Bońkowi dostało się od fanów e-sportu, którzy najchętniej usunęliby literę „e” z nazwy

Autor wpisu: 3 stycznia 2018 22:41

„Zbigniew Boniek wywołał kolejną burzę w internecie” – grzmiały media. Gdyby chodziło o charakterystyczne dla prezesa PZPN posty na Twitterze, czyli jakieś seksistowskie uwagi czy bezrefleksyjnie rzucone przekleństwa, może też bym się znowu oburzyła albo raczej uśmiechnęła pod nosem – że po raz kolejny prezes szybciej coś napisze niż pomyśli. Ale akurat nie tym razem. Teraz poszło o e-sport, walenie w joystick i patologię.

Całe zamieszanie wzięło się z „rozmowy” Bogusława Leśnodorskiego z jednym z kibiców, który napisał, że jeszcze rok temu Leśnodorski był królem Twittera, a teraz pisze o graczach komputerowych. Przypomnijmy, że były prezes Legii zainwestował niedawno w AGO Gaming – dwudziestą drużynę światowego Counter-Strike’a. Do dyskusji włączył się Boniek, który wyśmiał ideę e-sportu…

…a że zrobił to na swój specyficzny sposób, się zaczęło…
Nie będę przytaczać komentarzy oburzonych fachowców od rzeczywistości wirtualnej czy graczy e-sportu, bo przyznaję, że ich nazwiska, czy w większości nicki, nic mi nie mówią. Nie interesuje mnie ta dziedzina i pewnie nigdy już nie wciągnie. Generalnie wydźwięk wypowiedzi jest taki: Boniek nie ma pojęcia o czym mówi, zatem zupełnie nie ma racji. E-sport to przyszłość, ogromna kasa i rzesze fanów. Patologia? A czy patologią nie jest ganianie za balonem / kopanie kawałka martwej skóry?
A, i dostało się Bońkowi jeszcze za ten joystick. A przecież to narzędzie, o którym za chwilę mało kto będzie pamiętał. Staroć. Wręcz relikt przeszłości. Tyle że w tym wypadku polemizowanie z prezesem PZPN jest śmieszne. Ja bym to ujęła raczej w kategoriach analogii. Prezes jest starej daty, więc gra na komputerze kojarzy mu się z joystickiem – tyle. Ale przesłanie Bońka pozostaje jasne – siedzenie wiele godzin dziennie przed ekranem w wirtualnej rzeczywistości na pewno do końca normalne nie jest. Czy jest patologią? W dosłownym znaczeniu tego słowa nie. Ale też nie udawajmy, że nie wiemy o co chodzi. Właśnie o te godziny, setki godzin przed ekranem ciekłokrystalicznym, o czas, który mógłby być spożytkowany choćby na sport, wysiłek fizyczny sensu stricto.
Dziennikarz Spidersweb, widać po artykule gorący zwolennik e-sportu, polemizując z Bońkiem przytoczył kilka takich argumentów, że w sumie ciężko było mi do końca utrzymać powagę. Młody człowiek (student) przekonywał jak wielkie pieniądze stoją za e-sportem, jak wiele ma fanów i jak popularni są najlepsi gracze na świecie. No i tu nie ma co dyskutować – jest to dziedzina, która rozwija się w tempie geometrycznym. Jest popyt, jest podaż, pojawiają się coraz większe pieniądze.
Przytoczę fragment artykułu:
Gry takie jak LoL czy Counter-Strike wymagają strategii i drużynowego zgrania. Bez współdziałania drużyny bowiem nie istnieją. Podobnie jak w piłce nożnej używa się tu strategii ofensywnych, defensywnych, zmyłek, a czasami pojedynkuje jeden na jednego (sic! – red.). E-sport ma też swoich analityków, których zadaniem jest drobiazgowe analizowanie wielkich zbiorów danych i wyłowienie z nich sensu, który pozwoli zyskać przewagę nad konkurencją. Dodajmy do tego sztab szkoleniowy, managerów i psychologów, a wyjdzie nam skład podobny piłkarskiemu.
Nie ma co czarować. Będąc e-sportowcem dużo się siedzi. Grając w szachy czy brydża też. W korporacji siedzimy po 8 albo i więcej godzin. Grunt, aby umieć to odpowiednio zbilansować i wpatrując się w ekran nie spędzać całego życia.
Profesjonaliści mają oczywiście zastęp ludzi, którzy dbają nie tylko o sprawność ich dłoni, ale i całego ciała. Jankos, jeden z najlepszych polskich graczy w LoL-a, każdy dzień rozpoczyna wizytą na siłowni. W zdrowym ciele drzemie przecież zdrowy duch.
Tak, na pewno profesjonalni gracze mają – bo za tym stoją pieniądze – ludzi od strategii, może nawet psychologów i trenerów, którzy dbają o ich ciało (no, ale skoro tyle godzin siedzi się przed komputerem, to chociażby dla kręgosłupa zdrowo jest czasem się ruszyć). Ale błagam, nie porównujmy tej całej wirtualnej rzeczywistości do sportu tradycyjnego. Sama nazwa e-sport jest złudna i bierze się tylko stąd, że mamy do czynienia z rywalizacją, wygranymi i przegranymi. Ale to nie jest sport, to po prostu nowa dziedzina kultury, spędzania czasu, także – dla najlepszych – zarabiania. Produkt? Zjawisko? Instytucja? Ale nie sport. W żadnym wypadku.
W e-sporcie najlepsi  – oczywiście po setkach godzin spędzonych przed ekranem – będą zarabiać dużą kasę i mieć tysiące fanów na całym świecie. Co pozostanie ich fanom? Naśladowanie swojego idola. Czyli także spędzanie setek, a często i tysiące godzin przed komputerem. Czyli dokładnie to o czym od wielu lat mówi się o naszym najmłodszym pokoleniu wychowanym na nowych technologiach. Któremu brakuje czasu na przeczytanie książki, „popykanie” w skórzanego balona z kolegami na boisku, porzucanie piłki do kosza, czy chociażby dłuższą wycieczkę rowerową. Chodzi o dzieciaki, które już dzisiaj zdradzają chorobliwe objawy uzależnienia od smartfona, tabletu, czy laptopa.
I o takim świadectwie patologii wspomniał prezes PZPN.
Ja tam wolę, żeby moje dzieci miały swoich idoli wśród sportowców i naśladowały ich styl życia niż niejakiego Jankosa, który dba nie tylko o sprawność swoich dłoni…

Inne artykuły o: Blogi

  • zgubek

    Lubię tego gościa, facet lubi walić, jak nie ostrym dowcipem,to swoim intelektem.Prezes walnij sobie lufę, czego innego nie proponuję.

  • ali Ali

    „Ja tam wolę, żeby moje dzieci miały swoich idoli wśród sportowców i naśladowały ich styl życia niż niejakiego Jankosa, który dba nie tylko o sprawność swoich dłoni…”
    Byłbym ostrożny z tym stawianiem sportowców za wzór – wolę, aby moje dzieci nie powielały stylu życia np. Arturo Vidala.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli