego cieszyć. Oczywiście pod warunkiem, że nowa świecka tradycja, jaką jest słaby mecz o Superpuchar, znów zostanie poparty transferowym rzutem na taśmę.

To było jakieś dziesięć lat temu, jak Janek Urban wkurzył prawie całą Warszawę słowami: „Legia? Co to jest Legia? Ja nie wiem skąd w Warszawie jest to poczucie wyższości?”. Dalej ówczesny trener Wojskowych mówił o tych, którzy mogą to poczucie wyższości mieć; w świecie i Europie Real Madryt, a w Polsce Górnik Zabrze.

Nie spodobało się to, oj nie! Bo najbardziej nie podoba się to, co prawdziwe i bolesne zarazem, a przecież wtedy Legia żyła przeszłością, pozostając w cieniu Wisły Kraków, a w historycznych i statystycznych tabelkach także Górnika oraz Ruchu.
Ale to było dziesięć lat temu i przez ten czas, który śmiało można nazwać dekadą Legii. Klub z Łazienkowskiej, i to także w sporej mierze za sprawą Jana Urbana, rozpoczął niespotykaną wcześniej serię sukcesów. Z samym tylko Urbanem Legia sięgnęła dwa razy po mistrzostwo (2013, 2014), dwa razy po Puchar Polski (2008, 2013) oraz raz po Superpuchar (2008) i nieistniejący już Puchar Ligi (także rok 2008), a cały bilans ostatnich dziesięciu lat to 4 mistrzostwa Polski, 6 Pucharów Polski, 1 Superpuchar i 1 Puchar Ligi , czyli razem 12 trofeów w 10 lat. Wisła w tym czasie wywalczyła 3 mistrzostwa, a Lech dwa, raz triumfował Śląsk. Jeśli dodamy, że spośród mistrzowskiej stawki tylko Lech i to zaledwie raz triumfował w Pucharze Polski, to można śmiało powiedzieć, że teraz Legia ma powody do tego, by mieć poczucie wyższości.

W tym miejscu misja Janka Urbana jako moralizatora się kończy i na scenę wchodzi Napoleon Bonaparte, który powiedział „od wzniosłości do śmieszności jest tylko jeden krok”, a jak dodamy do tego biblijne „pycha kroczy przed upadkiem” (Księga Przypowieści Salomona 16.18-19), to musi się ludziom z Łazienkowskiej włączyć znane wszystkim rzymskim triumfatorom „memento mori”. Żeby wodzom i cezarom, którzy odbywali triumfy, kompletnie nie odwaliła szajba. By przejeżdżając przez miasto na rydwanie, nie poczuli się jak bogowie, zwycięzcy mieli za swoimi plecami kogoś, kogo w świecie korpo nazwano by „asystentem spoilerującym”, czyli specjalistą od tego, by nie odlecieć. W autach o silnikach, które mają wielką moc i mogłyby pofrunąć, zamiast pojechać, funkcję dociskacza do podłoża i wspomagacza grawitacji spełnia spojler, zaś w starożytności przed kompletnym odlotem chronił wodza niewolnik, który trzymając mu nad głową wieniec laurowy, szeptał cały czas do ucha słowa „memento mori”, czyli „pamiętaj, że jesteś śmiertelnikiem”.

Od pięciu lat Legię przed takim odlotem chroni mecz o Superpuchar, który stał się nową świecką tradycją, zwyczajowym falstartem, klapsem na dzień dobry, przypomnieniem o tym, że nieśmiertelni to byli Deyna z Brychczym, a nie Wy, Panowie, którzy teraz kopiecie piłkę. Legia przegrywała ze Śląskiem i Zawiszą, upokarzana była przez Lecha, a teraz utwierdziła Arkę, że gdynianom nic tak dobrze nie służy, jak warszawskie powietrze. Oczywiście można mówić o lekceważeniu kibiców i przeciwnika, o niemocy organizacyjnej oraz braku szacunku dla samego siebie, bo gdyby Legia się bardziej sprężała, to dzięki prawie pewnym wygranym w meczach o Superpuchar miałaby już na koncie ponad czterdzieści krajowych trofeów.
Czy aby na pewno? W tym miejscu powinien się włączyć głos prominentnego kibica Widzewa, Leszka Millera i bon mot: „prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale po tym jak kończy”. W kontekście tego, że pan Miller na koniec politycznej kariery wymyślił panią doktor Ogórek, można powiedzieć, że facet naprawdę wie, co mówi.

Na razie wszystkich przy Łazienkowskiej bolą tyłki, ale może właśnie dlatego na koniec sezonu będą mieli się z czego cieszyć. Oczywiście pod warunkiem, że nowa świecka tradycja, jaką jest poprzedzający udany sezon słaby mecz o Superpuchar, znów zostanie poparty transferowym rzutem na taśmę. W tym roku będzie to szczególnie trudne, bo jeden Mączyński to za mało, by w tym sezonie coś ugrać. Legia straciła bowiem stopera (odszedł Rzeźniczak) i może stracić kolejnego (Pazdan), wciąż brakuje jej klasowego napastnika, a Vadis Odjidja Ofoe siedzi na walizkach. Wakacje wchodzą w fazę przesilenia, więc w ofercie last minute sztuką będzie wybrać coś dobrego.

Inne artykuły o: Blogi

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli